TheDreamySniper TheDreamySniper
620
BLOG

Primum nocere, czyli po pierwsze szKODzić

TheDreamySniper TheDreamySniper Polityka Obserwuj notkę 1

Obserwując ostatnie wydarzenia polityczne można dojść do wniosku, że granice absurdu przekracza się dziś równie łatwo jak te wewnątrz strefy Schengen. Szczerze zatroskani o dobro Ojczyzny obywatele założyli Komitet Obrony Demokracji na wzór legendarnego KOR-u. Oczywiście na Facebooku. Prawdopodobnie w przerwie na wege-lunch w korpo-stołówce, gdzieś między rozkosznie spienioną, sojową latte a lekturą najnowszej Gazety Wyborczej.

Jak wiadomo, pewna (szczególna, bo bardzo często tożsama z równie „szczególnymi” mediami i zwolennikami „szczególnej” opcji politycznej) grupa ludzi regularnie doświadcza różnej maści dysonansów poznawczych. Nie dziwi więc, że owi zaburzeni osobnicy, odwołując się do historii słynnej opozycyjnej organizacji, jednocześnie lekką ręką wycinają z niej szereg głównych postaci. Co dzieje się w ich umęczonych ciągłym napięciem psychicznym umysłach? Spróbujmy to zilustrować... Macierewicz? Naimski? Niewygodni. Ale przecież to tylko nic nieznaczący, szeregowi... Założyciele? Ding! Pierwszy dysonans poznawczy drąży przegrzane zwoje leminżych mózgów. KOR walczył komunistyczną partiokracją? Świetnie – na ambasadorów nawiązującego do niego stowarzyszenia wybierzmy tuzów czerwonego reżimu. Jest dobrze, bo popiera nas redaktor Urban, a gdy zaprzyjaźniony dziennikarz wręczy na wizji opornik Ryszardowi Kaliszowi będzie jeszcze lepiej! Ding! Drugi dysonans wierci tunel wśród przepalonych ekstazą neuronów.

W internecie KOD szybko łapie kolejne „lajki”, jednak rzeczywistość wygląda nieco mniej imponująco... Ktoś przygniecie zniczami rogi symbolicznej chustki, opatrzonej patetycznym napisem „Pogrzeb demokracji”. Co prawda prędzej jeden z warszawskich bezdomnych zbeszcześci ów manifest, tłumiąc nim katar, niż ktokolwiek zatrzyma się nad nim w zadumie, jednak „pomnik” powstał i można zrobić mu fotkę nowym Iphonem. A później szybko wracać do domu, żeby zdążyć na wieczorne Fakty.

„Płakałam przez PiS już dwa razy. Z bezilności. Z bezradności” zwierza się w internecie jedna z członkiń KOD-u. Na szczęście w wyznaniu tym określiła się płciowo, bo jej iście feministyczny wygląd mógłby w tym względzie nasuwać pewne wątpliwości (a wiadomo – w XXI wieku ludzka płciowość może podlegać fluktuacji i jest tematem dosyć drażliwym). Wątpliwości nie budzi natomiast liczba członków KOD-u protestujących przed Sejmem w zimne, grudniowe wieczory – można policzyć ich na palcach obu rąk. Mimo wszystko trzeba docenić ich oddanie sprawie; zamiast oglądać kolorowe seriale i upajać się ciepłą wodą z kranu, ci dzielni członkowie młodzieżówki PO wyszli z mieszkań wieczorem, nie czekając aż siepacze nowej władzy przyjdą po nich rano.

Adam Michnik poświęcił KOD-owym męczennikom kilka wzniosłych peanów w swoim piśmie, a w telewizyjnych stacjach głównego nurtu panują minorowe nastroje. Janina Paradowska wita się ze słuchaczami radia TOK FM słowami: "Póki jeszcze żyjemy, zapraszam na informacje", a w studiu TVP Info grobowym głosem rzeczywistość komentuje resortowa córka o zoologicznym nazwisku. Tak zatroskana, jakby co najmniej wiedziała o czym mówi. Mniej więcej w tym samym czasie, choć na antenie innej stacji, redaktor Morozowski prowadzi wykład o nazistach, jako „demokratycznie wybranej większości” i uśmiecha się czarująco niczym żartowniś, który wyjadłszy dżem paluchem, pusty słoik odkłada z powrotem do lodówki. Słowa takie jak „Hitler”, „nazizm” i „faszyzm” nabierają w ustach arystokracji mainstreamu tak niezwykłej lekkości, że swobodnie latają w te i we wte ponad głowami przerażonych dziennikarzy. Trudno się dziwić, że zainfekowani strachem ludzie tracą rozum. Tak jak rzeczniczka Nowoczesnej, mówiąca, że większy szacunek dla konstytucji miał Jaruzelski niż prezydent Duda. Albo sam Ryszard Petru wspominający: „Był kiedyś w Polsce Sejm Głuchy...” i wpisujący do oświadczenia majątkowego swoje 60-metrowe, warszawskie mieszkanie... Za 100 tys. zł.

Wszystko to jednak blednie w obliczu medialnego tornada, które rozpętano wokół sprawy Trybunału Konstytucyjnego. Otóż, drodzy Państwo, normalność się skończyła (znowu), a PiS (znowu) pogrąża Polskę w ruinie. PiS dokonało „zamachu” na demokrację, mimo że do 6 listopada jedynie 2 na 15 sędziów Trybunału znalazło się tam wskutek rekomendacji PiS, zaś dzień później wszyscy oni mieli już być z nadania PO. Warto też nadmienić, że reklamowany w mediach jako „apolityczny” i „bezstronny” sędzia Rzepliński był w latach 1971-1981 członkiem PZPR, w 2005 roku - kandydatem PO na RPO, a członkiem Trybunału stał się z rekomendacji... Zgadniecie jakiej partii? Podobnie sędzia Kieres – niegdyś kandydat z listy PO do sejmiku dolnośląskiego. Historie podobnych powiązań „niezależnych” sędziów Trybunału można by mnożyć. Nie zmieni to jednak faktu, że gangsterski „skok” na Trybunał w wykonaniu PO, mający pozwolić jej zachować resztkę władzy i blokować reformy nowego rządu, w oczach mainstreamu był co najwyżej tylko „brakiem taktu”. Dzisiaj wszystko zostało wyjaśnione – platformerska ustawa o Trybunale napisana przy pomocy członków Trybunału okazała się zgodna z Konstytucją. Wyrok wydał... Sam Trybunał, jakżeby inaczej. Jednak pewne fragmenty tego postanowienia mogą wprowadzić zamęt w szeregach dawnej koalicji – Trybunał uznał bowiem, że jakkolwiek 3 sędziów powołano wskutek owej ustawy zgodnie z prawem, to wybór dwójki pozostałych łamie Konstytucję. W świetle faktu, że nad treścią tego niefortunnego aktu do końca czuwał Trybunał można pokusić się o pytanie - co teraz będzie z prezesem Rzeplińskim, który przyczynił się do postąpienia wbrew ustawie zasadniczej?...

Nie sposób nie zastanawiać się, czy aby cała ta farsa nie ma służyć za temat zastępczy. Pogrążone w oparach szaleństwa media, zachłystujące się strachem przed nadciągającą zmianą, histerycznie próbują „odczarować” entuzjastyczne wobec nowego rządu sondaże. Po macoszemu traktują wizytę prezydenta w Chinach, sprowadzając ją jedynie do ślizgawki na Wielkim Murze, a nawiązane w jej wyniku sojusze gospodarcze i biznesowe zdają się skutecznie wypierać ze swojej świadomości. Równie trudno doszukać się w wieczornych serwisach informacyjnych wzmianek o będących na ukończeniu pracach nad podatkiem bankowym. Czy chociaż zaplanowanej na przyszły tydzień mobilizacji rządu w kwestii projektu przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego. Albo wracającego do szkół klasycznego kanonu lektur. Nikt nie mówi o projekcie „Rodzinie 500+”, który ma być wprowadzony w życie już w pierwszym kwartale 2016 roku. Nie wspomina się też o takiej drobnostce jak prace resortu sprawiedliwości nad zmianą przepisów dotyczących odbierania rodzicom dzieci z powodu biedy tak, aby przesłanka ekonomiczna nie była w tym procesie decydująca... Wszystkie te informacje okazują się mniej istotne niż pełna łzawych zwrotów akcji telenowela pt. "Trybunał Konstytucyjny". W tym momencie warto przypomnieć sobie pełne nonszalancji, lekceważące słowa jednego z posłów PO, wypowiedziane w reakcji na sprzeciw byłej opozycji wobec samowoli rządu Ewy Kopacz: „Jak będziecie mięli większość to sobie wszystko przegłosujecie”. No to głosują. Skąd więc ten amok?

https://twitter.com/TheDreamySniper

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka