Obrońcy Lecha Wałęsy lubią mówić o chrześcijańskim miłosierdziu. Otóż wcale coś takiego nie jest bezwzględne. To też ma pewne warunki.
Katolik może uzyskać rozgrzeszenie na drodze sakramentu pokuty. Spowiada się ze swoich grzechów, a w zamian dostaje rozgrzesznie. Tak sprawę widzą laicy, tymczasem dla każdego świadomego katolika (teoretycznie dla każdego, kto w podstawóce przystąpił do pierwszej komunii) sprawa jest bardziej skomplikowana. Sakrament pokuty ma 5 warunków, aby był ważny. Są to:
1. Rachunek sumienia
2. Żal za grzechy
3. Mocne postanowienie poprawy
4. Szczera spowiedź
5. Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu
Moja znajoma mająca tylko ślub cywilny nie może brać udziału w sakramencie eucharystii, ponieważ żyje w grzechu. Warunek 3. nie jest spełniony - ona wie, że dalej będzie żyć w niesakramentalnym związku, więc nie może dostać rozgrzeszenia. A jako taka nie może przystępować do komunii.
Lech Wałęsa nie spełnił żadnego z tych warunków. Woli trwać w kłamstwie, nigdy nie okazywał żalu za to co zrobił (a jedynie wielką miłość własną), nigdy poważnie się nie przyznał. A osoby, które skrzywdził swoimi donosami, mimo, że ma pieniądze by ich chociaż finansowo wynagrodzić, woli wyzywać.
Ja nie muszę wybaczać Lechowi Wałęsie. Nie na mnie donosił, nie mnie skrzywdził. Ale gdyby tak było - nie wybaczyłbym mu.
Nikt nie może wymagać, żebyśmy byli bardziej miłosierni niż Bóg.
