Dzisiaj będzie niepolitycznie. To znaczy formalnie niepolitycznie, bo to, co wyprawiali gówniarze – innego określenia nie mam niestety – na lekcji w gimnazjum w Suwałkach idealnie wpasuje się w model „ryba psuje się od głowy”.
W obecnej Polsce nikt się z wieloma rzeczami już nie liczy. A na pewno tak zwane „dzieci” nie liczą się w szkole z nauczycielami. Mówię „tak zwane”, bo prawdziwe dzieci nie wyskakują do nauczycieli z pyskiem - robią to wyszczekani chuligani szkolni, przyzwyczajeni przez swoich starych do bezkarności.
Pewnie w domu muszą się ogarniać, bo inaczej ojciec weźmie kija i zdzieli po plecach, ale poza chałupą hulaj dusza. Zresztą taki ojciec, który wychowuje młodego chuligana w przeświadczeniu, że jedynie przed władzą „głowy rodziny” należy ugiąć kark, życzyłby sobie, żeby ktokolwiek poza nim uzurpował prawo do choćby cząstki władzy nad „pociechą”. Zrozumiano?
Ale Pani nauczycielka w Suwałkach najwyraźniej nie zrozumiała i postanowiła podać dzieci razem z ich rodzicami do sądu dla nieletnich. Wystarczy kumaty sędzia, a szczeniaki do końca lat pełnoletności będą miały dozór kuratorski. Za co? Za obrzucanie nauczycielki na lekcji bluzgami.
W pewnym sensie uważam, że nie poszło tak, jak powinno. Załóżmy, że byłbym dyrektorem tej szkoły. Pofatygowałbym się do klasy, gdzie miało miejsce owe skandaliczne zdarzenie i jednego po drugim za fraki, tak, żeby broń Boże nie naruszać nietykalności cielesnej (szmata na grzbiecie, to jeszcze nie ciało) wyprowadziłbym do gabinetu dyrektorskiego. Następnie zakomunikowałbym w języku polskim, że będą relegowaniu ze szkoły, wezwał rodziców i dopełnił formalności. Relegowanie odbyłoby się na ogólnoszkolnym apelu w blasku świateł sali gimnastycznej, tak jak się za moich czasów postępowało w podobnych przypadkach.
Byłaby nauczka na przyszłość dla wszystkich potencjalnych naśladowców – zawsze mogą sobie najedzeni wstydem innej szkoły poszukać. Przy okazji nadmienię, że jeśliby jakiś nauczyciel postanowił z powodu swojego widzimisię zwyzywać ucznia, skończyłby podobnie; może w sposób bardziej elegancji, bo z dorosłymi niestety tak nie można. Tak już jest świat urządzony.
A wiecie, w jaki sposób rodzice i jacyś tam anonimowi nauczyciele protestują, że ta nauczycielka postanowiła oddać sprawę w ręce władzy sądowniczej? Że tak nie można (w sensie do sądu) z biednymi dziećmi postępować, bo „każdy jest czyimś synem i córką”.
Słowik, szef mafii pruszkowskiej również jest synem swojego ojca. I jakoś nie widzę powodów, żeby zmieniać sobie zdanie o procesie tego ostatniego i roli, jaką odegrał w półświatku. Zbyt wielu kandydatów na Słowików wagaruje, sprzedaje prochy i dokonuje rozboju w szkołach.
Oby więcej takich dyrektorów, jak ja!