WarszawskiPiS WarszawskiPiS
899
BLOG

Obrona konieczna w III RP

WarszawskiPiS WarszawskiPiS Polityka Obserwuj notkę 40

Krzysztof Skalski

Tak się dziwnie przyzwyczaiłem, że od samego początku korzystania z Internetu, a więc od 1999r. mam ustawioną Wirtualną Polskę jako stronę startową. Tam jest moja pierwsza skrzynka pocztowa, tam rano zawsze sprawdzam pierwsze newsy i dopiero potem zaglądam do innych źródeł (tak, nawet Niezależna i w Polityce.pl muszą chwilę poczekać na moją wizytę…) Ogólnie oceniam ten portal jako najuczciwszy z mainstreamowych. Jasne, że manipuluje tytułami i zdjęciami (chociaż nie tak ordynarnie jak za prezydentury ś.p. Lecha Kaczyńskiego i nie tak, jak to cały czas robią na Onecie lub Gazecie.pl), ale daje również całe materiały z mediów związanych z Gazetą Polską, ojcem Rydzykiem lub braćmi Karnowskimi. W porównaniu z resztą portali to jest przepaść, bo tam najwyżej umieszczą wycięte z kontekstu zdanie, akurat żeby młodzi wykształceni mogli sobie porechotać z ofiar smoleńskich i tych, którzy próbują jakoś prowadzić dochodzenie. Właśnie ta różnica jest powodem, dla którego toleruję w Wirtualnej Polsce nawet codzienne newsy o tym razem już ostatecznym końcu PIS, które po kliknięciu zawsze okazują się felietonami Waldemara Kuczyńskiego…

Od pierwszego stycznia inkryminowana Wirtualna Polska publikuje materiały o kryminalnej historii sylwestrowej, która rozegrała się w Zakopanem z udziałem trzech warszawiaków i jednego mieszkańca Legionowa. Ja chcę bardzo kategorycznie podkreślić, że przebieg wydarzeń znam tylko z relacji prasowych, nie widziałem na oczy akt postępowania, ani nie rozmawiałem z nikim z tą sprawą związanym. To tytułem zastrzeżenia, a teraz do rzeczy. W Nowy Rok nad ranem taksówkarz zauważył zakrwawionego człowieka. Zatrzymał się, a tamten powiedział, że został napadnięty przez trzech mężczyzn uzbrojonych w noże i w obronie prawdopodobnie zabił jednego z nich gałęzią. Rzeczywiście, w lasku obok leżał młody chłopak. Nie udało się go reanimować, ale znaleziono przy nim nóż, co potwierdza wersję o obronie koniecznej.
Co ciekawe, to komentarze internautów pod kreską. Praktycznie jak jeden mąż przez dwa dni zachwycali się dzielnością bohatera tej historii i wyrażali satysfakcję, że bandytę spotkała natychmiastowa kara (zupełnie jak w tej bajeczce abolicjonistów – że to nie tyle surowość ile nieuchronność i szybkość kary mają znaczenie odstraszające). Dzisiaj natomiast rzecz odkręcono o 180 stopni. Po pierwsze pojawił tytuł „podejrzany o śmiertelne pobicie 25-latka w Zakopanem to radny PIS”. Po drugie podano informację, że mężczyźnie przedstawiono zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym. To wystarczyło, żeby w oczach komentujących z wczorajszego bohatera stał się najgorszym zbrodniarzem, wcieleniem Attyli po prostu. Oczywiście nie tyle z powodu zarzutów w postępowaniu karnym, ile przynależności do Prawa i Sprawiedliwości.

Ze studiów, aplikacji i własnej praktyki w Prokuraturze pamiętam bardzo dobrze stosunek organów ścigania do obrony koniecznej w drugiej połowie lat 90-tych i na początku obecnego stulecia. Było otóż tak, że ilekroć mieliśmy do czynienia z działaniem w obronie koniecznej, w której napastnik tracił życie luz zdrowie, to prokurator zawsze stawiał zarzut zabójstwa lub ciężkiego uszkodzenia ciała. Warto tu zauważyć, że polska procedura karna przewiduje w takich sprawach odmowę wszczęcia lub umorzenie już trwającego postępowania. Jest to jako żywo kompetencja prokuratora w postępowaniu przygotowawczym. No i kiedy najpierw jako praktykant, a później jako aplikant pytałem zdumiony, dlaczego takich spraw nie umarzamy od razu, to odpowiadano mi, że mamy przecież niezawisłe sądy, które jak będzie trzeba, to delikwenta uniewinnią. Raz nawet miałem rozmowę dyscyplinującą za stwierdzenie, że to przecież nic innego, jak hasło „mordujcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich”.

Tę zdecydowanie haniebną dla polskiego wymiaru sprawiedliwości praktykę przerwało dopiero objęcie urzędu ministra sprawiedliwości przez Lecha Kaczyńskiego. Po prostu wydał on polecenie prokuratorom korzystania w pełni z art. 17 § 1 pkt. 2 KPK, czyli w interesującym nas przypadku umarzania spraw, w których ma miejsce obrona konieczna. W efekcie ludzie, którzy nie dali się zabić bandytom, przestali spędzać w aresztach tymczasowych długie miesiące (a nierzadko lata) w oczekiwaniu, aż „niezawisły sąd rozpozna swoich”.

Mimo zastrzeżenia, że nie znam akt zakopiańskiej sprawy, a więc na pewno trochę wróżę z fusów, warto jednak pokusić się o pewną opinię. Otóż wychodzi na to, że niezależna prokuratura pod światłym kierownictwem prok. Seremeta powróciła do praktyk z lat 90-tych. Znowu ludzie broniący się przed bandytami będą siedzieli w aresztach oskarżeni o zabójstwo lub ciężkie uszkodzenie ciała. Znowu prokuratorzy będą unikać odpowiedzialności związanej z podjęciem decyzji o umorzeniu (lub odmowie wszczęcia) postępowania w przypadku obrony koniecznej. Znowu zwykli obywatele będą się zastanawiać w momencie zagrożenia ich życia i zdrowi, kto jest dla nich bardziej niebezpieczny. Bandyta z nożem, czy może własne państwo. Zadowolona (oprócz nie lubiących odpowiedzialności prokuratorów) będzie tylko jedna grupa społeczna. Stanowiąca, tak się dziwnie składa, najwierniejszą grupę wyborców Platformy Obywatelskiej. Przestępcy, bo o nich oczywiście mowa, mogą liczyć, że państwo skutecznie wybije nieodpowiedzialnym obywatelom z głów takie fanaberie, jak obrona przed napastnikiem.

Dopisek z ostatniej chwili, już po opublikowaniu tekstu: Sąd Rejonowy w Zakopanem odmówił nie tylko zastosowania aresztu tymczasowego, wnioskowanego przez Prokuraturę, ale w ogóle jakiegokolwiek środka zapobiegawczego. To zdecydowanie potwierdza wersję o obronie koniecznej!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka