Verius Verius
1152
BLOG

Kac po tanim social media

Verius Verius Społeczeństwo Obserwuj notkę 8

Skandal związany z wykorzystaniem zdjęcia ofiary zbrodni lubińskiej na facebookowym profilu wódki "Żytnia" wywołał dyskusję, która najczęściej wędruje w kierunku debat nad poziomem edukacji w naszym kraju, lub podejrzeń o zaplanowaną akcję, mającą na celu zwiększenie świadomości marki. Zapewne łatwo byłoby mi dołączyć do chóru mówiących o "głupkach" i "cwaniakach", gdyby nie to, że dzięki znajomemu, zatrudnionemu niegdyś w tej branży, znane są mi mniej więcej warunki pracy w pomniejszych agencjach social media. A to z kolei rzuca nieco inne światło na tą skandaliczną sytuację.

Ów znajomy, student kierunku humanistycznego na jednym z dużych uniwersytetów, dorabiał sobie przez okres około roku w tego typu firmie. Pracując od rana do wieczora (często w godz. 8-21 z krótką przerwą) obsługiwał nieraz w ciągu dnia 150-200 profili różnych firm. Łatwo policzyć, że był w stanie poświęcić każdemu z nich ledwie kilka minut. Brak wypełnienia dziennej normy postów kończył się karami finansowymi, więc nie było mowy o dodatkowym czasie na głębsze przemyślenie produkowanej treści. Chodziło o to, by post pojawił się na profilu przed upływem określonej godziny, nawet jeśli zawarta w nim treść przygotowana była po łebkach. Gorszą sytuacją dla agencji było bowiem niepojawienie się postu w ogóle, niż jego żenująco niski poziom. Wysiłek intelektualny osoby produkującej treść reklamową od rana do wieczora, dosłownie "na wyścigi" jest ogromny i w takiej sytuacji niestety, pod gigantyczną presją czasu, łatwo o kardynalne błędy. I te najczęściej zdarzają się właśnie wtedy, gdy chodzi o zdjęcia.

Zdjęcia w postach są oczekiwane, gdyż wywołują większe zainteresowanie niż tekst lub link. Większość agencji nie korzysta zaś z baz zdjęć, a pracownicy wyszukują po prostu fotografie naprędce w wyszukiwarce. I w przypadku zdjęcia użytego na profilu "Żytniej" taki zapewne był właśnie mechanizm. Łatwo to sprawdzić - po wpisaniu w wyszukiwarkę Google hasła  "niosą kolegę prl", w opcji grafik, jako pierwsze otrzymujemy właśnie zdjęcie z Lubina. Haniebnym zaniedbaniem pracownika było niesprawdzenie kontekstu zdjęcia, zwłaszcza gdy było mu ono zupełnie nieznane, a w tym celu wystarczyło jedno kliknięcie.

Przy okazji dyskusji nad tą sprawą, zastanowić się można nad kwestią jakości działań tego typu agencji. Mój znajomy wytrzymał w tej pracy stosunkowo długo  - w tym samym czasie inni wytrzymywali góra kilka miesięcy. A szefostwo agencji nigdy się tym specjalnie nie przejmowało - w końcu przyjdą po nich kolejni studenci, którzy dadzą się wycisnąć jak cytryna za 1300 zł miesięcznie. Czy produkowanie płytkiej treści w myśl zasady "ilość a nie jakość" ma w ogóle jakikolwiek sens?

Duże, znane marki korzystają raczej z lepszych, doświadczonych agencji, które za swoje usługi biorą o wiele większe pieniądze, ale jednocześnie też skupiają się w pełni na swoim kliencie. Wobec tego klientów mają co najwyżej 20, a nie 200. Strategie marketingowe są przez nie kreowane w sposób długofalowy, a posty planowane są z nieraz tygodniowym wyprzedzeniem. Zanim treść trafi na profil, przechodzi przez ręce kilku osób. Pokazuje to, że w firmie odpowiedzialnej za promocję "Żytniej" totalnie zawiodła organizacja pracy, lub też była to jedna z "tanich" agencji produkujących treść w sposób totalnie nieprzemyślany. Czy Polmos po prostu zapłacił wizerunkiem za oszczędzanie na marketingu? 

Verius
O mnie Verius

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo