Sprawa świeża, a mimo tego bardzo brzydko pachnąca.
Jak pewnie wszystkim, lub prawie wszystkim wiadomo Pan Marek Migalski napisał list otwarty do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, w którym wyraził swoje rozczarowanie i dezaprobatę dla strategii politycznej przyjętej obecnie przez samego prezesa i całą partię, zachęcając jednocześnie do debaty nad zmianami w tejże (nieznających treści listu serdecznie zachęcam do lektury: http://tiny.pl/hrhq1). List ten, bardzo rzeczowy, spójny, logiczny i, moim zdaniem, niezwykle trafny, tak bardzo musiał nadepnąć Panu Kaczyńskiemu na odcisk, że ten – w gniewie, rozgoryczeniu, czy też może głupocie? – postanowić wycofać delegację autora listu z Parlamentu Europejskiego (rękami, czy też gardłami, swoich kolegów). Jakie są skutki tej decyzji i co ona wnosi w wizerunek prezesa i partii?
Skutki. Pan Migalski będzie teraz pełnił funkcję posła w Brukseli, jako członek niezrzeszony. Mandatu nie traci, bo (NA SZCZĘŚCIE!) nie decyduje o tym partia, obecnie będzie występował jedynie w swoim imieniu. A co ta decyzja wnosi w wizerunek lidera PiS i samego ugrupowania? Wnosi paskudny obraz zakłamania, braku zrozumienia, cenzury i strachu przed innym niż wszyscy zdaniem. Prezes Kaczyński, jak i znaczna część Prawa i Sprawiedliwości, to osoby, które walczyły o wolność słowa w Polsce w czasach komunizmu, a dziś sami pałają się tym obrzydliwym zajęciem, jakim jest cenzura i to tylko dlatego, że, jak podano w komunikacie Komitetu Politycznego, postawa Migalskiego jest niezgodna z zasadami obowiązującymi w Prawie i Sprawiedliwości. Chyba nie trzeba tłumaczyć i wskazywać, jakie to zasady? Pan Kaczyński, do spółki z pozostałą częścią partyjnego betonu, zachował się najgorzej, jak tylko mógł – jak rozkapryszony dzieciak, któremu zabrano zabawkę, albo odmówiono jej zakupu. ŻENADA – to pierwsze słowa, jakie wypowiedziałem, gdy pierwszy raz o tym usłyszałem. Jest to kolejny, wśród wielu innych, które w swoim liście przytoczył poseł Migalski, przykład na to, że jest prawda – posiadana jedynie przez prezesa, tyż prawda – będąca w posiadaniu politycznego betonu PiS-u i, za przeproszeniem, lizodupców prezesa Kaczyńskiego i g**no prawda – właściwa wszystkim tym, którzy będąc w szeregach Prawa i Sprawiedliwości myślą inaczej (pp. Migalski, Jurek et cetera). Ta ostatnia, jak widać na przykładzie autora listu, kończy się wykluczeniem z szeregów (o ile można to uczynić z nie-członkiem partii) ugrupowania. Może warto by zmienić nazwę stronnictwa, bo nie można powiedzieć, że posunięcie jej czołowych przedstawicieli było „sprawiedliwe”? Proponuje: Prawo i Cenzura, w skrócie: PiC – na wodę z przemianą Pana Kaczyńskiego.
Jeszcze słowo do samego posła Migalskiego w odniesieniu do Jego oświadczenia na blogu: Panie Pośle, proszę nie żałować – nie ma czego!
fot. www.wikipedia.pl