Do kogo nam bliżej, pośród narodów tak okalających naszą granicę, jak i tych, które stanowią wspólną europejską rodzinę? Pewnie odpowiedzi jest wiele, jak historii z tym tematem związanych doświadczeń z nich płynących.
Ostatnio wdałam się w pogawędkę na ten temat z osobą przypadkową, przy okazji badania gustów różnych grup naszego społeczeństwa, co przynosi niekiedy zaskakujące efekty, bo proszę sobie wyobrazić, jak w ciągu kilku minut można przejść od zagadnień związanych z autorską biżuterią, do zagadnień tak drażliwych, jak nasze sąsiedztwo – oczywiście w znaczeniu geopolitycznym, nie tym zza ściany. Niekiedy w takich okazjach daję się podpuścić, ale częściej zbieram koloryt opinii różnych środowisk. Teraz, kiedy okres wakacji zwabił do stolicy liczne rzesze turystów, a wielu zza wschodniej granicy pracuję tu i mieszka, ciekawie jest się zastanowić nad zmianą mentalności – tej manifestowanej oficjalnie i widzianej gołym okiem.
Otóż, proszę sobie wyobrazić, że pamięć historyczna, związana z latami posiadania wielkiego brata, uzbrojonego w sierp i młót czkawką odbija się wielu z nas. Pamiętamy jak to było w gospodarce i na różnych płaszczyznach, obrosłych niejednym dowcipem. Dzisiaj sytuacja się zmieniła na tyle, że mijając na ulicy tłum, słyszymy tak angielski język, jak i rosyjski, podobnie jak wiele innych. Z tym, że rosyjski, który był obowiązkowym w szkole i nie koniecznie lubianym – w zależności od nauczyciela – tak teraz jest często poszukiwanym, choćby dla kontaktów handlowych. Będąc na targach technologicznych zeszłego roku, organizowanych przez Politechnikę Warszawską, mogłam zauważyć, że pomimo zmiany ustroju i wielu perturbacji, Rosja jest ciekawym partnerem pod tym względem, mającym wiele do zaoferowania.
Czy w takiej sytuacji możemy żyć historią i martyrologią ? Państwa EU dały przykład, jak to jest z solidarnością: Państwa nie mają przyjaciół, ani wrogów – państwa mają interesy. Czy mamy być tylko kalendarzem historii, którą wykorzystuje się dla partykularnych interesów niektórych grup? Polityka polityką, a jabłka, podobnie jak i wiele produktów wyprodukowanych u nas, pomimo gromkich pohukiwań trafiają na rosyjski rynek. Jak wielu z nas zatrudnia pracowników zza wschodniej granicy ?
Pewnie, dawnymi czasy, kiedy Pewex był obiektem dostarczającym luksusowe towary na rynek – dla wyciągnięcia zarobionych, czy przysłanych z eldorado dewiz, ugruntowało się twierdzenie, że po tamtej dewizowej stronie wszystko jest super i na medal, budując na wzór i podobieństwo - nasze polskie gospodarstwo. Czy wszystko co ściągnięte dało się dopasować do naszej rzeczywistości?
Każdy ma na ten temat swoje obserwacje. Ja wiem jedno: Eden ma tak awers, jak i rewers. Czy ja sama jestem tyle za. Jak i przeciw: jak na drodze, czujności nigdy za wiele.