Adrian Walczuk Adrian Walczuk
244
BLOG

Psia szkoła życia

Adrian Walczuk Adrian Walczuk Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

 

"Cała wiedza, suma wszystkich pytań i wszystkich odpowiedzi zawarta jest w psie"

Franz Kafka

        W moim krótkim życiu psy były od zawsze, a przynajmniej od kiedy pamiętam. Kiedy miałem 5 lat rodzice kupili berneńskiego psa pasterskiego – Gaję, która była z nami przez 13 lat, po drodze były jeszcze 2 przygarnięte kundelki, trzeci jest w domu do dziś. Po tylu latach obcowania z tymi sympatycznymi sierściastymi stworzeniami mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że powszechnie znany frazes „pies jest najlepszym przyjacielem człowieka” jak najbardziej ma swoje pokrycie w rzeczywistości. Powiedziałbym więcej, jeśli bowiem uważnie przyjrzeć się psim zachowaniom, mogą być one nie tylko przyjaciółmi, ale nawet niezwykłymi nauczycielami życia. Spytacie może: „Jak to, czego bezrozumne zwierzę może nauczyć inteligentnego, cywilizowanego homo sapiens?”

        Człowiek dzisiejszej doby żyje w błędnym kole. Pracuje, żeby żyć, a żyje, żeby pracować. Nawet jeśli zdaje sobie z tego sprawę, nie potrafi odrzucić chorego porządku rzeczy, bo tempo nieubłaganie narzucają mu realia otaczającego świata. Czasem, nie mogąc już znieść matni przykrej codzienności, musi jakoś odreagować, dać sobie chwilę odprężenia, przeczyścić skostniałego ducha. Jednak nawet wtedy nie potrafi doznać prawdziwej przyjemności! Podejmując przyjemną czynność nie jest bowiem w stanie się jej oddać, gdyż myśli są wciąż czym zmartwione, szare, obciążające. Ten problem doskonale ujmuje pewna mądrość Ojców Pustyni: „Jesteście nieszczęśliwi, gdyż kiedy pracujecie, myślicie o odpoczynku, a kiedy odpoczywacie, myślicie o pracy. My jesteśmy szczęśliwi, bo kiedy pracujemy myślimy o pracy, kiedy odpoczywamy - o odpoczynku, a kiedy modlimy się – o modlitwie.” Teraz dochodzę do psa. Patrząc na niego, dostającego opętańczego ataku od samego widoku wyciągniętej smyczy, a później z euforią biegającego w lesie, można dostrzec odbicie tej idei – pies cieszy się z małej, nic nieznaczącej na pozór rzeczy, jaką jest spacer tak, jak człowiek cieszyłby się co najmniej z wygranej 5 milionów złotych. Oczywiście, psiak nie działa rozumem, lecz instynktem, ale właśnie taka powinna być radość – pozbawiona brudnych myśli o kredytach, bankach, kryzysach, wolna od chłodnego, kalkulacyjnego myślenia, ale za to instynktowna, niewinna, po prostu radość dla radości, ot cały sekret.

        Wyżej wspomniany instynkt nie jest wcale jedynym bodźcem, jaki kieruje czworonożnymi futrzakami. Relacja psa z właścicielem jest wypełniona całą gamą pozytywnych uczuć, które, w odróżnieniu od, ułomnych często, emocji ludzkich są wręcz doskonałe. Ich motywacja jest bowiem absolutnie bezinteresowna i szczera, pies będąc stworem wyzwolonym od cwaniactwa potrafi docenić i cieszyć z tego podstawowego minimum egzystencji, które zapewnia mu człowiek, być wdzięcznym tylko za to, że znów może zjeść, wyjść na spacer, napić się, spać w ciepłym legowisku. Ujmujące świadectwo psiej wdzięczności dał mi nasz pierwszy przygarnięty kundelek – Frodo. Trafił do naszego domu z centrum handlowego, gdzie chronił się przed zimą w sklepie papierniczym. Dzień wcześniej spotkaliśmy go idąc na pierwszo-piątkową mszę, zmarznięty kręcił się pod kościołem. Wtedy uciekł, ale kiedy spotkaliśmy go w innym miejscu miasta następnego dnia nie mieliśmy wątpliwości – musiał do nas trafić. Oswajał się długo, był bardzo nieufny, wręcz na wpół dziki, a szczególnie nienawidził samochodów… i to go niestety zgubiło. Po jego śmierci moja Mama ze łzami oczach powiedziała, że takiego psa nie miała i już mieć nie będzie. Tym, co go wyróżniało była ta właśnie niesamowita wdzięczność, jaką ocalony od zgubnej zimy, obdarzony ciepłym domem zwierzak wyrażał poprzez długie godziny spędzane na siedzeniu z kufą opartą o kanapę i wpatrywaniu się w Mamę. Nie dlatego, że miał jakąś potrzebę, pustą miskę czy pełen pęcherz. Frodo siedział w bezruchu i po prostu patrzył, a tym, co najbardziej urzekło i na zawsze pozostało w pamięci mojej wrażliwej Rodzicielki były jego wielkie, piękne, bursztynowe oczy – oczy w których widziała ona najczystszą, najbardziej oddaną, bezinteresowną W d z i ę c z n o ś ć.

         Powyżej było tylko o rzeczach dobrych, jednak uniwersalna psia natura ma także dużo do pokazania od ciemniejszej, gorzkiej strony życia. Wspomniana na początku suczka Gaja odeszła od nas niedawno po 13 latach. Ostatnie jej pół roku życia było dla nas bardzo uciążliwe, gdyż po ataku reumatyzmu nie mogła już samodzielnie wstawać, potem doszły problemy psychiczne, objawiające się obłędnym szczekaniem bez powodu, często w nocy. Wszystko to w połączeniu w codziennymi obowiązkami było bardzo męczące, a momentami skrajnie irytujące. W końcu, kiedy jest stan znacznie się pogorszył, zdecydowaliśmy się na uśpienie. Wtedy okazało się, że Gaja od pół roku miała raka, który urósł do wielkości główki niemowlęcia. „Ten pozbawiony mowy stwór nie może ani nic wytłumaczyć, ani o nic poprosić, ani nic zrozumieć, nie jest w stanie nawet życzyć sobie tego, aby litościwy człowiek z nim skończył. Wyobrażacie sobie taką niedolę?” – te słowa Stefana Kisielewskiego idealnie oddają obraz psiego cierpienia. Gaja spędziła z nami mnóstwo pięknych chwil, była z nami w górach, nad morzem, ciągnęła mnie na sankach, pływała w jeziorze… a nawet będąc starą, niedołężną, ciężko schorowaną potrafiła cieszyć się jak dawniej z naszego powrotu do domu, próbować z całych sił wstać na swoich zesztywniałych łapach, żeby podejść i okazać zainteresowanie, podziękować za to, że jesteśmy. Jej ostatnie 6 miesięcy, naznaczone niewyobrażalną męką jaką jest nowotwór, spędzone pomimo wszystko w tak samo wiernej postawie jak całe wcześniejsze, zdrowe życie, jest lekcją pokory w bólu i chorobie, pokory do końca i wbrew przeciwnościom, pokory, która, jak wdzięczność, jest w psim wydaniu po prostu niedościgniona.

          Tak więc, jeżeli nie macie jeszcze psa, a macie do posiadania takowego warunki i dobrą wolę, naprawdę polecam. Wniesie do Waszego życia wiele radości, a przy bystrym oku i czułym sercu za pewne i dużo dużo więcej. Przy okazji przekonacie się też, że kto jak kto, ale mistrz Franz słów na wiatr nie rzucał…

Lubię obserwować i poznawać ludzi, interesuję się piłką nożną, polityką i sprawami Kościoła. Kocham mój kraj i chciałbym w moim życiu zrobić dla niego coś dobrego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości