Epoka kamienia łupanego nie skończyła się z braku kamienia i polskie media nie zrobią się lepsze z braku byłych agentów. Lustracja nie poprawi obrazu w telewizji, dziennikarze po 15 marca nie zrobią się mądrzejsi, a reklamodawcy hojniejsi po wejściu w życie ustawy nakazującej składania deklaracji o współpracy ze służbami PRL.
A jednak cezura jest i nasze media nie będą już te co kiedyś. Raz wprowadzony indeks moralnego postępowania wcześniej czy później rozniesie się na inne sfery życia. Bo skoro czytelnik powinien wiedzieć czy komentujący wydarzenia polityczne nie boi się swoich byłych polityczno-agenturalnych mocodawców, to czy dziennikarz komentujący sytuacje firm nie powinien składać deklaracji co do długów karcianych, czy nieobyczajnych zachowań, które mogą się stać podstawą do szantażu. Czy zanim weźmie się za pisanie o wychowaniu młodzieży nie powinien podpisać klauzuli o niewykorzystywaniu nieletnich. W końcu psycholog Samson też pisał i kształtował. Czy nie czulibyśmy się bezpieczniej czytając obok tekstu o nowym modelu Fiata, że autor jeździ swoim i tylko swoim samochodem kupionym bez 8 proc zniżki dla dziennikarzy. A autor recenzji filmowej sam zapłacił za hotel i samolot na premierę. Piszę to w samolocie z Brukseli (płaciło moje wydawnictwo), gdzie na kolacji z eurodeputowanymi o regulacjach UE w sprawie mediów usłyszałem – to kwestia czasu. Albo media same coś zrobią, albo… Oczywiście media nic nie zrobią, jak same nic nie zrobiły z lustracją. Zostaną z czasem zaprowadzone za kołnierz do podpisywania kolejnych deklaracji.
I epoka kamienia łupanego z kolejną falą deklaracji oczywiście się nie skończy. Dziś w przeddzień wprowadzenia ustawy lustracyjnej słyszę ten raczy chód. Redaktorzy tu i ówdzie odczarowujący moralny imperatyw ustawy i deklarujący gotowość przyznania się do współpracy. Po latach tchórzliwego milczenia nagle wychodzą z cienia – i co mi teraz zrobicie. Z dumą, a jakże. Maleszka mógł, mogę i ja maluczki, przypadkowo złapany za jazdę po pijaku po studniówce.
Decyzje podejmować będą wydawcy i naczelni, w takich chwilach przypominający o swojej niezależności. Niektórzy relatywizując winę i kpiąc z całej tej kaczej histerii będą mówić, że cała ta sprawa to gra polityczna. Jak i polityczna, w przekonaniu niektórych, była przed laty nagonka na Samsona. A jednak nikt nie śpieszy dziś drukować rozważań zboczeńca. Skąd w takim razie tyle pobłażania dla denuncjatorów, kapusiów, czy tylko rozklekotanych moralnie mend?