Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
626
BLOG

Historia zbrodni i kłamstwa

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 2

Szyderstwo historii sprawiło, iż na zbrodni katyńskiej Stalin zdołał zbić jeszcze kapitał polityczny – zarzucając „współdziałanie z faszystami” polskiemu rządowi zerwał z nim w kwietniu 1943 r. stosunki dyplomatyczne, planując przekazanie w przyszłości władzy w Polsce organizującym się właśnie w ZSSR polskim komunistom.

„Ciśnie się do światła niby warstwy skóry / Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni / Spoglądają jedna znad drugiej do góry / Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły / Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy / Po miskach czerepów robaków gonitwy / Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi / Ale nie ma broni. To nie pole bitwy” – taką wizję katyńskiego cmentarzyska zawarł w swej pieśni Jacek Kaczmarski. 72 lata temu w zbiorowych mogiłach w okolicach Katynia pod Smoleńskiem, w Miednoje pod Kalininem (obecnie Twer), w Piatichatkach pod Charkowem i w innych częściowo nieznanych jeszcze miejscach kaźni spoczęło prawie 22 tysiące Polaków – sowieckich „jeńców wojennych” straconych z rozkazu Stalina.

Rzeź

Gdy jesienią 1939 r. II Rzeczpospolita padła ofiarą najazdu hitlerowskich Niemiec i bolszewickiej Rosji do sowieckiej niewoli dostały się dziesiątki tysięcy oficerów, podoficerów i żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu Ochrony Pogranicza, policjantów, żandarmów, funkcjonariuszy więziennictwa oraz urzędników. O ile szeregowcy i podoficerowie zostali przez Sowietów zwolnieni, przekazani stronie niemieckiej lub skierowani do pracy przymusowej w łagrach, około 15 tysięcy oficerów WP (zarówno służby czynnej, jak i rezerwistów – w cywilu naukowców, prawników, nauczycieli, lekarzy), KOP-u, funkcjonariuszy Policji Państwowej i żandarmerii skoncentrowano w trzech obozach specjalnych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Na początku marca 1940 r. Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSSR Beria zarekomendował Stalinowi ich likwidację jako „nie rokujących nadziei na poprawę wrogów władzy sowieckiej”. Decyzja o rozstrzelaniu zapadła w połowie miesiąca, a 22 marca Beria wydał tajny rozkaz, w którym masowy mord na polskich jeńcach określony został eufemistycznym terminem „rozładowania więzień NKWD”.
Zabijanie bezbronnych rozpoczęło się już w początkach kwietnia 1940 r. i trwało przez półtora miesiąca. W tym czasie jeńcy z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa przewożeni byli odpowiednio do Gniezdowa pod Katyniem oraz siedzib NKWD w Charkowie i ówczesnym Kalininie, gdzie byli następnie mordowani. Równocześnie w katowniach NKWD w Kijowie i Mińsku zabijano polskich więźniów zwożonych z całej zachodniej Ukrainy i Białorusi. Scenariusz śmierci był jednakowy – ofiarom wiązano ręce i strzelano w tył głowy. Do połowy maja zgładzono w ten sposób blisko 4,5 tysiąca jeńców z Kozielska, prawie 4 tysiące ze Starobielska, ponad 6 tysięcy z Ostaszkowa oraz około 7,5 tysiąca przetrzymywanych wcześniej w więzieniach ukraińskich i białoruskich. Sowiety eksterminowały nie tylko elitę polskiej armii i innych służb mundurowych – zlikwidowano w ten sposób kwiat polskiej inteligencji. Trud oprawców (w zbrodni uczestniczyły bezpośrednio, bądź współdziałały z mordercami prawie 2 tysiące funkcjonariuszy NKWD) został doceniony przez ich zwierzchników – 26 października 1940 r. Beria nagrodził ich tajnym rozkazem „za pomyślne wykonanie zadań specjalnych”. Los zabitych miała okryć tajemnica.

Uciekli do Mandżurii


Kiedy zaatakowana przez Niemcy bolszewicka Rosja znalazła się w antyhitlerowskiej koalicji a premier Sikorski zawarł z nią układ, na mocy którego miano tworzyć armię polską w ZSSR, rząd emigracyjny rozpoczął gorączkowe poszukiwania polskich oficerów, którzy w 1939 r. dostali się w ręce Armii Czerwonej, a teraz mogliby stanowić kadrę formowanego na wschodzie wojska. Jednak wszelkie próby uzyskania od władz sowieckich informacji o nich i prośby o ich uwolnienie z oczywistego powodu skazane były na niepowodzenie. Za przykład cynizmu i arogancji, prezentowanych przy tej okazji przez Sowietów, niech posłużą fragmenty stenogramów z negocjacji prowadzonych przez generałów Sikorskiego i Andersa oraz pułkownika Okulickiego ze Stalinem: „Generał Władysław Sikorski: «Poleciłem sprawdzić, czy nie ma ich w kraju, z którym mam stałą łączność. Okazało się, że nie ma tam żadnego z nich, podobnie jak w obozach jeńców wojennych w Niemczech. Ci ludzie znajdują się tutaj. Nikt z nich nie wrócił». Józef Stalin: «To niemożliwe! Oni uciekli». Generał Władysław Anders: «Dokądże mogli uciec?» Stalin: «No, do Mandżurii na przykład»”. Innym razem: „Stalin: «Ja już wydałem wszystkie rozkazy, by ich zwolnić. Nie wiem, gdzie są. Na co nam ich trzymać? Może byli w obozach na terenach, które zajęli Niemcy, rozbiegli się». Pułkownik Leopold Okulicki: «To niemożliwe, o tym byśmy wiedzieli». Stalin: Myśmy zatrzymywali tych tylko Polaków, którzy są na niemieckiej służbie»”.
W kwietniu 1943 r. Niemcy ogłosili odnalezienie w Katyniu masowych grobów polskich oficerów – oskarżając o te zbrodnię Sowietów – i zwrócili się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o ich zbadanie. Niezależnie od strony niemieckiej z prośbą o przeprowadzenie badań zwrócił się do MCK rząd polski, powstrzymując się tymczasem od wydawania jednoznacznych opinii, dotyczących sprawców zbrodni, co było działaniem nad wyraz wstrzemięźliwym, biorąc pod uwagę, iż wszystkie poszlaki (krążące wcześniej pogłoski o wymordowaniu oficerów przez NKWD, ustanie korespondencji z uwięzionymi wiosną 1940 r.) wskazywały jednoznacznie na bolszewików. Szyderstwo historii sprawiło, iż na zbrodni katyńskiej Stalin zdołał zbić wówczas jeszcze kapitał polityczny – zarzucając „współdziałanie z faszystami” polskiemu rządowi zerwał z nim stosunki dyplomatyczne, planując przekazanie w przyszłości władzy w Polsce organizującym się właśnie w ZSSR polskim komunistom.

Zabijanie prawdy


Od momentu, gdy sprawa katyńska została nagłośniona przez Niemców rozpoczęło się również jej zakłamywanie. Oskarżenia o wymordowanie polskich jeńców bolszewicy konsekwentnie odrzucali, a sformowana przez nich komisja Burdenki po wyparciu przez Armię Czerwoną wojsk niemieckich ze Smoleńszczyzny jednoznacznie „potwierdziła” winę „hitlerowskich faszystów”, przesuwając datę zbrodni na jesień 1941 r. Sowieccy prokuratorzy próbowali nią również obciążyć sądzonych podczas procesu norymberskiego przywódców III Rzeszy. Po wojnie wszystkie sowieckie wydawnictwa historyczne obarczały winą za rzeź polskich oficerów „niemieckich najeźdźców”. W celu skuteczniejszego dezinformowania własnego społeczeństwa, Polaków i międzynarodowej opinii publicznej w 1969 r. w niewielkiej wiosce Chatyń (!) został wzniesiony największy pomnik wojenny na Białorusi poświęcony ofiarom nazizmu, którego demonstrowanie stało się obowiązkowym punktem w programach wizyt zachodnich polityków – odwiedził go m.in. Richard Nixon). Wreszcie u schyłku lat 70. władze sowieckie wybudowały pomnik również w samym Katyniu – oczywiście upamiętniający „polskich oficerów rozstrzelanych przez hitlerowców w 1941 roku”. Sowiety nie wzdragały się również przed likwidacją niewygodnych świadków lub ludzi nazbyt dociekliwych drążących temat Katynia, którzy ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach jeszcze w czasie wojny i po jej zakończeniu na całym świecie. Wiele dla zatuszowania zbrodni katyńskiej zrobił również, niestety, tak zwany Wolny Świat – na początku poświęcając prawdę na ołtarzu koalicji antyhitlerowskiej, a później procesu międzynarodowego odprężenia.
Jednak ta trwała, dzięki determinacji ludzi takich jak choćby wielki polski pisarz Józef Mackiewicz, autor głośnej książki z 1949 r. „Katyń. Zbrodnia bez sądu i kary”, przetłumaczonej na wiele języków, amerykański dyplomata Arthur Biss Lane – założyciel Amerykańskiego Komitetu do Zbadania Zbrodni Katyńskiej czy członkowie specjalnej komisji Kongresu USA, którzy w tzw. raporcie Maddena z 1952 r. jednoznacznie oskarżyli o mord Związek Sowiecki.
 
Powrót z otchłani


Upadek komunizmu otworzył nowy rozdział w dziejach sprawy katyńskiej. W 1990 r. ostatni przywódca ZSSR Michaił Gorbaczow przyznał publicznie, że zbrodni katyńskiej dokonało NKWD. Dwa lata później już po rozpadzie Związku Sowieckiego prezydent Rosji Borys Jelcyn przekazał oficjalnie ówczesnemu prezydentowi polskiemu Lechowi Wałęsie dokumenty dotyczące mordu w Katyniu. W 1994 r. strona polska zawarła porozumienia z władzami rosyjskimi i ukraińskimi w sprawie budowy polskich cmentarzy wojennych w Katyniu, Charkowie i Miednoje (ich otwarcie nastąpiło w 2000 r.). Rozpoczęły się wówczas również śledztwa polskie i rosyjskie. Jednak we współczesnej Rosji – i to nie tylko w środowiskach nacjonalistycznych i komunistycznych, ale również w kręgach rządzącego establishmentu – nadal pojawiają się głosy negujące oczywiste historyczne fakty i odrzucające odpowiedzialność sowiecką za dokonanie zbrodni. Strona rosyjska konsekwentnie nie chce również uznać mordu za zbrodnię ludobójstwa pod pretekstem chęci uniknięcia wypłacania odszkodowań żyjącym bliskim ofiar. Trudno także mówić o demonstrowaniu przez Rosjan dobrej woli, w przypadkach, gdy polscy prokuratorzy zwracają się do rosyjskich instytucji państwowych z prośbą o niezbędną pomoc w prowadzonym śledztwie. W Polsce po odzyskaniu przez nią niepodległości w 1989 r. ukazało się wiele historycznych książek i wydawnictw źródłowych, poświęconych Katyniowi i zbrodniom na jeńcach i więźniach polskich dokonanych na wschodzie przez Sowietów. Zrealizowano na ten temat również liczne filmy dokumentalne i fabularny. Kwestia właściwego upamiętniania zbrodni stała się także jednym z priorytetów polityki historycznej, prowadzonej w latach 2005–2007 przez rządy Prawa i Sprawiedliwości oraz śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Do dziejów zbrodni, kłamstwa i odkłamywania Katynia historia dopisała nowy tragiczny rozdział w 2010 r., kiedy pod Smoleńskiem zginęli ówczesny Prezydent RP, ostatni prezydent Rzeczypospolitej na uchodźstwie, a wcześniej więzień sowieckich łagrów Ryszard Kaczorowski, towarzyszący im przedstawiciele polskich władz i elity politycznej oraz najwyżsi dowódcy Wojska Polskiego, udający się w rocznicę zbrodni na groby pomordowanych oficerów w Katyniu. Nieludzka ziemia jeszcze raz zażądała ofiar od tych, którzy chcieli dać świadectwo prawdzie… 

Przemysław Waingertner

Autor to historyk, profesor Uniwersytetu Łódzkiego

facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka