Tomasz Pado Tomasz Pado
85
BLOG

Rzeczywistości równoległe a praworządność

Tomasz Pado Tomasz Pado Polityka Obserwuj notkę 0

Społeczeństwa wyobrażenia o polityce i politykach nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. W zależności od sympatii dla określonej partii politycznej nasze opinie, twierdzenia są obarczone nielogicznością, niestarannością argumentacji, czy po prostu niewiedzą. Spora grupa wyborców reaguje wyłącznie emocjonalnie, wyłączając zdolność racjonalnego oceniania faktów, a to zachęca klasę polityczną do oddziaływania na emocje elektoratu, miast skupiać się na sferze programowej lub ideowej. Jest to system zamknięty, klasa polityczna nie jest idealną emanacją społeczeństwa, ale niewątpliwie nią jest i można zaryzykować twierdzenie, iż jest nią bardziej niż sami sądzimy i niż byśmy chcieli.

Do połowy XX wieku społeczeństwa państw demokratycznych niewiele mogły się dowiedzieć o tzw. kuchni politycznej. Oczywiście historycy raz po raz ujawniali nowe fakty z życia władzy, ale dotyczące postaci już wówczas dawno pochowanych. Społeczeństwo wiedziało niewiele, a państwa funkcjonowały i kapitalizm święcił triumfy. Śpieszę zaznaczyć, iż nie jestem przeciwnikiem prawa obywateli do informacji publicznej, jestem jego zagorzałym orędownikiem, ale społeczeństwo nie musi, a w uzasadnionych przypadkach nie powinno posiadać określonej wiedzy w imię najlepiej pojętego interesu państwa. Przykładem może być sprawa dotyczące ewentualnego przetrzymywania i przesłuchiwania terrorystów na terytorium RP. Gdyby nawet wszystko, co pisały na ten temat zachodnie gazety miało być prawdą, to w interesie państwa Polskiego takie informacje na zawsze powinny pozostać tajne, ergo poza wiedzą społeczeństwa. W takiej sytuacji nie da się zastosować myślenia jednopłaszczyznowego, które nakazywałoby każdemu z osobna i wszystkim razem bezwzględne potępienie rządu polskiego i zapewne także prezydenta. Byłaby to jednak ocena emocjonalna i płytka, na którą może sobie pozwolić osoba odbierająca politykę na poziomie Teleekspresu, czyli bardzo powierzchownie. Hipotetyczne przyznanie się do uplasowania tajnego więzienia na terytorium RP zapewne zaspokoiłoby żądzę wiedzy części społeczeństwa, ale efekty takiego zachowania przyniosłoby niepowetowane straty polskiej polityce zagranicznej.     
W klasycznej doktrynie liberalnej państwo ma zapewnić obywatelom bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne oraz zabezpieczać bezpieczeństwo wolnego rynku. Jednakże nawet w doktrynie liberalnej zasada informowania wszystkich o wszystkim nie jest postulowana. Ograniczenie prawa do informacji publicznej jest logiczne i pożądane, dlatego organy naczelne i służby specjalne posiadają uprawnienie do nadawania klauzul tajności o określonych zakresach utajnienia. Państwo przez swe organy reguluje zakresy przedmiotowe spraw, które powinny pozostać poza wiedzą społeczeństwa. Państwo nie informuje – i nie powinno – publiczność, kiedy decyduje się zlikwidować niebezpieczeństwo ze strony agentury obcego państwa, choć zapewne taka wiadomość była by wielce pożądana. Podobnie sytuacja wygląda, z innymi sprawami które nadano gryf tajności. W praworządnym państwie urzędnik, który nie dochowałby obowiązków związanych z poufnością charakteryzującą jego pracę, natychmiast winien zostać wydalony ze służby w trybie dyscyplinarnym, jednocześnie winno mu się postawić stosowne zarzuty. Nie jest istotne czy tajemnica państwowa dotyczy spraw obronności, postępowań operacyjnych służb czy handlu. Tak się dzieje w państwach o wysokiej kulturze polityczno-prawnej. Praktyka polskiego życia publicznego ukazuje niedostatki młodej demokracji. Afery z politykami w rolach głównych, były, są i będą elementem naszej rzeczywistości. Każdy polityk, urzędnik złapany na pozaprawnym działaniu winien być adekwatnie ukarany zarówno w sensie politycznym jak i prawnym. Jednak w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z aktywnością lub nadaktywnością jednej ze służb wobec określonej partii, musimy z czystego wyrachowania logicznego zastanowić się czy nie zachodzi realny spór polityczny, w który wikłany jest np. rząd.
Jak wspomniałem powyżej wielokroć postrzegamy rzeczywistość pochopnie, a  komunikaty do nas docierające jednostronnie, jednopłaszczyznowo, przywiązując się do z góry złożonej syntezy? Odwołując się w tym miejscu do aktualnej sytuacji politycznej, nietrudno udowodnić powzięte przeze mnie założenie generalne. Otóż wystarczy się wsłuchać w argumentację zwolenników i przeciwników PO dotyczącą afery hazardowej czy afery stoczniowej. Jedni twierdzą, iż za wszystkim stoi szef CBA Mariusz Kamiński i  Jarosław Kaczyński, drudzy zaś bez trudu za wszystko obwiniają Donalda Tuska i grupę cwaniaków z PO.  Takie założenia są obciążone pierworodnym grzechem naiwności i mocno rozbudzonych emocji. Złożenie, iż jedna grupa jest w pełni praworządna a druga w całości traktuje państwo jak prywatne przedsiębiorstwo jest założeniem idealnym, a więc niezachodzącym w środowisku ludzkim. Logicznie rozumując można pokusić się o sformułowanie założenia, iż obie strony mają w części rację a w części nie. Jest to możliwe, jeżeli przyjmiemy, iż celem partii politycznych jest zdobycie i utrzymanie władzy, a w naszym państwie nie mamy wykształconej profesjonalnie służby cywilnej. Jeżeli taki stan uznamy za faktyczny możemy założyć, iż centralne organy publiczne – a szczególności służby specjalne –są i będą podległe interesom poszczególnych partii a nie państwu czy rządowi. W takim krajobrazie nawet najbardziej przyzwoity urzędnik zawsze będzie zakładnikiem środowiska z którego się wywodzi, któremu zawdzięcza swe stanowisko. Tak sformatowany urzędnik może uważać, iż polityczne wykorzystanie faktycznie zaistniałej sprawy np. o charakterze korupcyjnym czy karnym, będzie czynem patriotycznym, ponieważ w konsekwencji może doprowadzić do upadku rządu, który stoi w opozycji do tego, co ów urzędnik uważa za rację stanu. Stąd już tylko jeden krok do działań czysto politycznych, które w gruncie rzeczy wymierzone są w konstytucyjne organy państwa (przecieki materiału operacyjnego do mediów). Z jednej strony CBA można uznać za organ pożyteczny i skuteczny, lecz niekiedy posługujący się kontrowersyjnymi metodami działania, z drugiej strony nie można wykluczyć jego politycznego zaangażowania  w bieżącą politykę. Są to założenia czysto teoretyczne, na podstawie, których nie można wykluczyć politycznego podtekstu sformułowania zarzutów w wobec szefa CBA, choć w tej sprawie wypowie się sąd w wyroku. Jeżeli zatem zarzuty były niezasadne szef CBA wyjdzie z tej potyczki podwójnie wzmocniony, co politycznie przypieczętuje sukces Mariusza Kamińskiego.
Powracając do wątku wiodącego należy podkreślić, iż kary powinni ponieść zarówno bohaterowie afer jak i osoby, które ujawniły tajemnicę państwową. Postrzegając sprawę przez pryzmat dobra państwa, oba typy zachowań są równie naganne. Jeżeli urzędnik służb specjalnych dokonuje samodzielnej oceny, które tajne informacje winny pozostać tajne, a które można wypuścić łamiąc tym samym powszechnie obowiązujące prawo, to ów nie powinien piastować żadnej funkcji publicznej. Nieważne czy podmiotem niedochowującym tajemnicy państwowej byłby premier, szef CBA, czy jeden z członków prezydium sejmu, taka osoba winna w trybie natychmiastowym zostać pozbawiona stanowiska. Jeżeli chcemy zbudować państwo, do którego obywatele będę wykazywać się szacunkiem nie można pozwolić by prawo było stosowane wybiórczo i intencjonalnie. Taki sposób używania prawa jest równie naganny jak jego nieprzestrzeganie i prowadzi do identycznych deformacji systemu polityczno-prawnego i generalnego stosunku obywatela do państwa.
Jeżeli więc wydarzenia kilkunastu minionych dni miałby zostać ujawnione w pełni, obawiam się, iż doszłoby do kompletnego przemeblowania sceny politycznej, w sensie ścisłym. Jeżeli do tego dojdzie, to sądzę, iż z podobnymi przypadkami będziemy mieć do czynienia coraz częściej, i wcale nie ma pewności, iż będzie to oznaczało sanację władzy publicznej.  
Tomasz Pado
O mnie Tomasz Pado

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka