Sylwia Milczarek
Sylwia Milczarek
Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek
1639
BLOG

W przededniu III wojny światowej?

Sylwia-Milczarek Sylwia-Milczarek Polityka Obserwuj notkę 12

 

Euro się wali, Polacy żądają głowy Jaruzelskiego, Wielka Brytania pewnie wystąpi z UE... wszyscyśmy jak tu czytamy zaabsorbowani lokalnym podwórkiem politycznym nie widzimy świata, który obojętny wobec naszych spraw toczy globalną politykę.
Nie da się chyba uniknąć III wojny światowej - tak sobie dzisiaj pomyślałam, czytając na portalu wp o decyzji Iranu o przeprowadzeniu manewrów ćwiczących procedury zajęcia największego szlaku handlowego na świecie, co może spowodować czasowe załamanie całej, globalnej gospodarki.
Będzie to wojna niż poprzednie, niemniej jednak równie katastrofalna.
Wszystko, co się wiąże z Iranem jest niebezpieczne, ponieważ:
·        Po pierwsze: jest on na celowniku Izraela
·        Po drugie: rządzi nim wariat
·        Po trzecie: jest krajem muzułmańskim (szyickim)
·        Po czwarte: nie lubi USA
·        Po piąte: jest to kraj rozdarty wewnętrznie pomiędzy Arabami a Persami
·        Po szóste: kraje Zachodu posiadają dużą liczbę ekstremistów islamskich
·        Po siódme: posiada znaczne zasoby ropy naftowej
Wszystko to czyni z Iranu beczkę prochu, zdolną wysadzić obecnie znany nam świat w powietrze.
Winna jest temu w dużym stopniu gra wielkich tego świata, czyli USA, Rosji, Chin i Europy.
Mahmud Ahmadineżad to wariat, nie ulega wątpliwości.
To fanatyk religijny, wierzący w sprawę islamu. Sprawa islamu zaś nie dotyczy li tylko mistyki i życia duchowego, przeważa w nim, silny nurt społeczno- polityczny w rezultacie, czego islam bardziej przypomina komunizm niż dajmy na to buddyzm.
Innymi słowy islam, podobnie jak komunizm, jest oczywistością dziejową, naturalnym i końcowym etapem rozwoju ludzkości, z tym, że nie z woli ślepych praw historii, ale z woli Jedynego.
Nadto islam jest jedyną, czystą, objawioną prawdą o wszystkim, zawierającą kompletny przepis na życie, który należy bezwzględnie przestrzegać ku zadowoleniu Pana i w końcowym efekcie, naszym.
Czy chcemy w to wierzyć, czy nie, to nasz problem. Islam ma konkretne cele polityczne i nie zamierza z nami dyskutować czy nam się to podoba.
Prezydent Iranu ustawił się w roli, co najmniej Mahdiego, czyli ostatniego, legendarnego proroka islamu szyickiego, mającego nadejść tuż przed tym, jak Allah cały ten nieporządek zakończy ustanawiając po wsze czasy doskonałe państwo, Kalifat. O jego cudownym powołaniu ma świadczyć między innymi aureola, którą rzekomo dało się zauważyć wokół jego głowy na przemówieniu w siedzibie ONZ.
A ponieważ Iran siedzi na drugich, co do zasobności złożach ropy na świecie, jego mniemanie o misji swojej i Iranu nie jest bez znaczenia.
W tym momencie, bowiem znaczeniu mu przydaje to, co myślą o tym USA, Chiny i Rosja. I w czwartej kolejności UE.
Niewątpliwie USA i Rosja są doświadczonymi graczami globalnymi. Mają wprawę w rozgrywaniu polityki zagranicznej tak, aby osiągać swoje, prywatne, cele.
Na przykład kontrakty na wydobycie irańskiej ropy. Takie kontrakty nigdy się nie zmaterializują dopóki w Iranie będzie rządził islam i Mahmud.
Trzeba  więc islam z Iranu usunąć.
Amerykanie mają w tej misji sprzymierzeńców, których jednak muszą wygrać dla siebie w sposób ostrożny. Innymi słowy stąpają po kruchym ludzie.
Pierwszym sprzymierzeńcem Amerykanów jest strach muzułmanów sunnickich przed hegemonią szyitów. Atak na Irak był - między innymi - genialną zagrywką strategiczną Amerykanów zmierzającą do rozbicia rodzącej się solidarności między sunnitami i szyitami.
Hegemoniom arabskim nie w smak jest wzrost potęgi Iranu, cóż jednak zrobić, wszak to też, było nie było, muzułmanie.
Pierwsze, zatem co Amerykanie muszą zrobić to wrażenie, iż nie walczą z muzułmanami, ale z głupim prezydentem, zniewalającym muzułmański naród.
Zabieganie o to wrażenie już się rozpoczęła, stratedzy islamscy usiłowali wciągnąć Amerykę w rozgrywkę "Zachód konta islam", i trzeba przyznać, że Amerykanie- jak na razie - z tej sztuczki się wywinęli.
Islamskim ekstremistom chodzi o Kalifat i przywrócenie faktycznego jedynowładztwa Allaha. W tym celu potrzebują rzeszy nie biernych muzułmanów, ale aktywnej, oburzonej, światowej rzeszy muzułmańskiej działającej jak jedno ciało.
Amerykanie, zatem robią, co mogą, aby nie dać się wciągnąć w rozgrywkę "my kontra islam". Stąd amerykańskie poparcie dla autonomii Kosowa, które przecież nie ma żadnego, historycznego uzasadnienia i jest gwałtem na narodzie serbskim.
Drugim ruchem Amerykanów jest pozbycie się niewygodnych sprzymierzeńców z krajów, gdzie "sprawa islamu" nabrzmiała. Dla dobra irańskiej kwestii należało sobie te kraje odpuścić.
Stąd blisko-wschodnia rewolucja i "zielone światło" do usunięcia dyktatorów, którzy do tej pory z lojalności wobec Ameryki czerpali profity przy okazji zniewalając swoje narody.
Amerykanie odpuścili sobie kontrolę nad Egiptem czy Libią jak wytrawny szachista udaje, że się wycofuje, aby zaatakować śmiertelnie z drugiej strony. Innymi słowy "wycofali się na z góry upatrzone pozycje" przy okazji światu islamu pokazując, że amerykańskie poparcie dla gnębiących narody arabskie dyktatorów to mity, co znowu zmusiło Światową Islamską Rewolucję do zweryfikowania swojej propagandy i odebrało jej impet, nadto pokazali Arabii Saudyjskiej, że można tak zrobić.
I to Saudom daje na pewno do myślenia.
Drugim poważnym sprzymierzeńcem Ameryki są sami Irańczycy, którzy mają dość tej swojej islamskiej rewolucji i chcieliby żyć jak na Zachodzie.
Ruchy rewolucyjne, antyislamskie są żywe. Irańczycy to naród wykształcony, mądry i starożytny. Mimo zakazu każdy Irańczyk ma antenę satelitarną i doskonale wie, co się na świecie dzieje.
Islamskie zasady łamane są właściwie wszystkie, od seksu analnego uprawianego nałogowo przez Iranki, z kim popadnie (bardziej z powodów buntu obyczajowego niż dla przyjemności) po wzrost resentymentów perskich, nawiązywania do przedinwazyjnej historii Imperium Persów.
Przed zagrożeniem stoi nawet sam islam, bowiem co poniektórzy Persowie już głoszą, iż ta prymitywna arabska religia nie umywa się do ich rodzimego zaratusztrianizmu, którego przywrócenia już się nawet, co poniektórzy domagają.
Nadto w sukurs Amerykańskim interesom przychodzi narastający konflikt etniczny między Persami a Arabami.
Układ sił w Iranie przypomina, więc Amerykanom Polskę lat 80-tych.
Nastroje buntu można umiejętnie wykorzystać do obalenia reżimu ajatollahów, podobnie jak nastroje buntu Polaków można było wykorzystać do podstawienia nogi ZSRR.
Oczywiście, wśród Irańczyków rozpowszechniony jest anty- amerykanizm, jednakże jest on raczej oficjalnym stanowiskiem władz, nie obywateli.
Ostatnim sprzymierzeńcem Ameryki jest Izrael, a to, dlatego, że to właśnie Izrael jest największym wrogiem rewolucyjnego islamu.
Judaizm ze względów czysto formalnych przestał już - według islamistów - obowiązywać. Islam ma zastąpić judaizm, ponieważ Żydzi wyparli się - według Koranu - Boga.
Nie ma, więc gorszego wroga Boga od żyda. Samo istnienie żydów świadczy o tym, iż decyzja Boga o przeniesieniu wybraństwa na drugi naród semicki - Arabów - może zostać zakwestionowana, a po co?
Lepiej, żeby judaizmu nie było.
Co prawda od czasu do czasu Koran nawołuje do tolerancji wobec "ludów księgi", ale nie brakuje też krwawych opisów, co Allah z żydami zamierza zrobić "w dniach ostatnich" i wyzwisk od świń i małp. Stosunek do żydów pozostaje, więc dla muzułmanina sprawą otwartą, można ich tolerować, można też nienawidzić.
Wydaje się, iż stratedzy rewolucji islamskiej wolą żydów nienawidzić a to za sprawą Żydów. Z małej litery pisząc "żydzi" mówimy o wyznawcach, z dużej, o obywatelach Izraela.
Żydzi i Izrael to sól w oku islamu. Raz, że na ziemiach - według muzułmanów - już przyłączonych do islamu i z punktu widzenia islamu świętych, dwa, że cholernie sobie dobrze radzą, trzy, że Żydzi stosują wobec muzułmanów politykę apartheidu.
Stosunki między Żydami, żydami a muzułmanami są, więc napięte.
Nie pomaga owym stosunkom antysemicka retoryka Ahmadineżada, który jako wytrawny polityk, całkiem słusznie celuje w globalne nastroje antysemickie głośno mówiąc o tym, o czym w styranizowanych polityczną poprawnością krajach mówić nie wolno.
Na przykład o tak zwanym "kłamstwie oświęcimskich", prawnie zakazane jest w Polsce i w innych krajach ponowne szacowanie ofiar holocaustu II wojny światowej.
W Iranie nie jest, więc prezydent Iranu często ową kwestię na forum globalnym podnosi.
Kontrowersyjne są też jego groźby zmiecenia nuklearnego Izraela.
Izrael więc z punktu widzenia czysto politycznego być albo nie być, oraz żydzi na całym świecie, z punktu widzenia swojej wrażliwości religijnej i historycznej, są zainteresowani rychłym upadkiem reżimu islamskiego w Iranie i Ameryka może na nich liczyć.
Nie ma wątpliwości, że obecne manewry Iranu są manifestacją siły dość rozpaczliwą, co świadczy o tym iż do Teheranu napływają wiadomości o podjęciu przez USA i Izrael decyzji o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii irańskiej".
Co się może zatem zdarzyć, kiedy "to" się stanie?
Najgorsze co się może zdarzyć, to rewolucja pan-islamska, czyli globalne, muzułmańskie zamieszki.
Zważywszy na to jak bardzo zislamizowana jest zachodnia Europa, USA, Australia może to oznaczać czasowy, totalny paraliż ekonomiczno- gospodarczy. Może też to być poważne wyzwanie dla Saudów, którzy mogą stracić władzę. Uratować wtedy by ich mogło jedynie przyłączenie się do pan-rewolucji islamskiej.
W wypadku ataku na Iran Izraela taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny.
Amerykanie nie powinny do takiej opcji dopuścić.
Iran może jednak sprowokować Izrael. Wszystko zależy od tego, jak bardzo zaawansowane są irańskie przygotowania do odpalenia rakiet w kierunku Izraela.
Jeśli obserwujemy manewry Iranu możemy domniemywać, że te próby są  dalece zaawansowane.
Tak dalece, że stratedzy izraelscy powiadomili swoich amerykańskich kolegów iż dalsza zwłoka w opanowaniu kryzysu irańskiego jest szaleństwem, co oznacza zbombardowanie Iranu.
Najlepiej by było więc teraz sprowokować zamieszki wewnątrz Iranu i doprowadzić do wybuchu kontrrewolucji przeciwko ajatollahom.
Poparcie Amerykanów dla takiej kontrrewolucji, znanym już scenariuszem zaowocowało by ustanowieniem rządu przychylnego Amerykanom i religijnie obojętnego.
Wówczas Izrael, światowa opinia muzułmańska, kraje arabskie i reszta świata odetchną z ulgą.
Zakładam, że na terenie Iranu działają od dłuższego czasu agenci USA tworzący lub inspirujący lub wspierający scenariusz kontrrewolucji.
Gdyby jednak im się nie udało, Izrael będzie zmuszony do ataku prewencyjnego. Co może spowodować wojnę "wschód-zachód".
Islamska beczka prochu wybuchnie pogrążając świat w chaosie na wiele miesięcy.
 
Sylwia Milczarek.
 
 
 

Jestem silną, niezależną kobietą, która ma swoje zdanie i zamierza je wyrażać

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka