F-16 podczas rutynowego lotu wpadł w korkociąg. Przyczyna zapewne techniczna. O pomniejszych usterkach, rodzaju odpadającej dyszy czy innych problemach technicznych nawet nie wspominam, media przestały informować o takowych gdzieś w okolicach 10. przypadku.
Innymi słowy kupiliśmy 48 zdezelowanych maszyn starego typu, które przy starciu z jakimkolwiek nowocześniejszym myśliwcem nie mają żadnych szans. Za te sam pieniadze mozna bylo kupic okolo 15 nowiusieńkich Typhoonów. Mniej? Mniej, ale przynajmniej samoloty stanowilby jakąś siłę bojową.
To dlaczego kupiono F-16? Jednym z powodów miał być oczywiście offset w wysokości 6 mld USD. Mało kto niestety wie, że po pierwsze wartość offsetu liczy sie następujący sposób: wartość nominalna inwestycji x mnoznik. Mnoznik moze przyjac wartość z zakresu 0.5 - 5. Niestety na stronie ministerstwa gospodarki brak informacji o nominalnej wartość kontraktów - 6 mld USD, które odtrąbiono w gazetach to już wartość po przemnożeniu. Skoro informacji brak to można wniskować, że wartość nominalna jest dużo mniejsza. Swoją drogą jak to się ma do transparentności agencji rządowych, którą to tak często wycierają sobie gębę politycy? Dodatkowo Lockheed Martin zwykł umowy offsetowe konstruować w ten sposób, że wszelkie zyski kapitałowe wracają z powrotem do Stanów. Zysk nawet krótkotrwały jest więc prawie żaden, nie mowiąc już o przechwałkach Ministerstwa Gospodarki o tym, że umowy offsetowe przyśpieszają rozwoj gospodarki i zwiększają innowacyjność.
Dlaczego więc kupiono złom? Żeby przypodobać się USA? Tylko co to za przypodobanie, które polega de facto na wypięciu tyłka do srogich batów?
Zastanawiałem się swojego czasu dlaczego Wojsko Polskie otrzymuje corocznie okolo 65% budżetu armii Izraela ale nie ma nawet 10% ich sprzętu. Jeżeli wszystkich kontrakty zbrojeniowe wyglądają w ten sposób, to już znalazłem przyczynę.
Ale może jest na S24 ktoś bardziej obeznany w temacie, ktoś kto mógłby dorzucić swoją opinię?