W mojej "Biedrze" położonej na eksluzywnym terenie "Platinum Towers", personel musi posługiwać się płynnym angielskim, i nie jest to kaprys szalonej haerówy, tylko konieczność. Większość klientów to mieszkańcy eksluzywnych apartamentów, pochodzący chyba z wszystkich krajów świata, dzięki temu oprócz zakupow, mogę zawsze probować zgadnąć jaki to język, którym porozumiewają się ze sobą, bądz jaka to lokalna odmiana angielskiego. Pomysł na jedyny sklep spożywczy w eksluzywnym apartamentowcu zaiste genialny, codziennie ocieram się o świat, lub o futro z soboli pani made in Kazakchstan, co mąż pewnie ma ropę albo gaz albo chociaż stado wyścigowych wielbłądów.
A po drugiej stronie za kasami, paletami, kartonami pracują mróweczki z płynnym angielskim, których pensja starczy na wynajem apartamentu w budynku, w którym pracują, na 2 dni.
Panie, panowie z biedry i ja w trakcie nerwowej przerwy na papierosa, oglądamy wjeżdzające na parking podziemny Maybachy, Bentleye i Ferrari.
Czasami jest niezapowiedziana rozrywka - to tu raper Pikey Kukulski "krul rapu" kręcił swój clip i jezdził Ferrari, raz w te, raz w tamte.
Ja obserwuje i zapamiętuje, mróweczki zapierdalają, a dookoła rośnie Warsaw Spire, co noc jest go coraz wyżej, aż stanie się najwyższy w moim mieście, a może i w moim kraju.
Pamiętacie jeszcze marsz protestacyjny hutników z dawnej Huty Warszawa, jak szli przez miasto w swoich hutniczo-kowbojskich kapeluszach z transparentem, który krzyczał:
"Biali Murzyni z Huty Luchinni!"
Chyba nie ma już we mnie, ani w pracownikach Biedry poczucia buntu, nie rzucimy się na Bogu ducha winną kierowniczkę diskantu (co to k... za słowo jest ten "diskąt"), nie odfutrzymy z soboli pani z Kazachstanu, nie wywleczemy rapera Pikeja z Ferrari.
Pracownicy z B., którzy nerwowo palą papierosa, bo mają 3 minuty, nawet ze sobą nie rozmawiają, są zbyt zmęczeni i sfrustrowani.
Mamy przeca świadomość, że to normalne, że są bogaci i biedni, żeśmy się poprostu nie załapali na ten wózek, który pomknął by z piskiem opon pikejowskiego czerwonego ferrari ku zachodzącemu slońcu.
Jest rezygnacja