trescharchi trescharchi
697
BLOG

Bartosz Arłukowicz w dziecięcym hospicjum.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 21

 

Minister Arłukowicz z poważną miną trzyma za rękę leżące dziecko. Obrazki z wizyty ministra i kandydata PO-PSL w podkarpackich wyborach do Senatu Mariusza Kawy obiegły media i zbulwersowały Prawo i Sprawiedliwość. Myślę, że powinny zbulwersować każdego przyzwoitego człowieka. Nie mam nic przeciwko temu że minister zdrowia odwiedza hospicja i szpitale. To należy do jego obowiązków.

Jestem pewien że współczucie Arłukowicza dla śmiertelnie chorych dzieciaków jest prawdziwe. Mam jednak do niego pretensje za hipokryzję. Oto człowiek, który wespół z Donaldem Tuskiem wyjątkowo cynicznie i instrumentalnie potraktował „wykluczonych” jako środek do umocowania swojej osoby w rządzie, nagle daje się fotografować w towarzystwie umierających najmłodszych. Bierze je na ręce w otoczeniu fotoreporterów, po czym zapomina o rzeszowskim hospicjum zaraz po przyjeździe do Warszawy. Człowiek, który jest osobiście odpowiedzialny za fatalny stan polskiej służby zdrowia. Za dramaty tysięcy ludzi, którym państwo nie potrafi pomóc w walce z ciężkimi schorzeniami. Za zamieszanie z listami leków, wprowadzające niepotrzebną nerwowość dla wyczerpanych chorobami pacjentów. Za upokarzające traktowanie chorych przez NFZ.

Obecność Mariusza Kawy niestety potwierdza, że chodzi głównie o politykę.
O ocieplenie wizerunku kandydata do Senatu, bo przecież obrazki z chorymi dziećmi zawsze trafiają do serc wyborców. Nie przekonuje mnie tłumaczenie Kawy, że jako radny sejmiku wojewódzkiego chciał się od ministra dowiedzieć co rząd robi w sprawie hospicjów dla dzieci. Takie rzeczy załatwia się na piśmie, nie na miejscu, w hospicjum – bo też co Arłukowicz może lekarzom i rodzicom małych pacjentów powiedzieć? Szanuję trud radnego Kawy, który wespół z małżonką wychowuje niepełnosprawne dziecko. Skoro twierdzi, że takie widoki jak te w hospicjum nie są mu obce, to ja mu wierzę, chociaż jego możliwości poprawy sytuacji są znikome – jeden radny wojewódzki niewiele znaczy. Nie spotkałem się również z sytuacją, żeby minister Rzeczpospolitej przyjeżdżał do jakiegoś województwa by pokonferować o planie naprawczym dla takich placówek z (z całym szacunkiem) zwykłym, szeregowym radnym.

Marzy mi się sytuacja, w której minister – choćby nawet i z Mariuszem Kawą – odwiedza hospicjum, uprzejmie prosząc dziennikarzy o pozostanie na zewnątrz. To nie jest dobre miejsce do robienia zamieszania, do strzelania fleszy, do cykania ckliwych fotek. Intencje Mariusza Kawy rozumiem. Zgody Bartosza Arłukowicza (lekarza!) na instrumentalne traktowanie chorych dzieciaków nie rozumiem i nie akceptuję. Nie tędy droga. Zachowajmy jakieś minimalne standardy w polityce.
trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka