Kiedy pan Fiala jak zwykle błąkał sie ulicami starannie przepatrując kosze na śmieci, zaczęło padać. Zmarkotniał: zaraz zamokną niedopałki.
Wtrząsnął nim dreszcz. Rozejrał sie i zauważył,że do potężnej, starej kamienicy pośpiesznie wchodzą ludzie.
Przyłączył się. W bramie zapytał siebie: po co tam iść, zaraz wyrzucą. Szedł jednak dalej, bowiem zobaczył,że ludzie obok podobni są do niego. Niektórzy mieli siwe brody, ubrani byli skromnie.
W szatni, jak oni, oddał jesionkę. - Oj, panie profesorze! - szatniarka pogroziła palcem - trzeba natychmiast myśleć o nowym płaszczu. Uczeni, ci uczeni... Czy pan nie zauważył, że idzie zima?!
Z inymi wszedł schodami na trzecie piętro, gdzie wisiał napis "Sala konferencyjna". Usiadł i dostrzegł, że z tyłu na stolikach czekają ciastka, a obok termosy z napojami. Dlaczego - zdziwił sie - nie leżą papierosy?
Prelegent mówił o wykopaliskach. O miastach i osadach, dziś pogrzebanych w piaskach Egiptu. Odkrywa się ruiny fundamentów z cegły zrobionej z mułu. Cegły, kafelki i kamienie. To wszystko odkopuje dosłownie cały świat. Amerykanie i Anglicy. Francuzi i Holendrzy. Włosi, Polacy, Niemcy. Tysiące robotników pracuje w delcie Nilu. Mówca pokazał na ekranie fragment kafelka.
- To Stare Państwo! - wołał. -To moje, moje - mówił miłośnie, czule - najlepsze znalezisko. Warto więc było - żartował?, mówił serio? - urodzić się i żyć! Więc nie na darmo - entuzjazmował się - w bólach rodzila mnie przed laty matka!
Fiala osłupiał. Czemu ten pan tak sie rozczula? I u mnie, w mojej norze, też są kafelki. Nie wszystkie jeszcze spadły. Pies z kulawą nogą nie zajrzy, by je badać. Co tam kafelki! - zatrząsł sie w środku. - Przecież i ja nikogo nie obchodzę.
Wtem poczuł ciepło. Będą się mną zajmować! Wystarczy tylko umrzeć. I jeszcze trzeba, by dom się rozpadł w gruzy, i trzeba czasu, by gruzy przysypała ziemia. Wtedy przybędą. Amerykanie i Anglicy, Holendrzy, Włosi i Francuzi. U licha - uśmiechnął sie - może Chińczycy?
Choć wyklad jeszcze trwal, opuścił salę. Obejdzie sie bez ciastek, pomyślał mijając stolik z poczęstunkiem.
- Niech pan pamięta, profesorze, o nowym płaszczu! - przy wejściu rzuciła szatniarka, starsza pani.
Wrócił do siebie. Wziął gwóźdż. Na deskach podłogowych, na ścianach, na kafelkach rył wszędzie napis "Fiala".