Jedząc śniadanie słuchałem dziś przez dłuższa chwilę audycji w radiu Zet. Dyskusja miała przebieg taki jak zwykle - przedstawiciele zaprzyjaźnionych partii mogli mówić co chcieli, przedstawiciele opozycji byli przesłuchiwani i mogli co najwyżej odpowiadać na zadawane pytania.
Słuchając tej audycji uśwadomiłem sobie, że w studiu nie ma nikogo, kto mógłby bronić Marszu Niepodległości. Zebrani politycy atakowali się wzajemnie i obwiniali, ale nikt z nich nawet nie był na Marszu Niepodległości.
To pokazuje wyraźnie, że siły wolnościowe, narodowe i konserwatywne, które uczestniczyły w Marszu Niepodległości nie mają w polskim parlamencie swojej reprezentacji! Znaczącej części społeczeństwa nikt nie reprezentuje.
Środowisk wolnościowo-narodowo-konserwatywnych z pewnością nie reprezentuje PiS i jego "przystawki". 11 listopada pokazał to wyraźnie - Jarosław Kaczyński, Paweł Kowal czy Zbigniew Ziobro nie brali udziału w marszu. Nie interesuje ich manifestowanie przewiązania do tradycji i wartości narodowych. Staje się to oczywiste, jeżeli przypomnimy sobie kto w imieniu Polski podpisał Traktat Lizboński.
Może warto zastanowić się dlaczego tak jest? Może czas wreszcie na zjednoczenie wszystkich organizacji po prawej stronie i stworzenie wspólnego ruchu narodowo-konserwatywno-wolnościowego, który będzie w stanie zdobyć kilka mandatów w kolejnych wyborach?
Takie próby były podejmowane wielokrotnie i wielokronie kończyły się porażką. Kto tym razem nie dopuści do zjednoczenia prawej strony sceny politycznej i będzie próbował rozbić to środowisko od wewnątrz? Warto uważnie to obserwować. I pozbyć się lisa z kurnika.
Te wszystkie zadymy robione były po to, żeby przykryć w mediach Marsz Niepodległości. Zauważcie - nikt nie mówi ile osób było na marszu, nikt nie pokazuje maszerujących tysięcy ludzi z biało-czerwonymi flagami.
Władza się nas boi! Ale mam złą wiadomość dla władzy - jest nas znacznie więcej niż było na Marszu Niepodległości.
