Pan Kalisz twierdzi, ze w polskim prawie obowiazuje zasada mowiaca, ze dowod przestepstwa zdobyty drogą nielegalną nie moze byc podstawa oskarzenia.
Ciekawi mnie to, poniewaz w wielu filmach amerykanskich, dotykajacych prawa w USA, czesto pojawiaja sie tego typu sceny i jako widzowie wiemy, ze tak jest, ze sedzia odrzuca wszystko, co budzi watpliwosci co do sposobu pozyskania, albo cos, co nie zostalo ujawnione drugiej stronie. Rowniez widzimy jak prokuratura dogaduje sie z oskarzonym co do przyznawania sie do winy (przez co proces jest krotszy), ale co skutkuje czesto mniejszym wyrokiem. To Hollywood i prawo w USA jakie znamy z filmow zza oceanu.
Czy w Polsce prokuratura i sądy dzialaja jak w USA, to znaczy ze nasz kodeks prawny jest az tak zblizony do amerykanskiego, czy jest to 'wishful thinking' prawnikow w Polsce? Podobnie jest z precedensem, ktory silnie osadzony jest w prawie anglosaskim, natomiast w Polsce najwazniejszy byl zawsze kodeks, a nie precedens. Przeciez zaden sąd w Polsce nie jest zobowiazany do takiej samej interpretacji prawa (niestety interpretacji a nie stosowania), jak inny sąd, i wszyscy znamy to z polskich realiow.
Poza tym, czy interpretacja wydarzen, dowodow i interpretacja prawa przez prokurature jest nieppodwazalna? Widzimy na codzien jakie razace pomyłki czynione sa przez prokurature, albo jak dowolnie i roznie prawo jest interpretowane na korzysc lub na niekorzysc osob podlegajacych sledztwu, chociaz okolicznosci sprawy sa czesto podobne - chociazby w sprawach wypadkow drogowych.
Czy naprawde dowod, powiezmy w sprawie przestepstwa, zdobyty poprzez nielegalne nagranie, bedzie przez polski sąd orzucony?? Bo prokuratura wystepuje tu jako sąd w pierwszym rzedzie.
Jak wiec to wyglada wedlug obowiazujacych przepisow w Polsce?
PS. Prosze nie odsylac mnie o studiowania przepisow i kodeksow prawnych, tylko jesli ktos wie, powiedziec po prostu jak jest. W skrocie i łopatologicznie.