Voit Voit
74
BLOG

Ciężkie życie ludowego trybuna

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Wczoraj pojechałam załatwiać jakieś urzędowe sprawy do naszej gminy. Pod ruciańskim ratuszem (spora gierkowska kostka z płaskim dachem, obok torów kolejowych) wielkie poruszenie. W okolicach dziwnego wielofunkcyjnego pomniczka, służącego do składania kwiatów przy każdej okazji (uniwersalny napis na pomniczku głosi: „Bohaterom - mieszkańcy gminy”) przyozdobionego wiązankami z 11 listopada, sterczał pochylony nad rozsypaną Omegą Gienek umazany po łokcie smarem. Wokół zgromadził się tłum zasłuchanych gapiów, jako że Gienek akurat miał dobry dzień.


 

Gienek nie lubi burmistrza. To u nas przypadłość dość powszechna. Zdaniem Gienka burmistrz winny jest większości wszelkich plag, które dotknęły zarówno Gienka, jak i wszystkich mieszkańców nie tylko gminy, ale i powiatu. Destrukcyjne pomysły burmistrza dotyczą mostku, skupu trzody chlewnej, cen śruty, teściowej Gienka i zepsutej Omegi. Gienek jest kontestatorem, a do tego miejscowym trybunem ludowym. Jego pojawienie się w miejscu publicznym nieodmiennie kończy się potężną awanturą.


 

Postać Gienka raczej nie skłania do polemiki - niemal dwa metry, bary jak kredens, złamany nos i jakieś podejrzane szramy na twarzy. Całości wizerunku dopełniają gumofilce umazane gównem, podarte drelichowe spodnie, brudna kufajka i borsalino bez ronda. Tym razem Gienek zajął się sprawą niekończącego się remontu naszych co ważniejszych arterii – drogi szczytnowskiej i wylotówki na Pisz. Ponieważ remont wkurza wszystkich, więc przemówienie Gienka tłumek przyjmował pełnymi aprobaty pomrukami.


 

- Patrzta o tu! - Gienek wyciągnął zza pazuchy numer miejscowego pisemka, poświęconego w całości burmistrzowi i jego sukcesom – O, tu napisane, co o on niby trafne decyzje podejmuje! A ja te decyzje to o tak – tu Gienek z zapałem oddarł rozkładówkę ze zdjęciem zachwyconego czymś burmistrza i wytarł sobie nią gumofilc - A tera niech mnie do pierdla wsadzą, co to niby ja władzę obrażam! No?! - wrzasnął w stronę pustych okien urzędu.


 

Z urzędu nikt się nie wychylił, żaden stróż prawa nie pojawił się na horyzoncie.


 

- Une się bojają - orzekł ktoś z tłumku, na co reszta pokiwała ze zrozumieniem głowami.


 

- Drogi, kurwa budują! Za nasze! A idzie to jak z kozy siki! Ani przejechać, ani przejść! Człowiek ino ropę marnuje! A one krzywe takie, jako i byli!


 

- No! I krzyżówek nie porobili, ino przez garb skakać trzeba! - dodał ktoś z publiki.


- A jakby! Une piniądz wezmną, taki co to ja na oczy nie widział, a spier... Za przeproszeniem księdza - tu Gienio pokłonił się nisko przemykającemu chyłkiem księdzu z sąsiedniej parafii, elegancko uchylając zbublowane borsalino – Na taczki ich!

Tłumek zamruczał, księdzu udało się jakoś wemknąć do urzędu gminy.


 

Tu wypada dać lekką dygresję. Otóż jakoś pod koniec lata nasza dzielna władza wzięła się za remonty głównych dróg. Przede wszystkim zaczęto budować potężne ronda w najmniej spodziewanych miejscach. Przez ostatnie kilka miesięcy jeździliśmy z duszą na ramieniu, bo drogi robione były w dość oryginalny sposób – jedną nitkę zrywano na głębokość metra, a w tym czasie drugą o pół metra podnoszono. Między nimi powstawał niczym niezabezpieczony półtorametrowy uskok. Ponieważ pasy są wąskie, więc lewe koła wisiał niebezpiecznie nad przepaścią. Do tego wszystkie krzyżówki z bocznymi drogami pominięto, więc żeby zjechać w prawo do mnie, trzeba pokonać kilkunastocentymetrowy uskok. Pobocza zrobiono metodą suchego betonu, więc zapadły się już po kilku dniach. Na dokładkę asfalt położony jest nierówno i jedzie się jak po tarce. Pasów nikt nie namalował, bo i po co. Objazdy puszczono wąskimi, leśnymi drogami, gdzie nie mogą się minąć dwa TIR-y. Końca remontu nie widać. Ogólnie - świetnie.


- Patrzta o! - Gienio wskazał wielofunkcyjny pomniczek - Kwiatów nakładli, pewnikiem popijawę se zrobili! Za nasze!

- Ano – przytaknęła publika

- A my co mamy?! Burdel! Ja wam powiadam! A ten tam siedzi i łba nie wytknie - Gienek z dezaprobatą popatrzył na urzędowe okna - A pisać o nim ino piszą! Gazety wydają! Za nasze!


 

Tu kolejna dygresja - nasz urząd wydaje własną prasę. Polega to na drukowaniu pochwalnych tekstów na temat burmistrza. Całość liczy kilkanaście stron na etykietówce. Tytuły są zazwyczaj odlotowe - „Trafne decyzje, trafione inwestycje” (to o drogach), „Rozdanie nagród” (tu zdjęcie nieletnich w towarzystwie burmistrza, wręczającego tajemniczy pucharek), „Konkurs rozstrzygnięty” (tu z kolei zdjęcia jakiegoś balkonu obwieszonego pelargoniami). Z każdej strony zerka burmistrz w różnych konfiguracjach. Teksty pisane są najprawdopodobniej przez analfabetę, który język polski zna jedynie ze słyszenia i są niesamowicie nudne. Najciekawszą częścią pisemka jest „książka telefoniczna”, gdzie można znaleźć telefony do gminy i ZGK. Resztę spokojnie można pominąć. Nazwy pisemka nie pomnę. Jakoś nie zapadła mi w pamięć.


 

-Kiej ja po zakupy do Biedronki jadę, to mi samochód pracuje! Kiej ja tu - staje! Mądre bydle! - nadawał Gienek spod maski - A i tak go wybiorą jak ino ten wybór byndzie!


 

Tłumek i na to przytaknął, bo wiadomo - burmistrz jest wieczny.


 

Gienek dłubał pod maską, a z urzędu wypełzła Najwyższa Władza – wzrost niezbyt imponujący, wąs i kaszmirowy płaszcz. Tłumek potakiwaczy czym prędzej zaczął zajmować się własnymi sprawami.


-A gdzie te się podziali? - podrapał się Gienek, wytykając głową spod maski - Poszli se?.... Człowiek niby tej, jak jej tam? Progapandy, o! Progapandy narobi i gówno z tego ma...
 

Burmistrz z wyższością spojrzał na właściciela borsalino bez ronda i majestatycznie zasiadł w samochodzie.


- Ej, dopchać mi pomóżta! - wrzasnął Gienio

- Gienek, podatek od grunta ja mam... - wyszeptał najbardziej aktywny uczestnik niedawnego wiecu - Ja do cię przyjdę. Ty mnie nie szkoduj. Załatwię ja i przyjdę...


 

Opozycja zniknęła. Burmistrz został. A samochód Gienka wzięłam na hol.


 


 


 


 


 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości