Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
2372
BLOG

Adamowicz – końcowe odliczanie

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Polityka Obserwuj notkę 21

Komitet Odwołania Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza działa jeszcze nieformalnie, a już jego inicjatora Karola Guzikiewicza ścigała straż miejska. Grozi mu też kara ograniczenia wolności. Adamowicz ma się czego obawiać, bo gdańszczanie narzekają na drogie życie w stolicy Pomorza i chybione inwestycje, np. tęczowe muzeum.

 
W poprzednim numerze „TS”, w artykule „Patrycjusz gdański” pokazaliśmy jak wzbogacił się włodarz miasta w ciągu ostatnich sześciu lat. Paweł Adamowicz jest dziś właścicielem siedmiu mieszkań, natomiast blokuje wielu gdańszczanom możliwość wykupu lokali komunalnych. 
– Wielu mieszkańców nie może wykupić mieszkań komunalnych „ze względów społecznych”, jak określa to uchwała rady miasta. Jest ok. 600 takich przypadków – podaje Kazimierz Koralewski, radny Gdańska (PiS). – To widzimisię prezydenta. Dla kogo mają być te mieszkania? Mówi się o ożywieniu centrum miasta, ale tak naprawdę życie turystyczne kwitnie dwa miesiące w roku. Miasto chce pozbyć się z centrum osób o niskich dochodach, np. rodzin robotników. Jeśli ktoś nie płaci w terminie czynszu za mieszkanie komunalne, mówi się mu wprost: do widzenia.
Przed urzędem miasta wyrosło już miasteczko namiotowe, które utworzyły osoby eksmitowane z lokali komunalnych za długi. – 27 sierpnia po godz. 22, tzw. nieznani sprawcy trzykrotnie obrzucali kamieniami głodujących pod urzędem, krzycząc jednocześnie, że do rana „zrobią porządek z moherowymi beretami” – relacjonuje Karol Guzikiewicz, wiceszef „S” w Stoczni Gdańskiej i inicjator Komitetu Odwołania Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. – O zdarzeniu poinformowaliśmy policję, wnioskując o ściganie sprawców, bo protestujący czują się zagrożeni.
 
Pościg za Karolem Guzikiewiczem
 
Formalnie komitet zostanie zarejestrowany w połowie września, ale Karol Guzikiewicz już przekonał się, że nadepnął na odcisk słoniowi. 10 lipca wraz z kolegą w centrum Gdańska rozwiesił 10 plakatów z hasłem „Nie chcemy Ilicza i Adamowicza” i wizerunkami Włodzimierza Lenina i Pawła Adamowicza. Natychmiast pojawiła się straż miejska i rozpoczęła pościg za związkowcami. 
– Wszystko rozegrało się niedaleko budynku Komisji Krajowej „S”. Strażnicy chcieli mnie wciągnąć do radiowozu. Widząc ich agresywne zachowanie, ruszyłem w kierunku budynku Krajówki. Chciałem poprosić o pomoc prawnika Regionu Gdańskiego. Wtedy strażnik wykręcił mi ręce i powalił na ziemię – opowiada Guzikiewicz.
Interwencja skończyła się przesłuchaniem i skierowaniem wniosku do sądu grodzkiego o ukaranie. Guzikiewiczowi postawiono zarzuty popełnienia czynów wymienionych w art. 51, 63, 65 i 141 kodeksu wykroczeń, w tym rozklejania plakatów w niedozwolonych miejscach oraz „umieszczenia nieprzyzwoitych ogłoszeń w miejscu publicznym”. Grozi za to kara nie tylko grzywny do 1500 zł, ale nawet ograniczenia wolności. – Normalnie właściciel nośników reklamowych nakazuje usunąć plakaty rozklejone bez zgody i na tym sprawa się kończy. Jeszcze tego samego dnia, 10 lipca, poinformowałem Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku, że usunąłem plakaty i zgodziłem się dobrowolnie poddać karze grzywny. Ale wyraźnie komuś zależy na tym, by doszło do procesu przed sądem – mówi „TS” Guzikiewicz.
Jak cały incydent komentuje rzecznik prezydenta Gdańska Antoni Pawlak? – W plakatach tych nie ma nic nieprzyzwoitego. Widziałem je wszystkie. Jest tam i demagogia, są ewidentne kłamstwa, ale nieprzyzwoitość? Chociaż może strażnik miał rację, kłamstwo jest nieprzyzwoitością – ocenia. – Straż Miejska interweniowała tylko dlatego, że swoje plakaty pan Guzikiewicz wywieszał w miejscach niedozwolonych. Straż podjęłaby interwencję i wówczas, gdyby plakaty reklamowały nie poglądy pana Guzikiewicza, a proszek do prania.
Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku, mimo pisemnego wniosku, przez 1,5 miesiąca nie wskazał komitetowi miejsc, gdzie legalnie można rozklejać plakaty.
 
Szef rady nadzorczej, co nic nie może
 
W zbieranie podpisów pod wnioskiem o zorganizowanie referendum ws. odwołania prezydenta Adamowicza gotowi są zaangażować się nie tylko radni i sympatycy PiS, ale także lewicy. 
– Życie w mieście stało się bardzo drogie. Gdańsk mógł utrzymać ceny za energię i wodę w ryzach, ale prezydent nigdy nie zwracał na to uwagi. Sprzedając Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej niemieckiej firmie Stadtwerke Leipzig, nie przejmował się tym, że ceny będą rosły w zastraszającym tempie – mówi radny Koralewski. 
Prezydent Gdańska jest szefem rady nadzorczej GPEC, ale podobno nic nie może. – Taryfa dla ciepła zatwierdzana jest przez Urząd Regulacji Energetyki, co oznacza, że przedsiębiorstwa ciepłownicze nie mogą samodzielnie kształtować cen. Urząd Regulacji Energetyki dokonuje szczegółowej weryfikacji wniosku firmy i bierze pod uwagę jedynie uzasadnione wzrosty wydatków na przesył, dystrybucję, produkcję ciepła oraz niezbędne inwestycje modernizacyjno-rozwojowe – utrzymuje Antoni Pawlak.
Jednak w innych miastach jest dużo taniej. W 2011 roku Gdańsk zwyciężył w niechlubnym rankingu „Rzeczpospolitej” na najdroższe miasto powyżej 300 tys. mieszkańców. W ubiegłym roku za ogrzewanie trzeba tu było średnio zapłacić 68,25 zł/GJ (w Krakowie 39,84 zł/GJ). Według danych portalu www.cena-wody.pl Gdańsk plasuje się obecnie na 7. miejscu (spośród dawnych 49 miast wojewódzkich), jeśli chodzi o ceny wody i odprowadzania ścieków. Opłata za metr sześc. wody wynosi w Gdańsku 4,16 zł brutto, a za ścieki – 6,18 zł brutto (łącznie 10,33 zł/m sześc.). Stolica Pomorza ustępuje Warszawie (4 miejsce w rankingu, stawki odpowiednio: 4,54 zł i 6,93 zł/m sześc.), ale daleko jej np. do Białegostoku, który jest pod tym względem jednym z najtańszych miast (45 miejsce, 3,23 zł i 3,18 zł za m sześc.). 
Prezydent niewiele też zdziałał w sprawie planowanych w GPEC zwolnień grupowych. – Polityka personalna firmy nie leży w gestii rady nadzorczej, a zarządu. Prezydent prowadził w tej kwestii rozmowy z zarządem oraz spotykał się ze związkami zawodowymi GPEC – informuje Pawlak. Jak widać bez rezultatu.

Spalarnia przy dzielnicy mieszkaniowej
 
Gdańsk jest też potężnie zadłużony. – W mieście zamiast planowego zarządzania jest wielka improwizacja. Prezydent zgłosił Gdańsk jako organizatora Euro, przez co z kasy miasta wypłynęło na dziś ok. 700 mln zł, które powinny być przeznaczone na bardziej potrzebne inwestycje. Zadłużenie miasta, biorąc pod uwagę stan finansów w spółkach komunalnych, wynosi ok. 2 mld zł – podaje radny Koralewski. – Jeżeli miasto ogłasza ankietę w prasie jak zdaniem gdańszczan ma być wykorzystany stadion Arena, to znaczy, że nie ma żadnej koncepcji. A roczne utrzymanie stadionu będzie kosztowało co najmniej 12 mln zł.
Protesty mieszkańców Nowego Portu budzi pomysł zlokalizowania nowej spalarni w miejscu obecnej, czyli przy ul. Sucharskiego, nieopodal tej dzielnicy mieszkalnej. – W Nowym Porcie działa spółka Port Service, która ma licencję na spalanie odpadów szkodliwych. Nowy Port znajduje się blisko centrum miasta i nadmorskich dzielnic. Mówiło się, że większość wiatrów wywiewa trujące spaliny w morze, a mamy w Gdańsku jedną z największych zachorowalności na raka. Złożyliśmy w tej sprawie wiele doniesień. Aktualny obiekt jest przestarzały i właściwie do likwidacji – uważa radny Koralewski. – Nowa spalarnia odpadów szkodliwych w sercu miasta to nieporozumienie. W tej chwili są tam spalane odpady z Ukrainy. Przyjechały w workach z ziemią.
Chodzi o ziemię skażoną rakotwórczym heksachlorobenzenem (HCB). O sprawie poinformowała w maju TVN „Uwaga”. Odpady mają być spalane co najmniej do lutego 2013.
 
Lenin i tęczowe muzeum
 
Paweł Adamowicz podpadł gdańszczanom, angażując się w bulwersujące projekty. I nie chodzi tylko o głośną sprawę przywrócenia Lenina na bramę Stoczni Gdańskiej. Polem konfliktu między „S” a prezydentem stało się Europejskie Centrum Solidarności. – Adamowicz zawłaszcza ECS dla Gdańska, a przecież Solidarność rodziła się w całej Polsce. Prezydentowi Solidarność potrzebna jest tylko w takim stopniu w jakim służy promowaniu jego osoby. Jeszcze jako szef związku oceniałem, że prezydent traktuje Solidarność czysto instrumentalnie, dla własnych celów. Jeśli kłóciło się to z prawdą historyczną, tym gorzej dla prawdy – podkreśla Janusz Śniadek, były przewodniczący związku, dziś poseł PiS. – Świetnie czuje się on w mariażu z Wałęsą. Relacje między nimi oparte są na wzajemnym świadczeniu usług. Wałęsa jest na zawołanie, gdy jakieś przedsięwzięcie organizuje miasto, Adamowicz nie pozostaje dłużny.
Kontrowersje wywołuje też pomysł powołania w Katowni Muzeum Praw Człowieka, które gdańszczanie ochrzcili szybko mianem „tęczowego muzeum”. Przestrzeń wystawienniczą mają tam uzyskać m.in. przedstawiciele środowisk homoseksualnych, których symbolem jest tęcza. – My w Gdańsku wiemy co znaczy Solidarność i walka o wolność. Czy my w Gdańsku kiedykolwiek gnębiliśmy ludzi o innej orientacji seksualnej? – pyta radny Koralewski. – Przyznawanie środowiskom homoseksualnym w tym muzeum przestrzeni wystawienniczej byłoby ewidentnym propagowaniem takiego sposobu życia.
– Muzeum tęczowe poświęcone ludziom, którzy mają odmienne upodobania seksualne, może powstać, tylko nie za pieniądze miasta – protestuje też Karol Guzikiewicz. – Te pieniądze powinny pójść na rozwiązywanie realnych ludzkich problemów, których jest bardzo dużo, choćby brak tysiąca miejsc w przedszkolach dla dzieci. Zamknięto już siedem szkół, a w nich można było zorganizować przejściowe przedszkola, bo za kilka lat znowu będzie brakować szkół, o czym już się mówi.
 
Referendum
 
Inicjatorem Komitetu Odwołania Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza jest „S” Stoczni Gdańskiej. Aby doprowadzić do rozpisania referendum gminnego, trzeba zebrać 10 proc. podpisów mieszkańców uprawnionych do głosowania. W przypadku Gdańska – ponad 30 tys. – Wiele osób boi się narazić władzy, zwłaszcza pracujący w tzw. małym handlu. Wiedzą, że dużo jest do stracenia, bo władze mogą podnieść czynsze albo nie dać ponownie zezwolenia. Ale mamy poparcie np. taksówkarzy, którzy sprzeciwiają się ustawie o uwolnieniu zawodów. Uwolnienie nie może polegać na tym, że w końcu nikt nie zarobi – mówi Karol Guzikiewicz.
Aby referendum okazało się ważne, musi w nim wziąć udział co najmniej 3/5 osób, które uczestniczyły w ostatnich wyborach samorządowych w Gdańsku w 2010 roku.
– Dziś nas jest garstka w Stoczni Gdańskiej w porównaniu z rokiem ’80 – około 1,5 tys., wtedy było 17 tysięcy. Ale wierzę, że damy radę. Coraz otwarciej mówi się, że czas na zmiany w Gdańsku – deklaruje Karol Guzikiewicz. – Nie wierzę, że w prawie półmilionowym mieście nie ma ekonomisty, prawnika lub profesora akademickiego, który zdobędzie zaufanie społeczne.
 
Krzysztof Świątek
 
Krzysztof Dośla, szef ZR Gdańskiego „S” i przewodniczący Społecznego Komitetu Budowy Pomnika 
Ks. Henryka Jankowskiego:
Prezydent Adamowicz ma swój udział w tym, że mogliśmy 31 sierpnia odsłonić pomnik ks. prałata Henryka Jankowskiego. I to trzeba mu oddać. Ale niestety, w tej chwili nie ma żadnych relacji między urzędem miasta a Regionem Gdańskim „S”. Polityka prezydenta w stosunku do mieszkańców miasta znajduje dziś swój finał w postaci głodówek prowadzonych przez eksmitowanych lokatorów. To oceniamy bardzo negatywnie. W ten sposób nie wolno traktować mieszkańców. Krytycznie oceniamy też brak skutecznych działań prezydenta jako szefa rady nadzorczej w Gdańskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej w związku z zapowiedzią zwolnień grupowych. Dialogu z „S” prezydent nie prowadzi.
 
 

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka