Wesoły Troll Wania Wesoły Troll Wania
521
BLOG

Trolle wszystkich blogów, łączcie się!

Wesoły Troll Wania Wesoły Troll Wania Rozmaitości Obserwuj notkę 6

PIERWOTNIE NIE MIAŁEM ZAMIARU ZAKŁADAĆ BLOGA, AKTYWNOŚĆ NA s24 TRAKTUJĄC NIE W PEŁNI POWAŻNIE, TRAFIAŁO MI DO PRZEKONANIA PODEJŚCIE, PREZENTOWANE PRZEZ JEDNEGO Z NAJAKTYWNIEJSZYCH BLOGERÓW - SOWIŃCA.

Do zmiany decyzji skłonili mnie banerzy, czyli blogerzy, odznaczający się nadzwyczajną łatwością banowania komentatorów, nie afirmujących w pełni ich poglądów.

O ile szanuję przy tym prawo każdego Gospodarza do usuwania ze swego bloga niechcianych gości, a nawet tworzenia z niego towarzystwa chwalców i klakierów, o tyle przejawem poważnych deficytów kulturalnych jest prowadzenie przez banującego "polemiki" na swoim blogu z zablokowanym uprzednio komentatorem. A takie sytuacje mnie niedawno spotkały.

Na swój blog zapraszam wszystkich, także (a może - przede wszystkim) trolle, wszak nudny i bezbarwny byłby bez nich Internet. O doniosłej roli niesłusznie lekceważonych i nie darzonych należnym szacunkiem trolli napiszę oddzielną notkę. Nie zapraszam natomiast komentatorów, wszystko jedno, będących czy nie będących trollami, którym obca jest kultura dyskusji.

A póki co - zapraszam do dysputy na temat, zapoczątkowany w sposób nader jednostrony przez blogera (blogiera?) seamana, który opublikował niedawno notkę o gwałtach żołnierzy Armii Czerwonej. Ponieważ nieśmiała próba zwrócenia tam uwagi na analogiczne praktyki żołnierzy US Army w wyzwolonej przez nich Francji lat 1944-45 (co nikogo nie usprawiedliwia, ale przeczy wyjątkowości zjawiska) spotkała się z reakcją w postaci bana, połączonego z uwagą o szkodliwych jakoby skutkach nadużywania samogonu przeze mnie - poniżej, dla widzących jednoocznie, wklejam tekst źródłowy.

Zaś wszystkich, odwiedzających po raz pierwszy ten blog - a zwłaszcza morjaków, witam tradycyjną szklaneczką samogonu, wznosząc toast: "niechaj ten łyk palącego trunku przyniesie wszystkim odprężenie i da dystans, konieczny do oceny wszystkich sytuacji, zdarzeń i ludzi ! na zdrowie! "



A oto zapowiedziany tekst:

Wyzwalając Francję spod okupacji hiitlerowskiej, żołnierze USA mieli się dopuszczać gwałtów i licznych rabunków, twierdzi profesor Roberts ze stanu Wisconsin - pisze Kazimierz Sikorski.

O tym, że żołnierze Armii Czerwonej dopuszczali się licznych gwałtów na niemieckich kobietach, było już wiadomo od bardzo dawna. Teraz jednak cień padł na amerykańskich żołnierzy, którzy po wkroczeniu na ziemie francuskie pod koniec II wojny światowej traktowali tamtejsze kobiety jak zdobycz wojenną - wiele z nich zostało zgwałconych, a próby ukarania winnych tych czynów były nieudolne.

Amerykańska profesor w Wisconsin swoją książką "Co żołnierze robią" włożyła kij w mrowisko, opisuje bowiem nieznaną do tej pory stronę zachowania się tych, którzy mieli mieszkańcom Francji przynieść upragnioną wolność od nazistów.

Kiedy zgwałcone kobiety informowały o tym amerykańskich oficerów, ci zarządzali w garnizonach konfrontację.

Najczęściej wyglądało to tak, że przed batalionem czarnoskórych żołnierzy stawiano ofiarę gwałtu i kazano rozpoznać gwałciciela. Zazwyczaj kończyło się to tym, że kobiety z takiej konfrontacji uciekały z płaczem.

Obok radosnych miesięcy po lądowaniu w Normandii, kiedy to mieszkańcy wyzwalanych kolejnych skrawków francuskiej ziemi rzucali się w ramiona wyzwolicielom, wiele starszych kobiet traktuje do dziś tamten czas jako koszmar, i to z winy wyzwolicieli. Poza gwałtami - jak opisuje Roberts - żołnierze armii USA dopuszczali się też wielu pospolitych rabunków, ale gwałty były najbardziej czarną stroną ich pobytu we Francji pod koniec wojny.

- Moja książka ma obalić mit, jaki do tej pory pokutował, iż zachowanie się wyzwolicieli we Francji było dobre, tak jednak nie było - mówi profesor Roberts i dodaje, że amerykańscy żołnierze uprawiali seks w każdym miejscu i z każdą kobietą.
Jak opisuje w swoje pracy, takie skandaliczne zachowania Amerykanów były normą w miastach Le Havre i Cherbourg.
- Kobiety, w tym mężatki, padały ofiarą gwałtów, władze miejscowe zasypywane były informacjami i raportami o kolejnych takich aktach - dodaje Roberts.

W Le Havre sytuacja stała się w pewnej chwili tak dramatyczna, iż mieszkańcy napisali specjalną petycję do burmistrza miasta, by ich bronił przed Amerykanami.

"Jesteśmy atakowani, gwałceni, okradani" - napisał jeden z mieszkańców tego miasta.

Burmistrz Le Havre Pierre Voisin pod naciskiem tych skarg napisał do amerykańskiego pułkownika Thomasa Weeda, twierdząc, że życie w mieście, w którym szaleją złodzieje i gwałciciele, jest nie do wytrzymania. Prosił Amerykanina, by zapanował nad swoimi podopiecznymi.

Z zachowanych dokumentów wynika, że o dokonanie gwałtów oskarżono 152 amerykańskich żołnierzy, z czego 130 to czarnoskórzy. Ale dokładnej skali zjawiska pewnie już nigdy nie poznamy.

- Spodziewaliśmy się po nich [Amerykanach - red.] wyzwolicieli, przyjaciół, tymczasem spotkaliśmy się z niesamowitą arogancją oraz zachowaniem zdobywców - żalił się na amerykańskich żołnierzy jeden z właścicieli kawiarni w Le Havre.

Za: Polska Times z 04.96.2013r.  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości