adam socha adam socha
141
BLOG

Birnamski las pod oknami Pałacu Prezydenta

adam socha adam socha Polityka Obserwuj notkę 3

 


Motto: „Ale Berlioz, powtarzam, zaskoczył mnie... To był człowiek nie tylko oczytany, ale również bardzo sprytny. Choć muszę powiedzieć na jego obronę, że Woland potrafił zamydlić oczy nawet sprytniejszym od Berlioza”.

Michał Bułhakow „Mistrz i Małgorzata”

 

Prezydent Bronisław Komorowski zaskoczył mnie. On, człowiek niepodległościowej opozycji, w podziemiu zaczął działać już w liceum, cios pałką pierwszy raz zaliczył w 1968 roku, kiedy miał 16 lat, później m.in. opiekował się Dolinką Katyńską na Powązkach. „Wieszaliśmy tam wstęgi, stawialiśmy znicze – wspomina w „Rzeczpospolitej” Jan Dworak. - Każdemu, kto się tam zbliżył 1 listopada, esbecy robili zdjęcia”.

Jak taki człowiek, który na Powązkach robił niemal to samo, co modlący się pod krzyżem pod Pałacem Prezydenckim, to znaczy upamiętniał ofiary; człowiek, w którego obronie, jako internowanego w stanie wojennym, mieszkańcy Warszawy układali krzyż z kwiatów na Placu Zwycięstwa; krzyż, który codziennie był niszczony przez SB i codziennie się odradzał , pomimo represji jakim byli poddawani składający kwiaty, jak taki człowiek, pytam, mógł popełnić tak fatalny błąd i zapowiedzieć jeszcze jako prezydent-elekt, że krzyż spod Pałacu Prezydenckiego musi zniknąć. Właśnie on - katolik, jak nikt inny, powinien wiedzieć, jaka będzie reakcja modlących się pod tym krzyżem. A jednak uznał sprawę krzyża za tak ważną, tak istotną, tak wielkiej wagi, jak kiedyś generałowie za sprawę wagi państwowej uznali krzyż z kwiatów, że w pierwszym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” po wyborze, powiedział o krzyżu przed Pałacem Prezydenckim: „Pałac jest sanktuarium państwa. Krzyż upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej postawiono w nastroju żałoby, lecz żałoba minęła i trzeba te sprawy porządkować. We współdziałaniu z władzami kościelnymi zostanie przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce”.

Żałoba minęła... Tak, to pobożne życzenie prezydenta Bronisława Komorowskiego i rządu Donalda Tuska, żeby zapomniano o tej jedynej w swoim rodzaju w historii świata katastrofie lotniczej, w której ginie głowa państwa, jego żona oraz 94 osoby, w tym dowódcy WP, szefowie najważniejszych urzędów w państwie, parlamentarzyści...

Żałoba nie minęła dla tej części społeczeństwa, które od pierwszego dnia katastrofy przybyło pod Pałac Prezydencki, ustawiło krzyż, paliło znicze i modliło się. Owszem, ci ludzie rozeszliby się już dawno do domów, gdyby rząd polski stanowczo wyegzekwował wspólne śledztwo polsko-rosyjskie, zgodnie z umową z 1994 roku, gdyby ta część społeczeństwa, dla którego ś.p. Lech Kaczyński był ich prezydentem, prezydentem ludzi wykluczonych, widziała determinację p.o. prezydenta i premiera RP w dążeniu do ustalenia prawdy o przyczynach niewyobrażalnej tragedii na lotnisku pod Smoleńskiem. Ale byli świadkami zupełnie czegoś innego: krętactw, dezinformacji, chaosu, wmawiania, że współpraca ze stroną rosyjską układa się więcej niż znakomicie, ale niestety, zaraz następnego dnia po takich zapewnieniach, prawda wychodziła na jaw, tak jak ludzkie szczątki, części garderoby, przedmioty tych, którzy zginęli w samolocie wychodziły spod smoleńskiego błota, znajdowane w miejscu katastrofy przez każdego, kto tam przybył, mimo że ponoć wszystko zostało zebrane, a miejsce zostało zabezpieczone przed postronnymi. Aż w końcu Prokurator Generalny przyznał, że śledztwo utknęło, bo strona rosyjska nie chce przekazać istotnych dokumentów. Dzień w dzień pojawiały się i pojawiają nowe pytania dotyczące katastrofy, a oficjalne czynniki zamiast udzielać na nie odpowiedzi, milczały zastępowane przez wiceprzewodniczącego PO, Janusza Palikota, który już ogłosił, kto jest winny katastrofy: pijany prezydent Lech Kaczyński.

Kto tak postępuje, komu może przeszkadzać krzyż przed Pałacem Prezydenckim? Ktoś, kto ma nieczyste sumienie. Ktoś, kto po wyborze Lecha Kaczyńskiego na prezydenta RP skwitował ten wybór „szkoda Polski”. Ktoś, kto jako marszałek Sejmu RP mówił: „jaka wizyta, taki zamach” oraz „co to za snajper, który nie trafia w cel z 30 metrów”. Ktoś, kto jest przyjacielem Janusza Palikota, który deptał prezydenta Lecha Kaczyńskiego, lżył go w najbardziej podły i nikczemny sposób, za Jego życia, a po śmierci pary prezydenckiej zamienił się w nekrofila plugawiącego pamięć po zmarłych.

Ja rozumiem Bronisława Komorowskiego. Dzień w dzień przejeżdżać obok tego krzyża, obok modlących się i czekających na prawdę o przyczynach tragedii smoleńskiej, to czuć się jak Frida z „Mistrza i Małgorzaty”, której codziennie rano podrzucają chusteczkę, chusteczkę, którą udusiła swoje niemowlę. Ale usunięcie krzyża nic nie da, tak jak Lady Makbet na nic się zdało bezustanne mycie rąk. Prawda o przyczynach tragedii smoleńskiej przebije się, skoro nawet kłamstwo katyńskie, mimo że na jego straży stało Imperium Sowieckie, musiało ustąpić prawdzie.

Na nic się zdadzą obelgi, drwiny, szyderstwa, plucie na modlących się pod krzyżem bywalców warszawskich salonów i nocnych lokali, ani wezwania do ich aresztowania, jak uczynił to w"Sygnałach Dnia" poseł niezrzeszony Andrzej Celiński, dla którego ludzi stojących pod krzyżem: „To są absolutne marginesy Warszawy, Polski, polskiego społeczeństwa” . Stanowczych kroków wobec modlących się żądają i inni, m.in. Lech Wałęsa, który doskonale wie, czym zakończyła się walka władzy ze stoczniowcami domagającym się pomnika upamiętniającego śmierć ich kolegów w grudniu 1970 roku. Na nic zda się sugerowanie, że ich miejsce jest w psychiatryku, jak ks. Kazimierz Sowa, dyrektor Religia.tv. Bronisław Komorowski doskonale wie, jako katolik, że ci ludzie, którzy stoją pod krzyżem, te obelgi i groźby odbierają jako współuczestnictwo w męce Chrystusa, którego też lżono i bito, że składają swoje upokorzenie jako ofiara za ukrzyżowanie Zbawiciela. Dlatego im więcej obelg, im więcej upokorzeń, im więcej drwin, tym mocniejsze utwierdzenie się stojących pod krzyżem, co do słuszności swojej postawy, „dla Jego bolesnej męki...”

Władza jednak brnie coraz głębiej w ślepą uliczkę. Najpierw Ewa Nekanda-Trepka, stołeczna konserwator zabytków, nie wyraża zgody na upamiętnienie ofiar katastrofy gdyż „wprowadzenie na stałe w przestrzeń zabytkową nowych elementów nie jest uzasadnione względami konserwatorskimi”, a następnie błyskawicznie wydaje zezwolenie na zamocowanie tablicy na hotelu Bristol, której treść i sposób odsłonięcia przypomina zabieg sowiecki ze wsią Hatyń.

Nie, nic tymi metodami, panie i panowie, beneficjenci III RP, szczęśliwi, młodzi i bogaci, nie wskóracie wobec ludzi wykluczonych, których odarto z godności, nazwano „bydłem”, watahą do wyrżnięcia” i „dinozaurami, które wymrą”. Gdyby nie 10 kwietnia, to być może ci ludzie pozostaliby niczym Indianie w swoich rezerwatach, ale ta straszna, niepojęta tragedia, to przerażenie nagłą świadomością, że żyjemy w państwie, które nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo nawet głowy państwa, sprawiła że wykluczeni wyszli na ulice....

Bronisław Komorowski powinien, jak nikt inny, tych ludzi rozumieć. Być może dzisiaj stałby z tymi ludżmi pod krzyżem, gdyby do niego, przeciwnika Okrągłego Stołu nie zadzwonił minister Aleksander Hall i nie zaproponował pracy w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Do tych ludzi, niestety, nikt nie zadzwonił...

Sytuacja jest jak z „Antygony”. Modlący się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu muszą modlić się za swego ś.p. prezydenta i domagać się jego uczczenia pomnikiem w miejscu, w którym stoi krzyż, pod Pałacem, z którego wyjechał w ostatnią podróż życia. A władza, jak Kreon, nie może się na to zgodzić, gdyż zgodzić się na ten pomnik, to postawić birnamski las pod oknami Pałacu Prezydenckiego.

Adam Socha

 

 

 

 

 

adam socha
O mnie adam socha

Prowadzę społecznie dziennikarskie śledztwa na łamach niszowego miesięcznika regionalnego "Debata", rozdawanego bezpłatnie poprzez olsztyńskie księgarnie oraz na portalu www.debata.olsztyn.pl Ostatnio wygrałem proces wytoczony z powództwa cywilnego przez właściciela sieci hoteli na Warmii i Mazurach za tekst "Barbarzyńcy w ogrodzie".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka