Teologia Polityczna Teologia Polityczna
515
BLOG

Marek A. Cichocki, Dariusz Gawin, Dariusz Karłowicz: Tomasz Lis

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 47

Niedawno ukazała się nowa książka Tomasza Lisa „My naród”, tak autor w pozytywistycznym tonie pisze o swojej książce „Koncentruję się nie na politykach, choć i o nich oczywiście piszę, ale na tym, co każdy z nas może zrobić w swym mieście, w wiosce, w miejscu pracy, na swojej ulicy i w drodze do pracy, by było nam w Polsce milej i sympatyczniej”. Tomasz Lis rozpoczął karierę dziennikarską w Telewizji Polskiej w 1990 roku, prowadząc wieczorne wiadomości, przez 3 lata był korespondentem w Stanach Zjednoczonych. Od 1997 roku był współtwórcą i głównym prezenterem Faktów w TVN. W 2004 roku, został zwolniony pod zarzutem niedotrzymania warunków umowy, nieoficjalnie mówi się jednak, że powodem zwolnienia był sondaż opublikowany przez Newsweek, z którego wynikało, że Lis miał szansę pokonać w wyborach prezydenckich w 2005 roku, Jolantę Kwaśniewską i Andrzeja Leppera. Od 2005 roku, pracował w Polsacie, gdzie współtworzył program informacyjny Wydarzenia i miał autorski program „Co z tą Polską?” Od początku tego roku, prowadzi program pod tytułem „Tomasz Lis na żywo” w Drugim Programie Telewizji Polskiej. Dziennikarz jest autorem 9 książek, m. in. „Co z tą Polską?”, „Polska, głupcze!”, „PiS-neyland”.

Dariusz Gawin: Tomasz Lis, wielka nadzieja i gwiazda polskiego dziennikarstwa kilka lat temu o mało co kandydat na prezydenta (bo i takie spekulacje się pojawiły). Dziś w zasadzie tak nie za bardzo wiadomo  kto? W zasadzie osoba, która pełni dosyć niejasną rolę, taki  krypto - polityk. Co piątek, razem z Jackiem Żakowskim dorzyna watahę, jeśli tak można powiedzieć, zajmując tym wielu ludzi. Bohater kolorowej prasy, celebrity życia publicznego. W każdym razie niezależnie jakby odpowiedzieć na to pytanie, zjawisko kultury.

Dariusz Karłowicz: Kiedy wziąłem tę książkę do rąk, to przypomniało mi się, że w latach 80. dostawaliśmy w sklepach takie coś, co nazywało się wyrób czekoladopodobny. To było takie coś, co czekoladę przypominało, ale nią nie było. A myśmy naiwnie sądzili, że w wolnym świecie, czekolada jest zawsze prawdziwa. Tymczasem rzeczywistość demokratyczno-liberalna doświadcza bardzo wielu substytutów, zwłaszcza substytutów kultury wysokiej. To mogą być nawet rzeczy porządne jako produkty drugoligowe. Ale rzecz w tym, że one aspirują do tego, by reprezentować wysoką kulturę, głęboką refleksję, prawdziwą filozofię. To dotarło do Polski dużo szybciej niż sądziliśmy. Mamy Rubika zamiast Lutosławskiego, Bakułę zamiast Nowosielskiego i właśnie Tomasza Lisa, zamiast Marcina Króla.

Dariusz Gawin: To jest bardzo celne zestawienie, bo prawdę powiedziawszy sens ideowy jest podobny. Marcin Król i Tomasz Lis to jest ten kierunek ideowy, który można by było określić jako konserwatywny-liberalizm. Prawie to samo, ale jak klasyka reklamy mówi: „prawie robi wielką różnicę”. Z jednej strony, u Marcina Króla mamy głęboką erudycję, dobry styl, solidne myślenie. A u Tomasza Lisa wyświechtane frazesy, wodolejstwo i raczej to jest płyciej niż głębiej. Co jest ukryte w tym słówku prawie? Tomasz Lis proponuje liberalizm na użytek kultury masowej.  W kolorowych magazynach jest coś, co na zachodzie określa się określeniem pop-psychology tzn., że to nie jest taka klasyczna psychologia, tylko takie poradnictwo, jak sobie radzić z życiem emocjonalnym itd. To ma tyle wspólnego z prawdziwą psychologią, ile zamawianie choroby z medycyną. Na podobnej zasadzie  liberalizm Tomasza Lisa ma tyle wspólnego z liberalizmem Marcina Króla, ile popliberalizm ma z liberalizmem solidnym, jako filozofią polityczną. Tomasz Lis produkuje popliberalizm, pisze książki, mówi o tym w radiu i telewizji i jest to solidny produkt kultury masowej, który się rozprzestrzenia w dyskursie.

Marek Cichocki: No tak, ale robi to też w iście amerykańskim stylu. Zresztą autor, jak wiemy długo tam przebywał i prawdopodobnie wiele wzorów stamtąd właśnie sobie przywiózł do kraju. Robi to właśnie w takim amerykańskim stylu kaznodziei telewizyjnego. Na pewno jeżeli ktoś ogląda amerykańską telewizję, to wie o jakiego typu spektaklu tutaj mówimy. Na str. 11 znalazłem taki fragment, który świetnie ilustruje ten typ argumentacji. Tutaj autor przedstawia swój projekt, pt. „Polacy na tak” i mówi, co ten program w sobie zawiera, jakimi zasadami Polacy powinni kierować się, żeby być na tak. A więc:  życzliwość wobec sąsiada, uprzejmość wobec nieznajomych, nieprzypisywanie ludziom z założenia jak najgorszych motywacji, nie doszukiwanie się w czyichś działaniach zwykle nieistniejącego drugiego i trzeciego dna itd. Można dodać: mycie zębów, mycie nóg i używanie dezodorantów. To jest oczywiście absolutnie potrzebne. To jest kredo kaznodziei popliberalizmu.

Dariusz Karłowicz: Panowie sobie stroją żarty, ale sprawa jest bardzo poważna. Sam tytuł wskazuje, że ambicje autora są poważne, „My naród” to jest w końcu nawiązanie bezpośrednie i bardzo wymowne do deklaracji niepodległości „We, the people”. Tymczasem to, co znajdujemy w środku to jest nie tyle program polityczny, ile wielki program przemiany moralnej. To jest właściwie program rewolucji moralnej, tak bym powiedział. Tu chodzi o zmianę polskiej duszy na radosną życzliwą pozytywną, autor pisze „możemy być fajnym społeczeństwem, żyjącym w fajnym kraju”. To jest, można powiedzieć, super program.

Marek Cichocki: Tylko jest jeszcze jeden aspekt, na który chciałbym zwrócić uwagę. Czytając  tę książkę zastanowiłem się, jak ją musi odbierać czytelnik lewicowy w Polsce. Z punktu widzenia lewicowego czytelnika, to to jest tortura i lektura przygnębiająca. Bynajmniej nie z powodów, o których myśmy wcześniej mówili, tylko dlatego właśnie, że tutaj jednocześnie wszystko trzyma się takiego liberalno-konserwatywnego kursu. Tu jest dużo o patriotyzmie, o dumie narodowej, o tym, że trzeba bronić interesów swojego kraju itd. Z punktu widzenia lewicowego czytelnika, można powiedzieć, że to jest lektura bardzo przygnębiająca. I jeszcze jedno, w tej wizji Polski też jest uderzające, w ogóle nie ma Platformy Obywatelskiej. Jest bardzo dużo o PiS, nic o Platformie. Co w przypadku autora, który można powiedzieć, że bardzo wiele swego czasu o PO pisał, jest dosyć zaskakujące. Boże ja się nawet boję pomyśleć, czy się przypadkiem nie rozczarował i czy Donald Tusk nie jest super i nie jest fajny.

Przeczytaj całą rozmowę z programu "Trzeci punkt widzenia"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka