Byłem i widziałem, film zrobiony bardzo sprawnie wizualnie i technicznie jak na amerykańskie produkcje przystało.
Dla kogoś kto się w młodości zaczytywał w Trzech stygamtach Palmera Eldritcha czy Ubiku, Philipa K. Dicka to wizja alternatywnej rzeczywistości we śnie lub na jawie która może być tak realna że człowiek nie jest jej w stanie odróżnić od świata rzeczywistego nie jest już wcale taka nowatorska.
Filmowi czegoś wyraźnie brakuje jakieś ogólnej spójności , balansuje on na bardzo cienkiej granicy między dziełem sf a postmodernistycznym kiczem i kilka razy tą granicę przekracza .
Leonardo di Caprio aktor chłopiec zaczyna być powoli coraz bardziej przekonywujący w rolach mężczyzn dajcie mu jescze z dziesięć lat i prawdopodobnie uda mu się na ekranie zagrać mężczyznę podobnie jak Joseph Gordon-Levitt kolejny mężczyzna chłopiec rola zagrana dobrze ale kompletnie nie pasujący wizualnie w roli twardego ekstraktora. Ellen Page wyglądająca tu jak uczennica ostatniej klasy collegu tu jako genialny architekt od konstukcji sennej rzeczywstości kto by pomyślał że mamy taką zdolną młodzież :)
Sceny walki, które kosztowały najwięcej zarówno pieniędzy jak i pracy ,bohaterów z projekcjami przypominają trochę sceny z Jamesa Bonda czy gry komputerowej zwłaszcze w ostatniej fazie snu nazwijmy ją białą zważywszy na to gdzie się rozgrywa . Wcześniej w hotelu inny ekstraktor ( znów Joseph Gordon-Levitt) fizycznie aktor o wielkości dobrze podtuczonego kurczaka rzuca walczącym z nim ochroniarzami jak piłeczkami - trzeba mu było dołożyć jeszcze czarne okulary i długi płaszcz byłby Neo z matrixa wypisz wymaluj .
Zasada że można wrzucić do gara paru znanych aktorów , utopić to w zaawansowanym sosie rzeczywistości alternatywnej sf , dodać efektów specjalnych i będzie sukces finansowo na pewno się sprawdzi .
Filmowo Incepcja na dłuższą metę się nie obroni i za kilka lat będzie traktowana jako ciekawostka na tle innych lepszch filmów.
Poszukującym dobrego sf polecam raczej Dark City .