Obserwując codzienne doniesienia z Ukrainy dochodzę do wniosku, że nasz wschodni sąsiad poważnie może obawiać się o swoją niepodleglość. Przychodzi mi na myśl pytanie. Jak długo społeczność międzynarodowa będzie przyzwalać na agresje ze strony Rosji? Czy świat obudzi się
w momencie gdy czołgi rosyjskie będą stały w Kijowie, a Ukraińscy żołnierze będą prowadzeni
w "paradzie hańby", jak dzieje się do w Doniecku?
Czy Ukraina będzie istnieć? Nie wiem, ale odnosze wrażenie, że tak naprawdę nikomu na tym państwie nie zależy. Liczą się interesy z wielkim mocarstwem. Przykre to wszystko, mając
w pamięci tragiczną historie XX wieku w Europie.