trescharchi trescharchi
2456
BLOG

Katecheza nie może być obowiązkowa.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 197

 

Prymas Kowalczyk na zakończenie swojej posługi – o ile papież przyjmie jego rezygnację z urzędu – zdetonował jeszcze jedną bombę. Niektórym środowiskom bardzo się spodobał wywiad arcybiskupa dla „Rzeczypospolitej”, zwłaszcza pochwały dla p. prezydent Gronkiewicz – Waltz czy przypomnienie opozycji parlamentarnej, że nawet w krytyce warto być konstruktywnym i współpracować z rządem przy fundamentalnych dla państwa kwestiach. Niestety, prymas nie dał się łatwo zapędzić do zagródki w której spokojnie spoczywają już dyżurni komentatorzy spraw kościelnych i wszystkich innych dla wielkich mediów – księża Lemański i Boniecki, ojciec Mądel. Oczywiście akurat w wypadku powyższych nazwisk na moment zapominamy o postulacie (ba, żądaniu!) nie mieszania się ludzi kościoła do polityki i spraw publicznych. Oni komentować mogą, ależ jak najbardziej. Taki wyjąteczek.

Zatem arcybiskup Kowalczyk zrobił tym wszystkim miłośnikom „nowoczesnego kościoła” przykrą niespodziankę. Już mieli go na widelcu, już chcieli ulepić na swoją modłę, a tu klops. Prymas zabrał stanowczy głos w sprawie obowiązkowej katechezy w polskich szkołach. Religia zdaniem xs. Kowalczyka musi być obowiązkiem, bowiem „jeśli uczeń ma opuszczać szkołę z wykształceniem ogólnym, to w tym wykształceniu nie może zabraknąć wiedzy na temat religii i kultury chrześcijańskiej, wśród której wyrósł”.

Trudno mi się z tym zdaniem prymasa zgodzić. Popełnia powszechny błąd polskiego kleru, nie zauważającego, że przymus i obowiązek – zwłaszcza wśród młodzieży – nigdy nie jest kluczem do sukcesu. Prymas nie wie (w co wątpię) lub wiedzieć nie chce, że seminaria duchowne oprócz świetnych księży wypuszczają też osoby kompletnie nieprzygotowane do pracy duszpasterskiej. Obowiązkowa religia? No to cóż, statystycznie rzecz biorąc i tacy nieprzygotowani musieliby trafiać (już trafiają) do szkół, dając owoce odwrotne do zamierzonych – obrzydzając kościół i wiarę.

Prymas, co boli mnie szczególnie, tak chętnie zabiera głos w sprawie bieżącej polityki, a nie potrafi zdobyć się na odważną krytykę polskiego systemu edukacyjnego; w końcu wiedzę na temat religii i kultury chrześcijańskiej bez większego problemu mogą przygotować dla młodzieży na przykład historycy. Zrobią to nawet lepiej niż księża, bo obiektywniej, uwzględniając wszystkie konteksty historyczne – choćby te towarzyszące reformacji. A lekcji historii jest w szkołach coraz mniej. Na to prymas uwagi nie zwraca, chociaż musi zdawać sobie sprawę, że byłoby to rozwiązanie lepsze i owocniejsze dla młodzieży niż dotychczasowa alternatywa dla religii, czyli nudne i jałowe lekcje tak zwanej „etyki”.

Pojąć nie mogę, dlaczego kościół nie chce w tej sprawie grać w otwarte karty, zwane też grą w „policzmy się”. Dlaczego lekcje religii nie mogą być prowadzone przez wyselekcjonowanych przez kurię księży w salkach parafialnych. Dlaczego nie może tam przychodzić ten, kto rzeczywiście chce. Na chłopski rozum, więcej wyniesie z takiej katechezy niż w szkole, otoczony przez znudzonych rówieśników. Zmuszanie dzieciaków do obowiązkowego wysłuchiwania o czymś, co może ich nie interesować – to bardzo nie w porządku, księże prymasie.


trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka