Teologia Polityczna Teologia Polityczna
85
BLOG

Marek Cichocki: Drugie ćwiczenie z podmiotowości

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 8

 

Przywództwo polityczne wymaga nie tylko determinacji, woli zmiany, trzeba je także wyposażyć w „uszy i oczy” – inaczej jest ślepe i bezradne jak szczenię. Tym co pozwala politycznemu przywództwu widzieć rzeczywistość, definiować precyzyjnie faktyczne alternatywy, a tym samym dokonywać świadomych politycznych wyborów, jest niezależna ekspertyza. Bez niej nie może funkcjonować żadne podmiotowe państwo, a każda polityka traci samosterowność i przechodzi w dryf.
 
Chcecie nie dopuścić, aby ktoś posiadał zdolność podmiotowego działania, np. w przestrzeni międzynarodowej, pozbawcie go niezależnej ekspertyzy. Badając polityczny fenomen państwa zależnego Bruce E. Moon juz w latach 80. zwrócił uwagę, że istota uzależnienia polityki słabych podmiotów politycznych przez polityczne, hegemonialne centra nie polega wcale na bezpośrednim wpływie na ich proces podejmowania politycznych decyzji. Wpływ i uzależnienie koncentruje się bowiem na tym wszystkim co poprzedza proces decyzyjny, a więc np. na kształtowaniu i doborze elit lub na przejęciu ekspertyzy. Często hegemon nie może bowiem wprost podważyć demokratycznie legitymizowanego systemu dezycyjnego uzależnionego od siebie państwa, może natomiast poprzez ekspertyzę lub dobór elit wpływać na ostateczny kształt decyzji zachowując jej formalną suwerenność.
 
W okresie postkomunistycznej transformacji, a więc w latach 1989-2005 nie ukształtowała sie w Polsce niezależna ekspertyza. Co ważniejsze także po 2005 roku, w okresie postsolidarności nie stworzono warunków dla jej powstania. Jej brak jest jedną z podstawowych przyczyn podległego charakteru polskiej polityki, szczególnie tej zagranicznej i europejskiej. 
 
W Polsce mamy oczywiście organizacje, ktróre funkcjonują jako ośrodki tworzące polityczną ekspertyzę w dziedzinie polityki zagranicznej lub europejskiej. Nazywane są one think-tankami lub NGOsami. Rzadko jednak faktycznie zasługują na takie miano. Rzut oka na ich źródła finansowania powinien wystarczyć, by zaufanie do produkowanej przez nich ekspertyzy poważnie osłabło. Ośrodki takie jak Demos Europa czy CSM są finansowane głównie przez zagraniczne fundacje polityczne, zagraniczne przedsiębiorstwa lub wprost przez zagraniczne ambasady. Język publiczny w III RP został w znacznym stopniu zdeprawowany, dlatego organizacje takie mogą funkcjonować w powszechnym przekonaniu jako ośrodki eksperckie, chociaż faktycznie są ośrodkami politycznego lub ekonomicznego lobbingu. Nie mam nic przeciwko lobbingowi pod warunkiem, że nie podaje się za ośrodek polskiej, niezależnej ekspertyzy i nie korzysta ze wsparcia administracji państwa. Takie wsparcie z kolei należałoby uznać po prostu za polityczną korupcję.
 
W relacjach dwustronnych prowadzonych przez państwo polskie (np. ze Stanami Zjednoczonymi), lecz jeszcze bardziej w relacjach wielostronnych (np. z innymi państwami w ramach Unii) istnienie niezależnej ekspertyzy stanowi żywotną dla polityki potrzebę. Jest ona niezbędna do wypracowania każdej poważnej strategii negocjacyjnej, przygotowania kryteriów jej sukcesu oraz ewentualnej porażki. Jednym z podstawowych przejawów utraty podmiotowego charakteru polityki państwa jest sytuacja, w której priorytety określające preferowane wybory oraz istotę sukcesu jak i porażki definiowane są przez środowisko zewnętrzne wobec państwa – inne podmioty panstwowe lub gospodarcze. Jest to szczególnie niebezpieczne w takich wielostronnych strukturach jak Unia Europejska, gdzie mamy do czynienia często z relacjami bardzo złożonymi, kiedy jedne państwa poprzez inne państwa lub instytucje supranarodowe wywieraja wpływ na kolejne państwa. Ta złożoność uświadamia konieczność posiadania własnej niezależnej ekspertyzy, która niezależnie od nacisków zewnętrznych może zdefiniować kryteria sukcesu lub porażki polityki rządu. W przeciwnym razie dochodzi zwykle do sytuacji, kiedy premier rządu po powrocie z każdego kolejnego unijnego szczytu oznajmia sukces bez związku z faktycznym stanem rzeczy. Brak niezależnej ekspertyzy czyni taką polityczną hochsztaplerkę całkowicie bezkarną, co deprawuje polityków, którzy korzystają bez ograniczeń z możliwości łatwego medialnego sukcesu bez oglądania się na konsekwencje swych działań dla interesów państwa.
 
Brak niezależnej ekspertyzy, który w praktyce przekłada się na ślepotę oraz podatność władzy politycznej na wpływ, jest konsekwencją braku wsparcia i konkretnych impulsów ze strony instytucji państwa. Wiara, którą podzielali niektórzy w latach 90., w siłę i moc sprawczą sektora pozarządowego, w to, że niezależne ośrodki analizy politycznej będą w wolnej Polsce pojawiać się jak grzyby po deszczu, była absolutną naiwnością. Niezależna ekspertyza nie powstaje bez związku z silnym państwem i podmiotową politykę. Te są nie tylko naturalnym odbiorcą ekspertyzy, ale także gwarantem jej istnienia. Ponieważ ta sfera, jak cały sektor organizacji pozarządowych rozwijała się w ramach ideologii „państwo to nasz naturalny wróg”, dzisiaj w dziedzinie ekspertyzy zamieniła się albo w obcy lobbing polityczno-ekonomiczny, albo funkcjonuje na obrzeżach życia politycznego w formach rachitycznych bez finansowych czy instytucjonalnych gwarancji. Teoretycznie partie polityczne, korzystające od pewngo czasu z potężnej finansowej autonomii mogłyby stać się kreatorami niezależnej ekspertyzy politycznej poprzez wykształcenie własnych politycznych fundacji. Taką ideę, zdaje się, miał Ludwig Dorn, kiedy w jednym z wywiadów mówił o partiach politycznych jako współczesnym, nowoczesnym Księciu. Tak się jednak nie dzieje, skoro zamiast ekspertyzą partie są zainteresowane przede wszystkim propagandą i PR-em. W stosunku do środowiska eksperckiego partie polityczne prowadzą obecnie politykę eksploatacji jak pokazuje to przykład Instytutu Obywatelskiego PO czy losy Ośrodka Studiów Wschodnich. Ten sposób eksploatacji prowadzi do degradacji i tak wątłych zasobów eksperckich w Polsce.
 
Bez wsparcia państwa słabe i zawieszone w próżni ośrodki eksperckie są w zderzeniu z rzeczywistością UE bez szans. Ekspertyza staje się bowiem realną siłą tylko o tyle, jeśli przekłada się na realną politykę. To nie przypadek, że po pięciu latach członkostwa w Unii żadna polska instytucja nie jest szefem konsorcjum realizującego za europejskie pieniądze eksperckiego projektu w np. tak kluczowej politycznie dla nas kwestii jak polityka wschodnia. Przykładem pokazującym naszą słabość może być unijny plan działania dla strategii Morza Bałtyckiego. W jego ramach Unia realizuje dotąd ok. 40 wielkich projektów badawczo-eksperckich. Polska leży nad Bałtykiem, ma tam kilka kluczowych problemów (np. Kaliningrad, gazociąg północny, kilkaset kilometrów linii brzegowej, zagrożenia dla bezpieczeństwa krajów bałtyckich). W żadnym z realizowanych projektów Polska nie istnieje jednak w konsorcjum. Ok. 80% projektów jest realizowanych przez instytucje niemieckie, landowe lub federalne; reszta projektów prowadzonych jest przez Szwedów, Finów i Norwegów. Jeden przez Łotyszów. W ten sposób pozbawiona swych „uszu i oczu” polska polityka staje się fikcją.
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka