waldburg waldburg
1707
BLOG

Polszczyzna Lutosławskiego

waldburg waldburg Kultura Obserwuj notkę 15

 

Zazwyczaj chętnie słucham w II programie Polskiego Radia cyklu dokumentalnego "Głosy z przeszłości". Można tam usłyszeć wspomnienia ludzi naprawdę interesujących. Choć nie zawsze jest to regułą.

Zdarzają się także (ostatnio jakby częściej niestety) rozczarowania. No cóż, nie wszyscy mają dar snucia ciekawych opowieści i nie każdy zasługuje na to, żeby upamiętniać jego banalne wynurzenia...

Pewnie dlatego zamierzałem darować sobie cykl "Głosów" z Lutostławskim. Nie przepadam za ochodami okrągłych rocznic, które zbyt często stają się akademiami ku czci. Niezależnie od zapatrywań osób, które w nich uczestniczą, mają w sobie zawsze coś ze szkolnych akademii pierwszomajowych. A tak się składa, że deklamacje, posągi i cokoły budziły moją niechęć od dziecka. 

W poniedziałek wkliknąłem się jakby mimowolnie na stronę "Głosów z przeszlości" z opowieściami Lutosławskiego i doznałem olśnienia.

Od lat nie słyszałem tak znakomicie pięknej polszczyzny.

W porównaniu z poziomem, do jakiego przyzwyczaili nas dukający żurnaliści medialni, polszczyzna Lutosławskiego budzi zaskoczenie. Ten człowiek układał zdania nie siląc się na kwiecistość stylu. Nie stwarzał nastrojów dla tanich efektów, nie nadużywał ozdobników i nie popisywał się giętkością języka.

Wyrażał się w sposób absolutnie zdyscyplinowany. Był lakoniczny i jednocześnie w pełni wymowny. Koncentrował sie na tym, co najważniejsze i najbardziej godne zapamiętania.

Jednak w największym stopniu zwróciła moją uwagę łatwość, z jaką operował głosem, czyli wymową. Posługiwał się polszczyzną ergonomiczną, idealnie zbalansowaną fonetycznie, która się nie potyka i nikomu nie dokucza. Nie męczy mówcy ani jego słuchaczy. Właśnie w tej lekkości wymowy język Lutosławskiego stał się w moich uszach poezją.

Nie wiem, czy w Polsce są jeszcze aktorzy, którzy potrafiliby posługiwać się tak doskonałą polszczyzną. Obawiam się, że od śmierci Holoubka byłyby kłopoty ze wskazaniem choćby jednego.

Ale Lutosławski nie był aktorem. Był muzykiem. Pisał symfonie. I myślę, że pewnie właśnie dlatego lepiej od innych potrafił usłyszeć swój język. Zaciekawił mnie.

Na stronach internetowych PR znalazłem cały wybór wywiadów z kompozytorem, które zachowały się w radiowym archiwum. Są świetne, gdyż był także urodzonym gawędziarzem. Nie uszło mojej uwadze, że  płynnie znał obce języki, co w Polsce mimo upadku komunizmu jest nadal niebywałą rzadkością. Szczególnie wśród dziennikarzy, którzy zdominowali radio i telewizję.

Dla ilustracji zamieszczam poniżej jedną z najzabawniejszych opowieści Lutosławskiego.  O tym jak jadł rybę w towarzystwie królowej Elżbiety w willi Iwaszkiewicza....

Zachęcam do wysłuchania

 

javascript:playFile('794597','6ead50db-ff82-4c48-9423-179e42fc9e85','Jad%C5%82em%20ryb%C4%99%20z%20kr%C3%B3low%C4%85%20El%C5%BCbiet%C4%85','396','','0','0');

 

Hmmm... widzę, że link powyżej nie otwiera się. W takim razie zamieszczam link do strony internetowej PR ze wszystkimi gawędami Lutosławskiego.

 

Także z tą "Jadłem rybę z królową angielską". Jest na samym dole.

 

http://www.polskieradio.pl/148

waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura