tsole tsole
37
BLOG

Dlaczego zawierzenie

tsole tsole Kultura Obserwuj notkę 0

– Cieniu, ratuj!
– Co się stało? W takim stanie cię jeszcze nie widziałem.
– Pytasz, co się stało? Nie widzisz, że świat zmierza ostatnio ku jakiemuś szaleństwu? Na naszych oczach dzieją się rzeczy straszliwe, niewyobrażalne, a wobec ich siły, dynamiki, wobec ogromu ludzkiego cierpienia czujemy się bezsilni!
– Zło zawsze w świecie buszowało, bo szatan nie próżnuje i werbuje sobie zwolenników pośród ludzi.
– Ale to jeszcze nie wszystko. Najgorsza rzecz, to erozja autorytetów, które powinny strzec ładu moralnego świata, tymczasem wielu z nich nie ma nawet na tyle odwagi, by stanąć w prawdzie w kwestii tak elementarnej jak wskazanie kto jest katem, a kto ofiarą. Tak więc czuję się bezradny i zagubiony, jakby pozbawiony moralnego kompasu. Wraca z nową siłą pytanie stawiane w naszej ostatniej rozmowie: „Dlaczego Bóg pozwala na cierpienie?”.
– Przecież dostałeś odpowiedź: zło będące źródłem cierpienia na świecie jest mroczną i bolesną tajemnicą. Innej nie będzie.
– No to jak żyć?
– Po prostu zawierzyć Bogu.
– Ależ ja wierzę!
– To nie wystarczy. Możesz wierzyć, ale np. niczego od Boga nie oczekiwać. Zawierzyć znaczy coś więcej. Znaczy całkowicie oddać swoje życie w ręce Boga. Duchowym celem zawierzenia jest zjednoczenie z Bogiem. Zawierzający odwołuje się do dobroci Boga, by niejako przekazać Mu swą przyszłość. Owszem, zawierzenie, jak wynika ze struktury słowa, jest konsekwencją wiary, idzie za wiarą (za-wierzyć). Innymi słowy wiara powinna rezonować wezwaniem do zawierzenia, które nawet w najtrudniejszych sytuacjach utrzyma cię w pewności, że Bóg znajdzie rozwiązanie.
– Jakoś to do mnie nie trafia...
– Bo rozumiesz znaczenie tego słowa w sensie „świeckim”: że zawierzyć to można komuś pieniądze, dobytek, że oznacza nabrać zaufania do kogoś, zdać się na coś, etc. I to wszystko jest prawda, ale zawierzenie typu religijnego jest oddaniem się Bogu, czyli przekazaniem siebie, powierzeniem swej historii, swego losu miłosiernemu Stwórcy. Zawierzenie Bogu nie oznacza zadręczania się, wzburzenia, rozpaczania, a później kierowania do Niego modlitwy pełnej troski, by On nadążał ze swoim wsparciem. Zawierzenie w miejsce niepokoju, który tak mocno Ciebie doświadcza, wprowadza modlitwę, która powoduje odwrócenie myśli od udręki i oddanie Bogu inicjatywy.
– Czyli, jak uczy ks. Dolindo Ruotolo: Ty, Boże się tym zajmij?
– Dokładnie.
– To pachnie spychotechniką. Czy to wypada wystawiać Bogu zlecenie?
– Nie tylko wypada, ale należy. Pamiętasz słowa, które padły w Ogrójcu? „Ale Twoja, nie moja wola niech się stanie”. A w Modlitwie Pańskiej co znaczy „bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi”? Znaczy „Ty decyduj w naszych potrzebach, uczyń to, co według Ciebie jest lepsze dla naszego życia doczesnego i wiecznego”.
– Mimo wszystko uważam, że troszkę taka postawa scedowania wszelkiego działania na Boga nie jest w porządku. Ostatecznie Bóg obdarował nas wolną wolą, przykazał czynić sobie ziemię poddaną...
– Przytoczę ci tutaj sentencję św. Ignacego Loyoli: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.“.
– No właśnie: działaj...
– Ale spójrz na siebie: masz poczucie bezsilności, cierpisz, a w tym cierpieniu prosisz Boga, żeby działał, ale tak jak ty byś chciał! Zwracasz się do Niego, ale tak naprawdę chcesz, by to On dostosował się do twoich oczekiwań. A jakie one są w tej sytuacji? Putin put out? Jesteś jak chory, który prosi lekarza o kurację, ale sam mu ją podpowiada.
– Czy to jest złe, że martwi mnie los świata, który jakiś szaleniec gotów jest obrócić w perzynę?
– Nie tyle złe co bezproduktywne. Sprzeczne z zawierzeniem jest martwienie się, zamęt, rozmyślanie o konsekwencjach zdarzeń. Jest to podobne do zamieszania powodowanego przez dzieci, które z jednej strony domagają się, aby mama myślała o ich potrzebach, a z drugiej same chcą się tym zająć, utrudniając swymi pomysłami i kaprysami jej pracę. Co mądra mama wtedy robi? Mówi do nich: zamknijcie oczy i pozwólcie Mi pracować, oprzyjcie się na mnie wierząc w moją dobroć, a ja przysięgam wam na moją miłość, że jeśli powiecie „Ty się tym zajmij”, w pełni to uczynię, zaspokoję wasze potrzeby i poprowadzę przez życie bezpieczną drogą.
– Hmm... poddaję się. Rzeczywiście moje zawierzenie warte jest funta kłaków. Muszę to jeszcze gruntownie przemyśleć. Ale pojęcie zawierzenia nie dotyczy chyba wyłącznie Boga?
– Oczywiście, ma ono szeroki zakres, choć ten piękny wyraz wychodzi z użycia i pewnie wyszedłby całkiem, gdyby nie... św. Jan Paweł II. On przywrócił mu właściwy sens, blask, ale także pewną specyfikę: jest niemal pewne, że gdy Papież mówił: „zawierzam”, to zaraz dopowiadał: Maryi. W  tym kontekście zawierzenie było dla Niego najważniejszym słowem.
– Najważniejszym? Czy aby nie przesadzasz?
– Nie przesadzam. Zauważ, pod jakim hasłem Papież Polak rozpoczął swą Piotrową posługę: Totus Tuus, cały Twój. To najkrótszy, lecz jakże wspaniały akt zawierzenia Maryi. A już w pierwszej swej encyklice Redemptor Hominis (4.03.1979) św. Jan Paweł II nazywa Maryję „Matką naszego zawierzenia”. Aktów tych przyszło potem mnóstwo. Praktycznie w każdej z ponad 80 pielgrzymek do różnych zakątków świata słowiański Papież dokonywał aktu zawierzenia Maryi. Oto kilka najważniejszych:
Pragnę Tobie, Matko Kościoła, poświęcić i zawierzyć Kościół na ziemi nigeryjskiej (Kaduna, 14.02.1982).
W szczególny sposób zawierzamy Ci tych ludzi i te narody, które najbardziej tego potrzebują (...) Przyjmij ufność naszą pokorną i zawierzenie! (...) Zawierzając Ci, o Matko, świat, wszystkich ludzi i wszystkie ludy, zawierzamy Ci także samo to poświęcenie za świat, składając je w Twym macierzyńskim sercu (Fatima, 13.05.1982, pielgrzymka w rocznicę zamachu).
W tajemnicy Odkupienia Chrystus sam dokonał zawierzenia każdego i wszystkich swojej Matce. Do sanktuarium w Lujan przybywamy w duchu tego zawierzenia (Lujan, 11.06.1982).
O Matko i Pani Jasnogórska, pragnę – w zjednoczeniu ze Wszystkimi – zawierzyć Tobie jeszcze raz mój Naród (...) pragnę Tobie Samej zawierzyć to wszystko, co zostało wypracowane w trudnym okresie ostatnich lat, zwłaszcza od sierpnia 1980 roku (Apel Jasnogórski, 19.06.1983).
– Skoro, jak twierdzisz, zawierzenie było dla św. Jana Pawła II najważniejszym słowem, to czy miał On jakąś swoją jego definicję?
– Owszem, aczkolwiek jest ona także związana z Maryją. W encyklice Redemptoris Mater (25.03.1987) Papież wyjaśnia, że zawierzenie jest odpowiedzią na miłość osoby, w szczególności zaś na miłość matki. Nie jest więc zawierzenie zaufaniem, jest czymś więcej. Popatrz: zaufanie może być skutkiem działania rozumu (obserwuję kogoś i szacuję, na ile mogę mu zaufać), a zawierzenie – nie. Nie jest też powierzeniem; słowo to stosuje Papież niejako w relacji odwrotnej: przywołując (w tejże encyklice) scenę pod krzyżem, mówi: O ile Odkupiciel powierza Maryję Janowi, o tyle równocześnie Jana zawierza Maryi. Powierzenie obliguje do obowiązku (Jan musi się troszczyć o Matkę), zawierzenie nie (osoby kochającej nie trzeba przecież obligować).
– A czy możemy znaleźć pojęcie zawierzenia na kartach Starego Testamentu?
– Oczywiście, to temat rzeka. Szukając biblijnych prototypów zawierzenia należy wskazać przede wszystkim na dwie osoby: Abrahama i Hioba. Abraham okazuje gotowość do całkowitego przyjęcia decyzji Boga, zawierzenia Mu w kierowaniu jego losem. Objawia się to od gotowości opuszczenia własnej ziemi aż po ofiarę z syna Izaaka. Równie daleko idącą postawę prezentuje Hiob, który trwa bez reszty w zawierzeniu, pomimo dotykających go nieszczęść i poniżenia.
– Dzięki Cieniu! Podniosłeś mnie na duchu. Jak widać, tobie także warto jest czasem zawierzyć.


tsole
O mnie tsole

Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura