Leszek Koltunski Leszek Koltunski
66
BLOG

Przebieg wyborow na Tajwanie

Leszek Koltunski Leszek Koltunski Polityka Obserwuj notkę 5

W poprzedniem wpisie podalem wyniki wyborow na Dalekim Wschodzie. Teraz czas na krotki opis przygod Obwodowej Komisji Wyborczej nr. 206 w Tajpej.

Zebralismy sie pare minut przed szosta rano i , o dziwo, mielismy juz pierwszych dwoch wyborcow - studentow z lekkimi objawami choroby filipinskiej. Dostali po kwiatku ( zwyczaj jeszcze z PRLu! ) i poszli odchorowac.

Nastepne 3 godziny spedzilismy opowiadajac sobie swoje dzieje, bo nieliczny elektorat ( wszystkiego 61 zarejestrowanych sposrod ok 90 Polakow przebywajacych obecnie na Tajwanie ) ani myslal wstac z lozka. Jak juz zreszta pisalem, elektorat to dosc niereprezentatywny - wiekszosc studenci sinologii, paru ksiezy, paru 'dlogoterminowych' z wlasnymi firmami, paru pracownikow polskich firm i personel ambasady.

Okolo dziewiatej zaczeli ciurkac wyborcy. Musielismy odprawic dwoch niezarejestrowanych ( jeden zapisal sie na liste glosujacych w 2005 i myslal, ze automatycznie bedzie na niej i teraz, jeden przyszedl bez paszportu ) zaglosowalismy tez sami i tak okolo 11 doczolgalismy sie do liczby dwudziestu glosujacych. Reszta dnia uplynela na wycieczkach po okolicy ( przepisy mowia, ze komisja musi skladac sie z co najmniej siedmiu osob, ale w danym momencie na sali musi znajdowac sie tylko co najmniej trzech ) , rozmowie na wszystkie mozliwe tematy i powiekszaniu mojej kolekcji numerow telefonow studentek sinologii.

O osmej przeliczylismy glosy. Tylko jedna zarejestrowana osoba sie nie stawila, glosowala za to dwojka ponadplanowych turystow z zaswiadczeniami z Polski - w sumie wiec do przeliczenia byly 62 glosy. Zabralo nam to dobre 20 minut. Powiecie - niewiele, ale pewnie bylismy jednym z najmniejszych, jezeli nie najmniejszym obwodem wyborczym. Co sie dzialo w komisjach z zarejestrowanymi 50000 wyborcami, nie chce nawet myslec.

Szybko sporzadzilismy raport. Nadeszla pora wyslania owocow calego dnia harowki do MSZu. I tu zaczely sie schody - 'Kalkulator Wyborczy' - program wystrugany na kolanie przez PKW - przy kazdej probie wyslania raportu wydalal z siebie lakoniczne komunikaty o bledach w formacie danych. Danych oczywiscie wyprodukowanych przez ow wyrob programopodobny! Na szczescie w komisji zasiadalo trzech zawodowych informatykow, wiec - po paru bezowocnych telefonach do urzednikow MSZu ( na ktore pierwsza reakcja bylo pytanie 'Tajpej? Nie ma takiego miasta' - 'Mis' staje przed oczami ) poradzilismy sobie sami i okolo 10 raport zostal wyslany.

Na marginesie, niekompetencja w MSZcie jest legendarna. Pamietam jak w marcu, przed wizyta Walesy, w logach swojego bloga znalazlem slady wejsc z domeny msz.gov.pl przekierowanych z zapytan google 'ambasador w Tajpej'. Wniosek: urzednicy ministerstwa nie wiedza, jak nazywa sie ich wlasny ambasador. Szukaja wiec po googlach i znajduja na moim blogu.

Ale wracajac do wyborow: zgodnie z przepisami, musielismy teraz poczekac na potwierdzenie, ze raport doszedl i wszystko sie zgadza. Ambasador straszyl opowiesciami o wyborach z 2005: wtedy potwierdzenie doszlo o 3 rano. Na szczescie w tym roku przyszlo juz o 1 rano, wiec po toascie i pamiatkowym zdjeciu

Komisja w Tajpej

(ja w prawym dolnym rogu) udalismy sie wspolnie na Filipiny...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka