WarszawskiPiS WarszawskiPiS
505
BLOG

Są jeszcze posłowie w Warszawie

WarszawskiPiS WarszawskiPiS Polityka Obserwuj notkę 28

Krzysztof Skalski

Platforma pęka. Oby kwestia homozwiązków była tą rafą, na której ku uldze większości Polaków wreszcie zatonie. Podejmijmy wtedy część rozbitków!

Dzisiaj jest mój ostatni dzień w Warszawie przed tygodniowym wyjazdem w góry (nie w Dolomity, spokojna głowa ;) i Sejm nie mógł mi zrobić lepszego prezentu niż odrzucenie wszystkich wniosków w sprawie tzw. związków partnerskich. Muszę przyznać, że nie żywiłem specjalnych nadziei, obserwując od jakichś dwóch lat ewidentny zwrot ekipy Donalda Tuska w lewo. To w ogóle bardziej skomplikowana strategia, polega z grubsza na tym, że kiedy całe państwo rozłazi się w szwach (demontaż armii, katastrofa smoleńska, rezygnacja z aktywnej polityki zagranicznej, upadek kolei, edukacji, służby zdrowia, postępujący kryzys gospodarczy i rosnące złodziejstwo – a nie jest to katalog zamknięty), to nasi specjaliści od cudów gospodarczych wymyślili sobie, że wypełnią niszę zarówno po SLD jak i tę, przypadającą nowej lewicy, czyli skoncentrowanej nie na robotnikach, a na sferze obyczajowej (ze szczególnym uwzględnieniem spraw płciowych). To się mogło udać, biorąc pod uwagę bezkrytyczne na ogół poparcie PO ze strony głównych polskich ośrodków propagandowych, zwanych jeszcze czasem nie wiedzieć czemu głównymi mediami. Plan prawdopodobnie był taki, że nie rezygnując z elektoratu liberalnego, a nawet w części konserwatywnego, straszonego od 2005 r. Prawem i Sprawiedliwością, uda się zagospodarować sieroty po przedrywinowym SLD i odebrać Palikotowi część zwolenników spod znaku lewicy „rozporkowej”.

Dzisiejsze głosowania w Sejmie pokazały, że taktyczny zamysł Tuska znalazł przeciwników nawet wewnątrz rządzącej partii. Nie ma nic zaskakującego w tym, że większość posłów odrzuciła projekty SLD i Ruchu Palikota. Jest natomiast interesujące, że odrzucono również projekt Dunina, dość jednoznacznie wspierany przez samego premiera. Dowodzi to pewnego oporu frakcji konserwatywnej w PO, nazwijmy ją dla uproszczenia grupą Gowina i słabnięcia pozycji samego Tuska. Oczywiście nie wiemy jaka jest w tym wszystkim rola otoczenia prezydenta Komorowskiego, być może to próba budowy belwederskiej frakcji w partii rządzącej i rzucenia premiera na pożarcie przy nieuniknionej już fali społecznego niezadowolenia spowodowanego degradacją majątkową większości Polaków. Nawet, gdyby to było prawdą i za frondą w PO stał bezwąsy ostatnio Komorowski, to jest zawsze szansa dla PIS na wyłuskanie z tej grupy przynajmniej kilku niezadowolonych. A w efekcie większe prawdopodobieństwo powodzenia wniosku o wotum nieufności wobec rządu i próby ratowania kraju przed już totalną zapaścią.

Zawsze trudno przyznawać się do błędu, ale jeżeli jest lepiej, niż się spodziewałem, to przynajmniej milej niż gdyby miało iść w drugą stronę. Otóż po Smoleńsku uznałem, że w świetle tego co zaszło zarówno przed 10 kwietnia, jak i przede wszystkim absolutnej kompromitacji rządu i propagandy w okresie po tragedii, żaden przyzwoity człowiek po prostu nie może dłużej być w PO. Wobec takiego stanowiska nie liczyłem na nic (oprócz najgorszego, rzecz jasna) ze strony polityków tej partii i nie budowałem żadnych scenariuszy pozytywnych z ich udziałem. Dzisiejsze głosowania każą mi zrewidować ten pogląd, co w sumie z radością czynię. Widzę szansę na dekompozycję obozu rządowego jeszcze przed upływem kadencji i przejęcia przez PIS części polityków konserwatywnych Platformy. Przynajmniej tych, którym oczy wprawdzie otworzyły się dużo za późno, ale jednak dostrzegli w końcu zagrożenie dla Polski, jej kultury i tradycji ze strony bezwzględnie dążącego do utrzymania władzy otoczenia Tuska.

Ten cytat o sędziach w Berlinie, który pozwoliłem sobie strawestować w tytule, fałszuje naturalnie rzeczywistość. W istocie bowiem urzędnicy Fryderyka II pozbawili dzielnego młynarza jego własności. Niemniej zawsze trzeba mieć nadzieję, że tym razem będzie lepiej. I że ci prawdziwi posłowie, myślący kategoriami państwa i wspólnoty polskiej, którzy jakimś cudem ostali się do dzisiaj w PO, pomogą ratować kraj z zapaści. Bo przecież obiektywnie rzecz biorąc do tej pory przyczyniali się do degrengolady, w jakiej się nasze państwo od 2007 r. pogrąża. Zatem Panie i Panowie Posłowie, odrzucenie lewackich pomysłów to dopiero początek Waszej drogi z dworu Radziwiłła pod Częstochowę. Żeby Wasza przemiana w Babinicza stała się faktem, musicie pomóc odsunąć jak najszybciej od władzy tę do cna skompromitowaną i zdecydowanie najgorszą po 1989r. ekipę.

P.S. Na komentarze będę odpowiadał z opóźnieniem, o świcie wyjeżdżam, więc proszę o wyrozumiałość :)


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka