Voit Voit
545
BLOG

Zapalniczka

Voit Voit Polityka Obserwuj notkę 9

 

Jestem palaczem, w związku z tym cierpię na stałą chorobę takich jak ja - popsute zapalniczki. Zazwyczaj mam w kieszeni po kilka, z czego jedna działa. Ta jedna jedyna ma najczęściej to do siebie, że jest skonstruowana zgodnie z jakimiś wytycznymi Unii Europejskiej - albo ma jakieś pokrętło antydzieciowe, albo suwaczek, albo coś trzeba wcisnąć, potem przekręcić, a potem zapalić. Ogólnie - ustrojstwo skomplikowane jest.  Najczęściej wygląda to tak, ze siedząc za kierownica zębami wyciągam papierosa z paczki, po czym przeszukuję cała okolicę w poszukiwaniu zapalniczki i trafiam na owoc unijnej racjonalizacji. Następne kilka minut spędzam na rozgryzaniu, jak to cholerstwo włączyć. W końcu trafiam na dwie „nieunijne”, z których jedna ma gaz, a druga iskrę i dokonując cudów zręczności zapalam jedną od drugiej.

Dzisiaj musiałam pojechać na jakieś spotkanie przedwyborcze, nudne jak flaki z olejem. Jakiś nieznany mi obywatel opowiadał o nachodzących go noc w noc wizjach rozwoju gminy. Świetlanych, oczywiście. Szalenie wzruszona poszłam na papierosa. Stoję, zimno, popaduje, a ja usiłuję odpalić jedną zapalniczkę od drugiej. Dopada mnie jakiś człowiek, też niespecjalnie mi znany. Mówiąc szczerze – zupełnie obcy.

- Witam, witam panią redaktor - entuzjastycznie zakrzyknął osobnik, klepiąc mnie po plecach – Co tam u ciebie, Anulka?

Anulka doprowadza mnie do jeszcze większego szału, niż niedziałające zapalniczki i poklepywanie po plecach. Nie mówiąc już o tym, ze faceta kompletnie nie znam.

- Słuchaj, kandyduję na radnego, wiesz? No jak to nie wiesz! Słuchaj, ja tu mogę i kanalizację, i wodociągi, i parkingi! Stawiam na rozwój przedsiębiorczości. No i teraz chodzi o to, żeby to tak ładnie w słowa ująć i napisać. Wiesz jak jest, znamy się od lat…

My?! Kto to jest do cholery ciężkiej?! Pstrykam nerwowo zapalniczkami, facet patrzy na mnie z lekka zdziwiony, po czym wyciąga z kieszeni Ronsona, grawerowanego, z inicjałami i jakimś rysunkiem. Cholera, pali. Mój Ronson kilka tygodni temu zaginął był bez wieści. Zaciągnęłam się papierosem i z grzeczności wysłuchuję mojego wybawcy:

- No i jeszcze chodniki i oświetlenie na wsi. Ty w Wojnowie mieszkasz, tak? Masz to jak w banku. A przypadkiem interwencyjnych do sprzątania ogrodu nie potrzebujesz? W razie czego dzwoń, załatwię. A synek to co? Do szkoły już podobno chodzi? No patrz, jak ten czas leci… jakby jakieś problemy były, czy coś, to dzwoń, tu jest moja wizytówka.

Patrzę na wetknięty mi w garść papierek i nadal jestem ciemna jak tabaka w rogu. Nazwisko nic mi nie mówi, za to z drugiej strony wizytówki jest coś w rodzaju programu wyborczego. Ogólnie pod hasłem „świetlana przyszłość”. Całość zalaminowana, takie u nas robi Janusz z Nidy. Nie pamiętam, ile za 1000 sztuk kosztują, ale ogólnie się opłaca. Wepchnęłam wizytówkę do kieszeni i palę sobie spokojnie nadal. Mój nieznany znajomy zawrócił na pięcie i poleciał schować się przed deszczem do świetlicy. Minęła może minuta. Ze świetlicy wychodzi jakaś pani. Kapelusz, płaszczyk, buty na obcasie i zjawiskowy makijaż.  Na wszelki wypadek dałam w długą za róg. Do pani po chwili doszlusował mój nowy przyjaciel:

- Ty, rozmawiałem. No, załatwione. Ona chyba z tej lokalnej odeszła, czy coś, ale pisze do tych dużych, nie? Trzeba ją gdzieś tak na jakieś spotkanko, czy coś. Ja ci ją zaraz przedstawię, bo to stara znajoma jest. No mówię ci, wieki się znamy, nie odmówi. A jak jej jeszcze coś załatwimy, to będzie nasza.

Nadstawiłam ucha, bo chyba o mnie mowa.

-  Powiedziałem jej, że w razie czego, to do nas jak w dym. Trzeba będzie jej jakiś gift dać, nie wiem co, ale się dowiem. Ona syna sama wychowuje, może jakieś zabawki? Albo te pobocza koło niej sprzątnąć, bo to kuźwa o tym gdzieś pisała.

- No tak, ale o wczorajszym sprzątaniu tego syfu na cmentarzu, czy gdzie tam, to nas nie zawiadomiła - egzaltowanym alcikiem pisnęła pani – A telewizja była. I można się było pokazać ludkom. A w ogóle, to gdzie ona jest?

Ona siedziała już w samochodzie. Oboje państwo entuzjastycznie pomachali mi na dowidzenia.

 

Szanowni Państwo - nie pisze już do lokalnej prasy, zmieniam powoli barwy klubowe. Do tej „dużej”, jak to byliście uprzejmi nazwać, mogę o Was napisać, ale tego Wam serdecznie nie życzę. Zwłaszcza, że łączy nas wieloletnia, zażyła znajomość.

A jeśli chodzi o zapalniczkę - zamówiłam sobie Zippo na Allegro. Poza tym mam na imię Anka, nie Anulka, a jeśli ktoś jeszcze raz poklepie mnie po plecach, to mogę się we wredny sposób odwinąć. Znacie mnie od tylu lat, chyba o tym wiecie?

 

 

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka