Michał Syska Michał Syska
135
BLOG

Werdykt sądowy zamiast werdyktu wyborczego?

Michał Syska Michał Syska Polityka Obserwuj notkę 5

 

Tomasz Wołekpisze na łamach „Wprost” (nr 25, 14 – 20 czerwca 2010): „W roku 1995, gdy byłem redaktorem „Życia Warszawy”, w przeddzień wyborów prezydenckich opublikowałem artykuł zatytułowany „Dzień po”. (...) Mój tekst (...) wyrażał niepokój i kreślił prawdopodobne zagrożenia prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Obawiałem się nawrotu komunizmu, ale w postaci złagodzonej i „ociosanej”. (...) Wieściłem rządy monopolistyczne, zagarnianie kolejnych instytucji publicznych, marginalizowanie opozycji, nie wykluczałem represji wobec oponentów. Liczyłem się z groźbą porzucenia drogi reform i odejścia od liberalnego kursu gospodarki. I przestrzegałem przed wyborem Kwaśniewskiego”. 
 

Przypomnijmy, że kierowana wówczas przez Aleksandra KwaśniewskiegoSocjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej we wszystkich deklaracjach programowych podkreślała swoje poparcie dla politycznego pluralizmu i demokracji parlamentarnej. Odcinała się od komunizmu i nie postulowała żadnych represji wobec oponentów. Akceptowała mechanizmy rynkowe w gospodarce. Na przywiązaniu do idei demokratycznych opierał się apel wyborczy samego Kwaśniewskiego w wyścigu do prezydenckiego fotela. 
 

Tomasz Wołek pisał swój artykuł z nieukrywaną intencją zaszkodzenia kandydatowi SdRP i ograniczenia jego wyborczych szans. Zgodnie z panującym  trendem były naczelny „Życia Warszawy” mógłby mieć dziś problemy natury prawnej, gdyby podobny tekst napisał w roku 2010. 
 

Jarosław Kaczyńskinieprawomocnym wyrokiem sądu jest zobowiązany do przeprosin Bronisława Komorowskiegoza sugestię, że kandydat Platformy popiera prywatyzację służby zdrowia. 
 

Platforma Obywatelska w swoim programie z maja 2007 roku (który jest dostępny na witrynie internetowej tej partii) postuluje: „Konkurencja ma znaczenie fundamentalne dla funkcjonowania każdego rynku, w tym medycznego. Ważnym krokiem na drodze do jej zwiększenia jest prywatyzacja służby zdrowia” (s. 69). 
 

Tymczasem sędzia Agnieszka Matlakorzekła, że obecnie obowiązuje program PO z dnia 5 października 2007 roku, który „przewiduje nie prywatyzację, lecz komunalizację opieki zdrowotnej”. 
 

To dziwne stwierdzenie, bowiem szpitale w Polsce (poza placówkami mundurowymi i akademickimi) należą do samorządów. O jaką komunalizację więc tutaj chodzi?! 
 
 

W trakcie obecnej kadencji parlamentu największe kontrowersje wzbudził pomysł Platformy, aby wszystkie szpitale obligatoryjnie przekształcić w spółki prawa handlowego, a więc wprowadzić mechanizmy rynkowe do ochrony zdrowia. Przypomnijmy, że tego typu przekształcenie (komercjalizacja) zmienia cel działania danej placówki. Do tej pory celem takim było zapewnienie opieki medycznej wszystkim ludziom. Spółka prawa handlowego musi kierować się przede wszystkim rachunkiem ekonomicznym, czyli przynosić zysk. Specyfika sektora zdrowotnego (i w ogóle tzw. usług publicznych) polega na tym, że te dwa cele trudno pogodzić.  
 

W „Gazecie Lekarskiej”  z września 2008 roku Agnieszka Katryniczpisała: 
 

„Burza wokół ustawy o zakładach opieki zdrowotnej wcale nie zakończyła się wraz z wakacjami parlamentarnymi. Na najważniejsze pytanie: Czy od 2009 r. wszystkie szpitale w Polsce zostaną sprywatyzowane? - wciąż nie ma odpowiedzi. Już od dawna posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia nie były tak burzliwe. Dodatkowo chaos pogłębiały nanoszone zmiany. Warto zaznaczyć, że tylko podczas jednego posiedzenia zgłoszono ich aż 49! W efekcie projekt przedstawiony tuż przed wakacjami w niczym nie przypominał tego, który do Sejmu trafił. Najważniejszą zmianą jest ta o obligatoryjności przekształceń wszystkich SP ZOZ, i to w ciągu roku. Wbrew wcześniejszym zapewnieniom w prywatyzacji nie wezmą udziału pracownicy. Leczenie dla ubezpieczonych w zakresie przewidzianym przez NFZ pozostanie bezpłatne, ale szpitale będą działały jak każda inna firma. Ich zadaniem ma być osiągnięcie jak największego zysku, bo wykreślono także zapis o działalności non profit. - To sytuacja groźna dla pacjentów, bo będą leczeni dla zysku - podkreśla Mieczysław Pasowicz, dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie, prezydent Polskiego Stowarzyszenia Dyrektorów Szpitali. - Gorszą sytuację trudno sobie wyobrazić. 

Jednak te poprawki popiera minister zdrowia Ewa Kopacz. Szczerze mówiąc trudno oprzeć  się wrażeniu, że to Ministerstwo Zdrowia było ich autorem, bo posłowie zgłaszający zmiany nie byli w stanie ich uzasadnić. - Przekształcenie wszystkich szpitali jest warunkiem powodzenia reformy - podkreśla Kopacz.”  
 

Gdy nie udało się przeforsować  obligatoryjnej komercjalizacji szpitali, resort min. Ewy Kopaczpostanowił innymi metodami wymóc na samorządach przekształcenie szpitali w spółki. 
 

  „Ministerstwo Zdrowia przygotowało rozporządzenie umożliwiające komercjalizację szpitali. Resort co prawda nie może zmusić samorządów do zmian, ale daje im marchewkę w postaci dodatkowych pieniędzy. Rząd w uchwale przygotowanej przez Ministerstwo Zdrowia zaproponował samorządom układ: damy wam dodatkową dotację celową na służbę zdrowia, ale w zamian musicie zlikwidować zakłady opieki zdrowotnej i powołać na ich miejsce spółki kapitałowe, które przejmą ZOZ-y. Resort rozpoczął konsultacje społeczne w tej sprawie.” – pisał Jan Osieckina łamach „Dziennika Polskiego” w 2009 roku („Nowy sposób komercjalizacji szpitali”, 02.02.2009). W tym samym tekście autor zwraca uwagę na kwestię prywatyzacji:   „Pozostaje pytanie, czy skomercjalizowane szpitale będą chciały utrzymać wszystkie oddziały. W rządowym projekcie brakuje też zabezpieczeń przed całkowitym sprywatyzowaniem szpitali i możliwością celowego doprowadzenia do bankructwa. Tymczasem wiele placówek leży na bardzo atrakcyjnych gruntach w centrach miast”. 
 

Brak w rządowych projektach zabezpieczenia przed możliwością prywatyzacji samorządowych szpitali – spółek był kolejnym punktem sporu między Platformą a niektórymi politykami opozycji. 
 

W raporcie „Polska 2030”, który został przedstawiony w ubiegłym roku przez premiera Donalda Tuskai ministra Michała Boniego, mówi się o prywatyzacji służby zdrowia:„Tam, gdzie to możliwe, powinna nastąpić prywatyzacja usług bądź zlecanie ich podmiotom zewnętrznym na zasadach rozliczania przez cele (np. służba zdrowia, zlecanie zadań pośrednictwa pracy i doradztwa zawodowego prywatnym agencjom itd.)” (str. 335).  

Jak widać  obawy co prawdziwych intencji polityków PO w kwestii reformy zdrowia formułują przedstawiciele różnych środowisk. A sama Platforma wysyła w tej sprawie sprzeczne sygnały. 
 

Sądowy spór Komorowskiego z Kaczyńskim ma jednak inny ważny aspekt. Może stać się  on swoistym precedensem, który na trwałe wyznaczy standard debaty publicznej w Polsce. Standard, który tę debatę niebezpiecznie ograniczy.

 

   Zadziwiająca w orzeczeniu sędzi Agnieszki Matlak jest konstatacja, że program partii jest czymś odrębnym od programu kandydata na prezydenta. Przecież  Bronisław Komorowski jest członkiem Platformy Obywatelskiej i w dodatku współtwórcą jej dokumentów programowych. Ze środków PO prowadzona jest również jego kampania prezydencka. Zakaz oceny kandydata przez pryzmat jego partyjnych afiliacji jest nie tylko kuriozalny, ale i niebezpieczny. Godzi bowiem w podstawy demokratycznego ładu opartego na pluralizmie poglądów, wolności słowa i jawności życia publicznego. 
 
 

Prawo i Sprawiedliwość nie ma czystego sumienia w sprawie służby zdrowia. Wielokrotnie partia Jarosława Kaczyńskiego zmieniała w tej kwestii swój punkt widzenia. Jednak w demokratycznym państwie spory dotyczące programów i ich interpretacji powinny toczyć się w otwartej debacie pomiędzy politykami, a nie na salach sądowych. To wyborcy powinni ocenić, kto mija się z prawdą. I to oni powinni wydać werdykt w dniu głosowania.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka