Teologia Polityczna Teologia Polityczna
339
BLOG

Marek A. Cichocki: O ostatnich wydarzeniach

Teologia Polityczna Teologia Polityczna Polityka Obserwuj notkę 17

 

Kiedy okazało się, że głównym wodzirejem nocnych ekscesów grupki młodzieży pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu jest niejaki - jak czytam w "Gazecie Polskiej" - Zbigniew S., pseudonim Niemiec, oskarżony o szantażowanie senatora Piesiewicza, skazany na 9 lat więzienia za gwałt i napady z bronią w ręku, zupełnie przestałem się ekscytować atakami na krzyż.

 

Także jakoś artykuły GW o tysięcznych, barwnych tłumach nowoczesnej młodzieży podczas zgromadzenia 9 sierpnia ostudziły moje obawy przed zapateryzacją Polski, bowiem jako żywo widziałem tam może tylko kilkadziesiąt osób naprawdę zaangażowanych w „przywracanie” laickiego charakteru Polski, za to masę gapiów. A kiedy usłyszałem, że polityczni adepci SLD organizują na Placu Konstytucji akcję w obronie konstytucyjnej zasady świeckości państwa, to jednak uznałem, że wszelkie granice absurdu zostały całkiem przekroczone, bo młodzi nawet nie wiedzą, że za symbol swego sprzeciwu obrali konstytucyjne dokonania Stalina i Bieruta.

Jakoś nie mogę przerazić się groźbą zapateryzacji Polski symbolizowaną przez kilka podchmielonych licealistek grających w pobliżu krzyża w piłkę plażową. Ale rozumiem, że „postępowe” media będą to „przełomowe” wydarzenie pompować aż do obrzydliwości.

Szczerze poruszony byłem natomiast tym, że modlącym się pod krzyżem obywatelom tak wielu, tylu słowami, oskarżeniami, pomówieniami i absurdalnymi zarzutami łamania prawa, gotowych było odmówić wszelkich praw, nawet tych konstytucyjnych.

Coś zupełnie innego mogło w ostatnich dniach szczerze zmartwić i zepsuć humor – nowa misja części prawicowych publicystów, którzy tak wiele wysiłku włożyli w to, aby podzielić się z nami swoim rozczarowaniem, ba, sprzeciwem, wobec faktu, że PiS jest PiS-em, a Jarosław Kaczyński Jarosławem Kaczyńskim. Bardzo to przejmujące odkrycie całkiem pochłonęło ich uwagę, tak więc zupełnie nie mieli już czasu zająć się analizowaniem czegokolwiek innego.

To ich obecne zajęcie wydaje mi się zupełnie bezsensowne i niepoważne. PiS pozostanie PiS-em, a Kaczyński Kaczyńskim - nie widzę powodu, aby na siłę ich uszlachetniać i zmieniać, a już szczególnie, wylewając na papier swoje żale. Komu to posłuży, prócz rozładowania własnego, wewnętrznego napięcia? Może to liberalny przeżytek, ale wydawało mi się zawsze, że media (przynajmniej te, które rozumieją jeszcze swoją rolę w demokracji) przede wszystkim powinny zajmować się rządzącymi, a szczególnie, kiedy skupiają w swym ręku pełnię władzy. Nie mam także wrażenia, aby w PO nic ciekawego w ostatnim czasie się nie działo, nic godnego pióra medialnych autorytetów. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że dzieje się bardzo wiele:

Pojawienie się nowego triumwiratu władzy – Komorowski, Schetyna, Tusk, pokazuje, że niekwestionowana dotąd władza tego ostatniego zaczyna blaknąć. Wygląda z resztą, że Tusk powoli zaczyna rozumieć, że pułapka, jaką sam na siebie zastawił, właśnie się zamyka. Musi rozwiązywać coraz to nowe, bieżące problemy, biorąc za nie odpowiedzialność (dziura budżetowa, powódź, Euro 2012, zapaść polskiej armii, kompromitacja śledztwa smoleńskiego), a wywalony przez niego bezceremonialnie z rządu przy okazji afery hazardowej Schetyna (teraz jako Marszałek Sejmu, a więc człowiek, od którego ewentualne sukcesy i porażki rządu bardzo zależą – a przecież miała nim być chyba oddana premierowi minister Kopacz) oświadcza, że należy upublicznić pełen zapis czarnych skrzynek TU-154, że Arabski powinien się wytłumaczyć z przygotowań feralnej wizyty 10 kwietnia i że powodzianie nie powinni pozostawać bez pomocy rządu. Z Kolei Komorowski wyraźnie buduje swoje własne otoczenie bez oglądanie się na Tuska czy Schetynę, reaktywując po latach nową, „lepszą” wersję starej Unii Wolności. Na tym tle rosną w ramach PO lokalne napięcia i sprzeczności interesów (Zdrojewski, Adamowicz, Gowin) a nihilista z Biłgoraju ewidentnie zerwał się ze smyczy i zaczął prowadzić własna grę. Ciekawe dokąd pójdzie – a może to on podejmie sztandar zapateryzacji Polski? To byłoby nawet logiczne.

To wszystko nie jest jednak wcale godne uwagi i blaknie w obliczu dywagacji o tym, że Jarosław Kaczyński nie jest naszym wyśnionym Jarosławem Kaczyńskim. Tuzy prawicowej publicystyki wolą wylewać swoje żale. A mi się zdaje zupełnie coś innego. Skoro „dusza” PiS-u jest tak zatwardziała i niepodatna na te wszystkie zawiedzione westchnienia, to może lepiej zainteresować się losami „duszy” PO. 

 

Marek A. Cichocki

  Dziś na stronie polecamy Wyznania Europaty i komentarz Grzegorza Wszołka. A czytelników felietonów "Mama w pracy" zapraszamy do lektury nowego wpisu.

 

Dołącz do nas na Twitterze

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka