Sylwia Milczarek
Sylwia Milczarek
Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek
345
BLOG

O tym, czy do konfrontacji dojść musiało.

Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

Wsród zajęć zawodowych, których się imałam, było doradztwo psychopersonalne. Wymagano ode mnie intuicji i obeznania w psychologii. Nauczyłam się patrzeć na ludzi tak, aby na podstawie ich mowy ciała i wypowiedzi  określać stopień przydatności ich cech osobowych pracodawcy.
Patrzę często na polityków, mimowolnie, właśnie z tej perspektywy. Oceniam ich cechy osobowe pod kątem przydatności Państwu, ich pracodawcy.
Generałowi Jaruzelskiemu nie dałabym tej pracy. Moim zdaniem nie traktuje polityki impersonalnie, działa pod wpływem głęboko ukrytych emocji i uniesień, które stara się zamaskować przed światem. 
Jego motywy byłyby więc przed pracodawcą zakamuflowane, jednocześnie starałby się kierować biegiem wydarzeń tak, aby jego kierowniczy udział w nich był nie oczywisty. 
Jego sztywna postawa oraz mimika twarzy jasno ukazuje mi konflikt pomiędzy silnymi uczuciami nim targającymi a rozpaczliwą próbą jakiegoś zdyscyplinowania się, zaprowadzenia nad sobą kontroli i ustalenia co jest "białe", a co "czarne".
Jego życie to nieustanna oddolna rewolucja wywołana silnymi emocjami i wprowadzanie odgórnego porządku.
Dla pracodawcy taki targany wewnętrznym konfliktem człowiek byłby po prostu niebezpieczny. Stałby się przeciwnikiem swojego Szefa, wykonującym swoje obowiązki co prawda doskonale, lecz pochłonięty jednocześnie próbą wygrywania swoich racji poprzez zakamuflowane sterowanie wydarzeniami w firmie w taki sposób, aby jego udział w nich nie był oczywisty. Wszystko zaś po to aby zaspokoić silne potrzeby emocjonalne. 
Szef, który naraża się takiemu pracownikowi natychmiast staje w obliczu zagrożenia utraty kontroli nad swoim przedsiębiorstwem.
Generał ponadto to człowiek salonu, starannie dbający o swój PR. Chce błyszczeć, chce być podziwiany i doceniany. Zapewne uwielbia oglądać swoje przemówienia nagrane na video i zachwyca się swoją erudycją. 
Jaruzelski jednak nie umie działać samodzielnie. Potrzebuje Szefa.  Wynika to ze strachu przed niekontrolowaną ekspansją  emocji. Ten człowiek uważa, że utrata kontroli nad emocjami oznacza wybuch. Eksplozję. Totalny chaos. Gdyby działał samodzielnie rozpłynął by się w silnie naładowanych emocjami fantazjach, halucynacjach.
Jaruzelski to dżentelmen, który rozpaczliwie stara się trzymać na smyczy zdyscyplinowania zwierzę... groźne zwierzę. 
Te cechy personalne oceniłabym na minus, w mojej opinii pan Generał byłby kłopotem dla pracodawcy. Na plus zaś można zaliczyć mu jego niewątpliwie zaawansowaną zdolność empatii, co jest typowe dla osób emocjonalnych, które zdają sobie sprawę z tego iż puszczone samopas emocje są niebezpieczne. Innymi słowy Generał rozumie stanowisko swych przeciwników i stara się doprowadzić do konsensusu, ugody. 
Nie jest człowiekiem o wąskich, nastawionych na swoje "ja" horyzontach. 
Jeśliby Pan Generał nagle odmłodniał i zapytał mnie o wybór swojej ścieżki życiowej zaproponowałabym mu, aby został muzykiem orkiestrowym. 
Muzyka wymaga dyscypliny a jednocześnie kontrolowanej pasji, emocjonalności. Uczestnictwo w zdyscyplinowanym zespole, poddanym przywódctwu dyrygenta, spodobałoby się - jak mniemam -  generałowi, który znalazłby bezpieczną możliwość ekspansji swojej emocjonalności i dodatkowo wykonywałby zawód otoczony odpowiednim społecznym splendorem. Wróżyłabym Jaruzelskiemu ogromną karierę. 
Pewnie znalazłby się w wielkich zespołach, w Filharmonii Nowojorskiej, Filadelfijskiej, Royal Orchestra albo nawet w Berlinie.
Odradzałabym mu karierę w Kościele, gdzie - jak sądzę - jego emocjonalność podlana silną dawką chrześcijańskiego mistycyzmu doprowadziła by go z dużym prawdopodobieństwem bądź do skrajnego fanatyzmu bądź do obłędu. Mógłby się obwołać prorokiem, Chrystusem lub kimś "w podobie".
Jeśli zaś koniecznie upierałby się przy "karierze duchowej" doradzałabym mu zostanie buddyjskim mnichem. Dyscyplina, wyrzeczenie oraz i przede wszystkim ćwiczenia umysłu mogłyby mu dać zapewne upragnioną wolność od emocji, a jego umiłowanie żelaznej dyscypliny, chęć kariery i empatia mogłaby go doprowadzić nawet na stanowisko opata buddyjskiej świątyni. I byłaby to wzorowa buddyjska świątynia.
Zdecydowanie odradzałabym mu zakładanie własnej działalności (oderwanie od rzeczywistości i uleganie fantazjom nadto personalny stosunek do wydarzeń, wszystko bierze osobiście), karierę wojskową (nadmierna wrażliwość emocjonalna), oraz politykę (personalny stosunek do wydarzeń i nadmierna wrażliwość). 
Kariera Jaruzelskiego w biznesie z pewnością zakończyła by się klapą na skutek niewłaściwych inwestycji, a w polityce mógłby dojść do przekonania iż aby nalezycie chronić swoją psyche musi zostać dyktatorem, wówczas jedynie ma gwarancję bezpieczeństwa, panuje nad wszystkim. A najlepiej dyktatorem państwa, które do końca suwerenne nie jest, bo Jaruzelski lubi mieć nad sobą Szefa.
O ile Jaruzelski - moim zdaniem - w 1981 roku znalazł się na niewłaściwym miejscu, jego adwersarz polityczny, Wałęsa znalazł się , patrząc na jego cechy psychopersonalne, w jak najbrdziej własciwym.
Wałęsę cechuje przede wszystkim inteligencja i fantazja. Jego umysł wciąż wybiega naprzód szukając "tego, co za horyzontem". 
Gdyby urodził się w XVI wieku w Anglii czy Hiszpani z pewnością zamustrowałby się na statek aby ruszyć w nieznane, "tam, gdzie nie stanęła noga białego człowieka".
Nie byłby dobrym profesorem ponieważ wiedza nabywana w sposób uporządkowany i systematyczny go z pewnością nudzi. Życie to fascynująca zagadka, którą należy po swojemu rozwiązać.
Wałęsa to urodzony przywódca. Chętnie się prezentuje i dobrze czuje w roli objaśniającego, wykładowcy, kogoś, kto mówi co należy zrobić. Wynika to zapewne z silnej konfrontacji między bogatą fantazją, inteligencją a życiem w wiejskim zaścianku. 
W sposób naturalny Wałęsa konfrontując się ze swą rodziną, kolegami, wiejskim establishmentem widział swoją przewagę co napawało go przekonaniem iż jest człowiekiem wyjątkowym, wybranym.
Wiejskie pochodzenie i przekonanie co do swojej inteligencji napawa Wałęsę strachem przy nieudanych konfrontacjach z ludźmi, nad którymi przewagi zdobyć nie może. 
Jest sprawiedliwy, czuły na "energetyczną równowagę", harmonię, co powoduje iż ludzi, których się boi stara się obłaskawić i "podejść".  
Uznaje przewagę ludzi, których nie może "objąć" jednakże nie budzą w nim oni agresji, jak u typowego "motłochu", ale zaciekawienie i wyzwanie. Takich ludzi zdobyć dla siebie, to prawdziwe wyzwanie.
Wiejskie , biedne wychowanie, nauczyło Wałęsę oszczędności umysłowej. Widzi sedno sprawy i odrzuca zbędną interpretację jako "wielkopański zbytek". 
To co niepotrzebne należy bez sentymentów odrzucić, po co nam zbędny wysiłek. Trzeba kierować uwagę na to, co stanowi meritum sprawy. Stąd długie mowy filozoficzne Wałęsę pewnie nudzą. 
Sam nie przykładając wagi do czytelności wymowy, opisuje w skrócie ogrom swych przemyśleń językiem dla słuchaczy niezrozumiałym. 
Wałęsa nie ma na to czasu aby upiększać swoje przemyślenia zbędną, wielkopańską retoryką. Opisuje sedno sprawy, mówi co, jak, gdzie i dlaczego i kochany chcesz to korzystaj i łap się w tym co mówię, bo ja na p...oły czasu nie mam i biegnę dalej.
Wałęsie doradzałabym karierę w biznesie, w dużej, międzynarodowej firmie, stawiającej na ludzi kreatywnych. Byłby świetnym innowatorem, człowiekiem wizji, człowiekiem "nowej technologii".
Z pewnością stałby się szybko dyrektorem zarządzającym, robiącym wrażenie na swoich przełożonych odwagą w zaprowadzaniu zmian i pozbywania się zastałego porządku, który uznałby pewnie za nierentowny.
Mógłby też pokusić się o studia na politechnice i karierę naukową jako inżynier, racjonalizator. Gdyby komuniści mieli trochę oleju w głowie mogliby jego energię skierować na ruchy racjonalizatorskie w Stoczni, co by Wałęsę chyba zadowoliło.
Wałęsa to odpowiedni kandydat na stanowiska kierownicze, wymagające częstych i dalekich podróży. Byłby dobrym kapitanem statku, pilotem samolotu, człowiekiem do negocjacji w dużych korporacjach.
W innych okolicznościach byłby z pewnością dobrym politykiem. 
Całkiem ciekawie mogłaby się jego kariera zarysować, gdyby postanowił zostać informatykiem. 
Odradzałabym mu start w zawodach artystycznych, ponieważ jego praktyczny umysł  nie kieruje jego emocjonalnej kreatywności w kierunku ekspansji artystycznej.
Nie widzę go też w zawodach wymagających stałości: bankowiec, księgowy, finanse.
Znudziłoby go tez pewnie prowadzenie własnej działalności.
Z punktu widzenia Jaruzelskiego Wałęsa zapewne prezentował to, co generał starał się trzymać na wodzy. Niekontrolowane emocje, ciągłe, niezdyscyplinowane podążanie dalej i dalej. Wałęsa budził zapewne w generale irytację i pytanie, czy ten człowiek w ogóle wie,co robi? Jak można zachowywać się w sposób tak niezdyscyplinowany i nieodpowiedzialny?
Jaruzelski wiedział, jak należy radzić sobie z niekontrolowanym wybuchem oddolnej rewolucji, ponieważ, jego emocje były jakby takim ruchem nieustannie zmierzającym do zaprowadzania chaotycznych zmian. 
Należy - podpowiadał mu umysł - ten ruch całkowicie zdławić, póki nie jest za późno. Najlepiej oczywiście tak, aby jego udział w tym wszystkim, był zakamuflowany.
Do konfrontacji dojść zatem musiało. Wałęsa ruszył robotników w "nieznane". Uznał komunizm za zbędny, nadto wierzył, że "tam, za horyzontem" czekają na niego i jego towarzyszy skarby lądów jeszcze nieodkrytych.
Wystraszony i zdyscyplinowany Jaruzelski musiał ten niezdyscyplinowany ruch zatrzymać.
Czy mogło się udać?
Tak, jeśli po stronie komunistów stałby drugi Wałęsa. 
 
Sylwia Milczarek.
 
 

Jestem silną, niezależną kobietą, która ma swoje zdanie i zamierza je wyrażać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości