Tymoteusz Bojczuk
Tymoteusz Bojczuk
Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk
380
BLOG

Ukraina zachodnia w czasach wojny - relacja

Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk Polityka Obserwuj notkę 9
Odwiedziłem Ukrainę kilka dni temu, i mam garść spostrzeżeń. Z uwagi na to, że ten kraj już przed rozpoczęciem wojny był gospodarczym bankrutem, przeżyłem miłą niespodziankę.

Starówka Lwowa jest piękna, i wygląda na dość dobrze odnowioną. Ulice gwarne, młodzież kulturalnie spożywająca, restauracje dość pełne. Lokale śliczne, i urządzone z taką kreatywnością, że chyba Kraków zostaje w tyle, ale może ten ostatni mi spowszedniał, i nie widzę tam, co widzieć trzeba.

Budynki tamtejszego uniwersytetu bardzo wzniosłe, i zalecają się pięknem także w obrębie swych murów.

Blokowiska poza centrum momentami fatalne, momentami znośne, z wplecionym pomiędzy, nowym budownictwem mieszkalnym, które nie ustępuje analogicznemu w Polsce. Mniejsze miasta nieco zaniedbane, ale widać też trochę nowoczesnego koloru. Cześć domów ma płoty z ohydnej blachy.

Poczekalnie na dworcach nieświeże, ale aqua-park lwowski nie gorszy niż w Polsce. Autobusy i tłok w nich nie do zniesienia, tyle że nie korzystam z komunikacji miejskiej w Polsce, a znam się raczej na ścieżkach rowerowych, które widziałem we Lwowie w jako takiej ilości.

Wojna w tym mieście nie wisi w powietrzu, w tym sensie że ludzie zdają się o niej nie myśleć, mimo że wszelakich mundurów na ulicach jest od groma. Widać różne murale i reklamy z zachętą wstąpienia do armii. Na ulicach sporo policji, i co ciekawe, młodych policjantek, bo jak rozumiem, dotychczasowy personel wcielany jest do wojska, stąd płeć piękna musi spieszyć z pomocą.

Coś mi się też zdaje, że panuje swoista moda na mundury, bo na bazarach liczne stoiska z militariami oferują cały sprzęt odzieżowy, a nawet jakieś didaskalia broni i amunicji. I chyba nie do końca zaopatrują się tam żołnierze, bo przecież mają umundurowanie z przydziału, ale wymaga to głębszych analiz, a raczej rozmów przy kieliszku z miejscowymi.

Podczas przekraczania granicy z powrotem, wojsko ukraińskie sprawdzało mój paszport i każdego mężczyzny w autobusie (rozumiem, że wyłapują zobowiązanych do wcielenia, maruderów i dezerterów).

We Lwowie obowiązuje godzina policyjna od 12 w nocy do rana, ale jest bardzo przyjaźnie nadzorowana. Miałem okazję zgubić się, i trafiłem do hotelu półtorej godziny później, sprawdzany po drodze przez dwa patrole policji, które po wylegitymowaniu i zapytaniu mnie o nazwę hotelu, grzecznie poprosiły o udanie się do niego. W tym czasie na mieście nie było prawie żywej duszy (choć ulice były niewygaszone).

W ciągu 5 dni słyszałem jeden alarm przeciwlotniczy, tyle że działo się to podczas zwiedzania wzgórz cmentarnych na Łyczakowie, które były niemal całkiem puste, więc nie wiem jakie wrażanie te syreny wywołały na ulicach w centrum miasta.

Na współczesnej sekcji odnośnego cmentarza wstrząsające wrażenie robią szeregi świeżutkich grobów poległych żołnierzy z okręgu lwowskiego przyozdobione flagami Ukrainy oraz czarno-czerwonymi (na załączonym zdjęciu), których może nie powinno tam być.

Muzeum więzienia politycznego (na ulicy Łąckiego) informuje na swej tablicy przy wejściu (po ukraińsku i angielsku): "Muzeum-więzienie polityki represyjnej trzech okupacji: Polskiej, Nazistowskiej i Sowieckiej".

Bez komentarza.

Ów przybytek znajduje się na ulicy Bandery 1, którego pomnik dodatkowo wznosi się na ważnym placu miasta.

Jeśli chodzi o kulinaria - pod względem zdrowotnym jest fatalnie. Mięso króluje nawet w barszczu ukraińskim (skądinąd znakomitym), i zwykle ciężko dostać wegetariańskie, wegańskie potrawy lub dodatki. Skutkiem tego liczba aptek, która we Lwowie jest zastraszająca, i większa niż w Polsce (a wiemy, że jest ich u nas niemało).

Ogólnie na ulicach dominują właśnie apteki, ponadto sklepy alkoholowe, jubilerskie oraz ogromne stoiska mięsne, także na bazarach. Innymi słowy, porażka na tym ważnym froncie. O konserwantach w żywności pakowanej nie wspomnę, bo ich składy na etykietach wydrukowane były zbyt małą, jak dla mnie, czcionką cyryliczną (którą odczytuję, lecz nie swobodnie).

Nietrudno zauważyć, że obsługa gastronomiczna i ludzie w ogóle są bardzo przyjaźnie nastawieni, pewnie także z tego powodu, że turystów zagranicznych jak na lekarstwo (i to bardzo rzadkie lekarstwo). Młodzież ukraińska dość słabo zna angielski, i często woli słuchać języka polskiego jako bardziej dla niej zrozumiałego.

Złotówkę można z powodzeniem wymieniać korzystnie w każdym z licznych kantorów, i nasza waluta jest często na drugim, trzecim miejscu na liście.

To tyle. Ciąg dalszy może nastąpi.

Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim. Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego z komentarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka