Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek
781
BLOG

Kozy na celowniku samorządów

Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek Rozmaitości Obserwuj notkę 8

 

 
Przyjęło się, w Polsce i na świecie, że władza karze nas za nasze przewinienia między innymi mandatami. Z punktu widzenia władzy jest to sposób prosty i przyjemny, ponieważ nie wymaga wielkiego zaangażowania ani nakładu środków i przynosi dofinansowanie władzy, nawet znaczne.
Jednym ze sposobów na dofinansowanie budżetu poprzez mandaty było swego czasu unikanie budowy ekspresowych dróg, obwarowywanie ich znakami "ograniczenie prędkości do 40", "stop", "przejdżasz przez teren zabudowany", "przejazd kolejowy", "wyboje", "brak pobocza" co miało wymusić na kierowcach średnią jazdy w obszarze niezabudowanym na poziomie jakiś 50 km/h. 
Podróż z Łodzi do Szczecina trwała więc 8.5 godziny (456 km) i podrózujący miał mnóstwo pokus aby złamać obowiązujące przepisy, na przykład nie zatrzymując się na "stop" przy nieczynnych przejazdach kolejowych (droga kolejowa zarośnięta całkiem sporymi drzewkami), czy decydując sie na szaloną jazdę z szybkością 60km/h na prostej drodze wylotowej, gdzie jest jak byk napisane, że można jechać 40km/h (Włocławek, Wałcz).
Dodam iż  ze Szczecina do Antwerpii jedzie się 7 godzin (800 km) z przerwą na kawę. 
Brak obwodnic, dróg ekspresowych i wymagane szybkie tempo pracy powodowały też nagminne łamanie wszystkich możliwych przepisów przez TIR-y, co również cieszyło odpowiednie urzędy.
TIR-y  - rozumowali urzędnicy - były, są i będą, więc mamy w miarę stałe źródło dochodów z mandatów.
Mandat to naprawdę fajna rzecz. Wystarczy ubrać urzędnika w odpowiednio poważny strój (kiedyś we Włoszech za poważny strój uznawano taki, który ma dużo frędzli, w Polsce ubieramy urzędników terenowych "na kominiarza", nie wiem czemu, widocznie taki ubiór robi wrażenie na prostym ludzie), obwarować różne czynności surowymi mandatami i wysłać urzędasa- kominiarza na pewny żer.
Oczywiście, gdybym była złośliwa (a przecież nie jestem), mogłabym rzucić jakaś kąśliwą uwagę, że przepisy są czasami (ale bardzo rzadko!) głupie (wylotówka z Wałcza, 40km/h) i najlepiej by było na przykład zbudować dla TIR-ów (i nie tylko) autostrady i obwodnice, sieć dróg ekspresowych, odpowiednio skanalizowane, wygodne parkingi (ostatnio mój znajomy dostał mandat za wypróznianie się pod krzaczkiem na leśnym parkingu - podobno nie można się wyprózniać pod krzaczkiem). 
Czasami , o urzędnicy, działania prewencyjne powodują , że przepisów ustalać wcale nie trzeba. Naprawdę. Na przykład gdyby wyposażyć miasto w sieć bezpłatnych, tanich, czystych ubikacji to nie potrzebne by były przepisy o tym iż nie wolno sikać na mury, tym samym urzędnicy- kominiarze mogliby zająć się ciekawszymi zajęciami niż pilnowanie czystości murków. To tylko taki przykład ale adekwatny do sprawy, którą chciałam poruszyć.
Otóż chodzi mi o "kozy". Piecyki. 
Pytanie pierwsze, jak myślicie, kochani, czemu "kozy", czyli małe, zgrabne żeliwne piecyki stały się ostatnio popularne wśród Polaków? 
Pytanie drugie, czemu Polacy palą w nich nie tylko koksem ale tez lakierowanym drewnem, plastikowymi torbami i butelkami, śmieciami, starymi ubraniami i w ogóle wszystkim, co da się spalić?
Spróbujmy, o urzędnicy, odsnunąć od siebie wygodną, nasuwającą się niejako automatycznie odpowiedź: "bo chcą dostać mandat", jaka zapewne do wielu z was przyszła w pierwszej chwili.
Pójdźmy tym oto tropem. Zauważyliście pewnie, że jeszcze 10-lat temu ludzie opalali się gazem lub prądem. 
Co poniektórzy używali pieców w piwnicy i palili w nich węglem. Ogrzewanie chaty gazem jest bardzo wygodne. Wystarczy nastawić termostat i już, gaz ogrzewa wodę, woda kaloryferki i jest ciepło. Jeśłi chodzi o ogrzewanie prądem jest jeszcze łatwiej.
Ale ludzie kupują "kozy", żeliwne piecyki. Zauważyliście pewnie, o urzędnicy, interesujące zmiany architektoniczne zaszłe w kamienicach? 
Chodzi mi o te błyszczące kominy, wyrastające tu i ówdzie z bocznych ścian kamienic. To są odprowadzacze spalin kominowych do atmosfery. 
Każdy taki komin to znak, że gdzieś pracuje "koza". Można więc domniemywać, że dużo tych "kóz" się ostatnio pojawiło. Wyrastają jak grzyby po deszczu.
Pewnie dlatego, że ogrzewanie gazowe, węglowe, kominkowe, brykietowe, elektryczne jest po prostu za drogie!
Dlatego ci ludzie palą w tych swoich kozach czym popadnie? Bo nie mają kasy! 
Po co więc karać ich mandatami, skoro nie mają kasy?
Możemy - jak w przypadku infrastruktury drogowej, która się ostatnimi czasy poprawiła - zastosować środki prewencyjne i zastanowić się, co można zrobić, żeby ludzie nie emitowali do atmosfery trujących spalin. 
Miast wysyłać do nich urzędasów z mandatami możemy na przykład dotować brykiet tym, którzy mają za małe zarobki. Wyobraźcie sobie jakby to było fajnie, pali taki-a-taki starymi butelkami w piecu emitując przy okazji do atmosfery 10 tysięcy trujących jak diabli związków chemicznych, a tu wchodzą kominiarze- urzędnicy i mówią: nie musisz tego robić, człowieku! Zgłoś się do nas, damy ci tańszy (lub bezpłatny) brykiet!
Można też zrobić więcej rzeczy. Na przykład wzorem miast skandynawskich wykorzystać spalarnię śmieci i miejską siec kanalizacyjną do ogrzewania centralnego i podłączyć taką-a-taką kamienicę do miejskiej sieci centralnego ogrzewania. Można nawet skupować od tych biedaków stare butelki, szmaty i inne potencjalnie niebezpieczne produkty łatwopalne, a potem, przy uzyciu odpowiednich, bezpiecznych technologii je spalić i rozprowadzić ciepło do mieszkań.
Jeśli zainteresujecie się moim pomysłem innych niż mandaty rozwiązań, poświęce dzień czy dwa na szperanie w googl'ach i przekażę bezpłatnie... powiedzmy 50 pomysłów.
A swoją drogą, do cholery, czemu ten przeklęty gaz i prąd są takie drogie? Czemu drewno kominkowe jest 4 razy droższe niż w Niemczech? Nasze drzewa wolniej rosną? Czemu nie stać ludzi nawet na węgiel? Węgiel nam się skończył? 
Dożyliśmy ciekawych czasów. Ludzie palą szmatami w "kozach", żeby przeżyć zimę, jakby mieszkali w oblężonym przez wrogie wojka mieście, a samorządy zamiast rozwiązać ten problem dostarczając im alternatywne możliwości ochrony przed zimną wysyłają armię kominiarzy do nich z mandatami. 
 
Sylwia Milczarek

Jestem silną, niezależną kobietą, która ma swoje zdanie i zamierza je wyrażać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości