trescharchi trescharchi
881
BLOG

Fatalnie chroniony prezydent Komorowski.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 39

 

W specjalnym raporcie opublikowanym po incydencie w Łucku (lipiec br.) Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przyznało, że w szkoleniu i niektórych procedurach BOR-u pojawiły się błędy mogące mieć wpływ na bezpieczeństwo chronionych osób. Nie wyciągnięto jednak żadnych konsekwencji personalnych. Zapowiedziano jedynie wdrożenie programu naprawczego.

Miesiąc później prezydent Komorowski pojawia się na święcie Wojska Polskiego. W planach imprezy jest między innymi defilada grup rekonstrukcyjnych. I pasjonaci wojska z takich grup zaczynają mówić w mediach. Oto do prezydenta można podejść praktycznie „pod nos”. Ochrony nie ma właściwie żadnej. Część z ponad stu osób (!) z grup rekonstrukcyjnych nie przechodzi żadnej kontroli – a maszerują przed prezydentem, premierem, marszałkami Sejmu i Senatu.

Przed godziną szóstą rano w dniu święta na terenie zbiórki pojawiają się pierwsi uczestnicy parady. Tam, w jednostce wojskowej, podstarzały ochroniarz sprawdza zgodność podawanych nazwisk z tymi widniejącymi na liście. No tak, ale sprawdza wyłącznie „na gębę” nie żądając żadnych dokumentów tożsamości. Nikt nie trudzi się przeprowadzeniem kontroli pirotechnicznej. Siłą rzeczy mnóstwo ludzi z grup rekonstrukcyjnych ma różnego rodzaju broń, od białej po palną. I tutaj również nikogo nie obchodzi, czy broń jest sprawna czy jest jedynie rekwizytem. Grupy przechodzą w Aleje Ujazdowskie i w południe maszerują przed najważniejszymi osobami w Polsce. Jak twierdzą, w kieszeniach mogli mieć dosłownie wszystko.

BOR mówi dziennikarzom, że za kontrolę odpowiadała żandarmeria wojskowa, skoro rzecz działa się na terenie jednostki wojskowej. Żandarmeria odpowiada, że od szóstej rano przy wejściu do jednostki stał człowiek który zna wszystkich ze środowiska grup rekonstrukcyjnych (fenomenalna pamięć do twarzy, gratulacje) – nie wspominają jednak o ludziach, którzy dostali się do środka przed szóstą, a tych też miało być sporo. BOR twierdzi też, że uczestników i obserwatorów parady wpuszczano przez trzy specjalne rękawy wpustowe, ale jest pewien szkopuł: przez rękawy nie przechodzili pasjonaci z grup rekonstrukcyjnych. Oni szli od Agrykoli, i BOR nie zwraca na nich uwagi, wychodząc z założenia że są skontrolowani przez wojsko. Żandarmeria twierdzi, że o swoich dokładnych poczynaniach może poinformować w późniejszym terminie, ale dodaje bardzo ważne zdanie: zabezpieczamy żołnierzy służby czynnej i ich sprzęt, nie cywilów spoza wojska.

Bądź tu człowieku mądry. Gdyby był to pierwszy taki wypadek, można by go zrzucić na karb wypadku przy pracy. Ale dwie wpadki BOR w przeciągu jednego miesiąca (w tym jedna gigantyczna, bo powstał kontakt fizyczny napastnika z ochranianym obiektem) to już rzecz zastanawiająca. Nie ma prawa zdarzyć się sytuacja, w której przed obliczem premiera i prezydenta defilują anonimowi, niesprawdzeni ludzie mający w zanadrzu każdą broń do wyboru i do koloru. Rażący brak profesjonalizmu. To trzeba jak najszybciej zmienić, zredefiniować stosunki panujące w BOR, może przez wprowadzenie doń nowej krwi na kierownicze stanowiska. Obecny układ, odziedziczony przez aktualnego szefa po niesławnym (i wciąż opłacanym z państwowej kiesy) generale Janickim nie zdał egzaminu. Nie bez znaczenia jest też absolutna niefrasobliwość prezydenta Komorowskiego – wypadek z jajkiem to przynajmniej w 50 procentach również jego wina.

A najgorsze jest to, że o Łucku usłyszeliśmy, bo zdarzył się incydent. O święcie Wojska Polskiego usłyszeliśmy, bo rzecz działa się w kraju i ktoś chciał o tym opowiedzieć. Ile takich sytuacji zdarza się podczas licznych wizyt, pewnie nigdy się nie dowiemy.


trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka