Fredd Fredd
622
BLOG

Sztandar PJN wyprowadzić!

Fredd Fredd Polityka Obserwuj notkę 5

Inicjatywa, której powstanie wielu (w tym piszący te słowa) przyjęło z umiarkowaną, ale jednak nadzieją na ”rozbetonowanie” sceny politycznej, dogorywa w stylu iście kabaretowym. Jeżeli doszukiwać się jakiś pozytywów w powstaniu PJN znajduję tylko jeden: być może skutkiem powstania tej „formacji” będzie, to, że kilka osób, które od szeregu lat nie przepracowały uczciwie choćby dnia będą znów musiały przypomnieć sobie, jak się pracuje poza polityką.  

Spór między „spin doktorem”, a „Kluzicą” można obserwować tylko w jeden sposób, z popcornem i piwem w ręku. Nowa jakość polityki sprowadziła się do kłótni o 15 podpisów (tak, tak, problemem nowej formacji, było to, że „Bielan zabrał listę z 15 podpisami”, pomyślaby ktoś, że zebranie 15 podpisów dla partii aspirującej do 10% poparcia społecznego, to niewielki problem), o kody do strony internetowej. Skutkiem kradzieży podpisów i kodów było spektakularne wyrzucenie Bielana z PJN, której w sensie formalnym nie ma. Nic to, nawet Jarosław Kaczyński (ten dyktator, a fe!), gdy chciał kogoś usunąć z PiS zwoływał ciało statutowe i w zgodzie ze statutem partii dokonywał egzekucji rękami swoich siepaczy oraz Mariusza Błaszczaka. Taki zamordystyczny styl oczywiście nie pasował do nowej formacji, która stanowiła „nową jakość”, tutaj partyjna dintojra wygląda tak, że rano w piaskownicy mała Joasia ogłasza: „dziś się z Bielanem nie bawimy, zły Bielan, zły!”

Twarde pozycjonowanie się w opozycji do opozycji na kanapie u Moniki Olejnik można było od biedy wytłumaczyć wymaganiami cynicznej gry politycznej – nowa partia, aby przetrwać musi wyszarpnąć kawałek tortu podzielonego miedzy dotychczasowych graczy. Tyle, że pomysł sprowadzający się do zapewnienia, że nie są PiSem, a JKR to nie Jarosław i nie Kaczyński w dodatku, delikatnie mówiąc, nie porwał elektoratu. Kiedy zaczęły wychodzić kompromitujące zupełnie informacje o posmoleńskich naradach Poncyliusza z Palikotem, o kolacji Kowala i Bielana z Moniką Olejnik, zrozumiałem emocje Jarosława Kaczyńskiego, który zwyczajnie z takimi ludźmi nie miał ochoty przestawać. Tym bardziej go szanuję, że zdając sobie sprawę, że traci w ten sposób kilka procent w wyborach samorządowych zdecydował się na radykalne działania. Widać, że na dłuższą metę zyskał nie tylko politycznie, ale i jako człowiek szczęśliwy, że nie ogląda wokół siebie twarzy ludzi przedkładających posiłek w towarzystwie MO lub Palikota, nad pamięć jego brata.  

Nie sposób nie napisać o Marku Migalskim. Człowiek ten w kilka miesięcy roztrwonił kilka lat budowania wizerunku uczciwego komentatora i polityka, który przedłożył głoszenie poglądów nad habilitację. Po tym jak został „rozwałkowany” przez Katarynę w związku z drastyczną zmianą poglądów na działalność Mariusza Kamińskiego powinien zrobić sobie samemu przysługę i skorzystać z rady jakiej onegdaj udzielił prezydent Francji Polsce. Twarz miał Pan jedną, zrobił pan z gęby cholewę w stylu iście platformianym. W imię czego? Grzania się ciepełku TVNowskich jupiterów… Naprawdę potrzebował Pan samodzielnie przekonać się, że jupitery grzeją i mikrofony podtykają jedynie wtedy, gdy wali się w PiS jak w bęben, a gdy organizuje się konferencje programowe, to pies z kulawą nogą nie sfilmuje?

Tak oto skompromitowawszy nową formację, zanim nawet zdołała formalnie powstać, skompromitowawszy przy okazji siebie grupa polityków idzie na dno razem z łajbą, któą nazwali nową jakością polityki. Idą na dno wyrywając sobie ster i okładając się po głowach wiosłami. Na zdrowie. Przy królu stoimy i stać będziemy, my blogerska, prawicowa tłuszcza.  

 

Fredd
O mnie Fredd

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka