Naszła mnie dzisiaj ochota, żeby rozgrywkę wokół CBA przeanalizować w kategoriach pokerowych. Myślę, że to dość dobry sposób, żeby przewidzieć, jeżeli nie w całości, to chociaż w części, tok wydarzeń i rezultat całej gry.
Skłoniła mnie do tego również dzisiejsza informacja w "Rzeczpospolitej" (link), o tym, że zastępcy Mariusza Kamińskiego przyznali się do współodpowiedzialności w działaniach CBA, za które tenże Kamiński ma ponieść odpowiedzialność i zażądali postawienia im zarzutów przez rzeszowską prokuraturę. IMHO jest to majstersztyk, ale po kolei.
Ustalmy fakty: w kręgach rządowych, natychmiast po rozpętaniu się tzw. afery hazardowej powstaje projekt listy oskarżeń przeciwko Kamińskiemu i jego działaniom w czasie afery gruntowej, (link) który potem trafia do prokuratury (swoją drogą, oto do czego wykorzystuje się połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości). Prokuratura zarzuty stawia.
Hipoteza zerowa jest następująca: (podtrzymywana jak rozumiem przez rząd) Kamiński dopuścił się złamania prawa i nie może być tak, że pociąga się do odpowiedzialności (choćby tylko politycznej) ludzi, nad którymi zawisły dostatecznie udowodnione zarzuty, a jednocześnie nie ściga innych przewinień.
Hipoteza alternatywna: PO postanowiła, przy użyciu dostępnych rządzącym mechanizmów nacisku (czyt. Ministerstwa Sprawiedliwości) wyrugować niewygodnego szefa instytucji, która przeszkadza im w "kręceniu lodów" / źle wpływa na imidż i w konsekwencji sondaże / jest ucieleśnieniem faszyzmu (niepotrzebne skreślić - najważniejsza jest część pierwsza, czyli atak personalny, konkretne powody są póki co wtórne).
I jak w tym kontekście analizować kontr-podbicie wiceszefów CBA? IMHO, nie inaczej jak zagranie wytrawnego pokerzysty. Przyznanie się do współodpowiedzialności powoduje, że jeżeli prokuratura wierzy w swoje oskarżenia i hołduje podstawom logiki, to bezwzglednie powinna rozszerzyć grono oskarżonych na zastępców Kamińskiego.
Możliwa odpowiedź:
A) Nie rozszerszać grona oskarżonych. W tym układzie CBA wygrywa automatycznie - jasnym stanie się bowiem, że atak jest wymierzony personalnie w Kamińskiego i żadne wyświechtane gadki nic nie pomogą W takim układzie odrzucilibyśmy hipotezę zerową.
B) Grono rozszerzyć i kontynuować proces oskarżenia.
Jeżeli prouratura zdecyduje się na wariant B, to trzeba przyznać, że sporo ryzykuje. Oskarżenie całego szefostwa CBA i przegranie procesu świadczyć bedzię w najlepszym wypadku o nieudolności, w najgorszym może być wskazówką potwierdzającą niecne intencje. Nawet jeżeli przyjmiemy wariant najlepszy dla prokuratury, to i tak CBA zyskuje - atakują nas a sami nic nie umieją, wtrącając się tylko w dobrze działającą instytucje. W najgorszym przypadku natomiast całość wystrzeli PO w twarz, potwierdzająć, że niewiele różni się ona sposobem wykorzystawnia organów państwowych od SLD. A to może być dla niej zgubne. Prof. Sadurski pisał ostatnio o taksówkarzach, którzy w kręgach rządzących widzą tylko złodzieji. Przypominam, że po pierwsze ci taksówkarze głosują, a po drugie, że są odosobienieni w swoich poglądach. A jeżeli ktoś bardzo mocno wierzy, że wszędzie panoszy się złodziejstwo i nagle dostanie tego namacalny dowód to zadowolny nie będzie.
Czym ryzykuje CBA (oprócz tyłków prezesów)? Przegranie procesu oznaczałoby wytworzenie się klimatu wśród opinii publicznej, który mogłby z łatwością posłużyć do rozwalnie całej instytucji.
Wynika, więc z powyższego, że w CBA albo mają niezbite dowody swojej niewinności, albo są mistrzami blefu. Czas pokaże, jedno jednak nie ulega wątpliwości - zagrali po mistrzowsku.