trescharchi trescharchi
637
BLOG

A we Francji coraz gorzej.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 11

 

Drugi kwartał z rzędu francuski produkt narodowy brutto zmniejszył się o 0,2 procent. Lista nazwisk wybierających ucieczkę przed ojczystym fiskusem jest imponująca. Jean-Michel Jarre, Bernard Arnault, Jean Reno, Christian Clavier, Gerard „zamienił stryjek siekierkę na kijek” Depardieu. Dane francuskiego MSZ mówią o wyjeździe na stałe niemal 3600 osób podlegających podatkowi od wielkich fortun. Ale najsławniejsi to tylko wierzchołek góry lodowej. Nad Sekwaną zaczyna brakować właścicieli dobrze prosperujących firm, ludzi napędzających tamtejszą gospodarkę, ludzi z dobrymi pomysłami i niezbędną energią do zmian. Ci którzy (jeszcze) zostali, tęsknym wzrokiem spoglądają na Szwajcarię, Belgię, Luksemburg i Holandię.

Anglicy nie byliby Anglikami, gdyby całej sytuacji nie wykorzystali, okraszając to przy okazji złośliwościami pod adresem Francji. Mer Londynu porównuje politykę fiskalną prezydenta Hollande’a do najgorszej tyranii od czasów rewolucji 1789 roku. Premier David Cameron zapowiada rozścielenie czerwonego dywanu dla przedsiębiorców decydujących się opuścić swój kraj. Za granicą mieszka już 1,6 miliona Francuzów, co dla tamtejszej gospodarki oznacza straty rzędu 85 milionów euro, a dla fiskusa – nawet 4 miliardów euro. Ponad 80 procent absolwentów wyższych uczelni chce pracować poza Francją. Młodzi ludzie coraz częściej głoszą, że system edukacji jest skostniały, nieprzystosowany do dzisiejszego świata, a perspektywy coraz gorsze – bo jeśli odniesiesz sukces, w oczach własnego państwa stajesz się automatycznie pulchną owieczką do natychmiastowego przystrzyżenia.

Może byłoby to do przełknięcia, gdyby rząd prezydenta Hollande’a przypominał żonę Cezara. Tymczasem minister budżetu, potępiający wszystkich emigrantów fiskalnych i wprost zarzucający im brak patriotyzmu „zapomniał” o swoim tajnym koncie w szwajcarskim banku, gdzie w całkowitym spokoju od francuskich podatków spoczywało niemal 700 tysięcy euro. Francois Hollande musiał przełknąć gorzką pigułkę – Rada Konstytucyjna okroiła jego projekt 75 procentowego podatku dla milionerów – ale nie potrafi Francuzom zaproponować niczego w zamian. W Pałacu Elizejskim nie ma żadnego pomysłu na ożywienie gospodarki; jak gdyby wszyscy podwładni prezydenta uparli się, by zamiast walczyć z recesją coraz bardziej dzielić społeczeństwo. Co więcej, pierwszy polityk Francji tak bardzo zaplątał się w swoim reformatorskim zapale, że praktycznie uniemożliwił sobie walkę o drugą kadencję. Bo któż mu nagle uwierzy, gdy w czasie przyszłej kampanii będzie mozolnie odkręcał wszystkie złe decyzje, wprowadzając przy okazji chaos do gospodarki i życia społecznego? Ilu wielkich przedsiębiorców (o ile jeszcze jacyś się ostaną) zechce poprzeć starania Hollande’a o drugą kadencję, skoro przegonił z kraju tylu kolegów po fachu, że nawet o partnera do cotygodniowego golfa coraz trudniej?

Pewien paryski przedsiębiorca podsumował dotychczasowe rządy prezydenta w wyjątkowo trafnych słowach: kiedyś na spotkaniach zastanawialiśmy się głównie jak przezwyciężać kryzys. Dziś zastanawiamy się tylko, dokąd wyjechać.
trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka