Od początku zadaje sobie pytanie "dlaczego głosowanie nad skróceniem kadencji odbędzie się dopiero 7 września"? Jeżeli PiS na prawdę chciałby szybkich wyborów już bylibyśmy po głosowaniach. Nie jesteśmy z jednego powodu: teraz odebrały by one raz na zawsze władze PiSowi.
PiS może marzyć o utrzymaniu władzy tylko w jednym przypadku, kiedy ostatecznie wyeliminuje Leppera i Giertycha z życia publicznego a ich struktury i wyborców wchłonie w 100%. Dochodzą nas słuchy, że PiS rozmawia z pojedynczymi posłami LPR i SO, sondując nastroje.
Jestem pewien, że do głosowań 7 września nie dojdzie. Cel został osiągnięty, wyborów wszyscy są tak pewni, że "dietetycy" zrobią wszytko by przekonać JK do zmiany decyzji, nawet kosztem konfliktu ze swoimi bonzami partyjnymi.
Scenariusz będzie taki, przed 7 września rząd podda sie do dymisji. Wówczas Dorn wrzuca do "lodówki" wnioski o wotum nieufności dla ministrów i o skrócenie kadencji Sejmu, gdyż stają sie merytorycznie nieuzasadnione.
I staje się cud! Sejm znowu wybiera Kaczyńskiego na premiera. Jest większość. Wszytko szczęśliwie się kończy, a salonowi wyznawcy PiSu znowu śmieją się z PO jak przebieranie nóżkami do władzy skończyło się kolejnym upokorzeniem.
