Wazzon Wazzon
45
BLOG

O tym jak redaktor Krasowski został królem trolli.

Wazzon Wazzon Polityka Obserwuj notkę 3

 

Jedną z najważniejszych rzeczy w strategii prowadzenia dyskusji czy sporu jest dobry wybór wroga. Łatwiej mocno przywalić np.: zaplutym karłom reakcji niż żołnierzom ak, hordzie homines sovietici niż demonstracji zdesperowanych związkowców, podobnie sprawa wygląda z „niemieckimi pachołkami” występującymi na sieci wymiennie z politykami PO, czy rozmaitymi odmianami „ludzi sterowanych radiem” czyli elektoratem PiSu. W artykule Pana Krasowskiego wróg, czyli ci przeciwko którym od kilku dni bohatersko walczy Dziennik jest określony z równą finezją – Internetowi frustraci, pluszowe misie, sieciowi psychopaci, tchórzliwi kolaboranci. Spór przedstawiony w ten sposób przybiera formę dość jednoznaczną – „prawdziwi dziennikarze” spierają się z rozwydrzoną hordą tchórzy i frustratów, tak jak „prawdziwi Polacy” zwykli byli występować wyłącznie przeciwko „Judajczykom” i im podobnym. Przeprosiny wobec „poważnych internautów” pod koniec listu również mają swój cel – sugerują że oni w tej walce udziału brać nie mogą. „Poważny internauta” jest wszak zwolennikiem linii Dziennika (na tym jak sie zdaje polega jego „powaga") tak samo jak wszyscy „porządni Żydzi” popierają w pełni naszych rodzimych antysemitów (i wszystkich antysemitów wszystkich czasów zresztą).

Po zdefiniowaniu wroga łatwo już dokonać symbolicznej egzekucji, wydaje mi się jednak że w tym właśnie momencie Pan Krasowski popełnił pewien błąd, decydując się że tym razem adresatami jego tekstu nie będzie „moralna większość” która mogłaby się na naprędce skonstruowanego przeciwnika oburzyć, tylko sam Wróg. Jednak przy takiej definicji wroga jaką przedstawił Dziennik, dyskusja nie jest możliwa. No bo jak dyskutować z szalonym psychopatą? Na bluzg trzeba odpowiedzieć bluzgiem, na cios – ciosem. I w ten sposób tekst Naczelnego zdegenerował się do poziomu, wyjątkowo długiego, łańcucha bluzgów i obelg. Do pewnego stopnia może to nawet świadczyć o szczerości Dziennika – może naprawdę Panie i Panowie redaktorzy sądzą że ich przeciwnikami są jedynie zdegenerowani psychopaci. Może nie chcą dostrzec że przeciwko ich, przyprawionej potężną dawką hipokryzji „debaty na rzecz anonimowości” (której powyżej opisany łańcuch bluzgów miał chyba być ukoronowaniem), występują nie tylko frustraci, i że niektórzy z przeciwników posługują się nawet jakimiś argumentami. Przeciwko tezie o błogosławionej ślepocie redaktorów świadczy to że Dziennik wybrał sposób prowadzenia debaty dobrze znany z polskich mediów  – przedstawiając swych przeciwników jako jednoznacznie złych, publikując masę wypowiedzi „autorytetów” na temat mrocznych konsekwencji anonimowości i w końcu, konsekwentnie (co stanowi niejakie novum), podejmując „dyskusję” z rozszalałym motłochem. Dyskusję za pomocą jedynego języka, który według Dziennika jest dla nas, dla motłochu, zrozumiały.

Oczywiście wszystko to doprowadziło do tego że z tekstem Pana Krasowskiego nie da się dyskutować. Ponieważ, co jest zresztą jedną z podstawowych zasad działania na forach – z trollami się w dyskusje nie wchodzi. Pan Krasowski próbując walczyć z trollami, przebił ich wszystkich, sam stając się – co muszę powiedzieć wydaje mi się straszliwie zabawne, królem trolli, arcymistrzem bluzgów, pierwszym pośród tych którym na debacie zależy najmniej.

Na koniec chciałem powiedzieć że dziwię się Dziennikowi, że obrusza się tak na „psychopatów”, czy mówiąc netowym językiem - trolli. Trolle świadczą o tym że „nie ma takiej rzeczy jak darmowy lunch”, za wolność słowa płaci się istnieniem trolli. Szalone jest używanie ich istnienia jako argumentu przeciwko tej wolności. Człowiek obdarzony jakąkolwiek, śladową nawet kulturą intelektualną, a obeznany ze sposobem działania sieci nie zwraca na nich po uwagi. Rozumiem jednak że specyficzne warunki w jakich Dziennik swoją „debatę o anonimowości” rozpoczął spowodowały że istnienie trolli stało się głównym przedmiotem troski i komentarzy zarówno redaktorów jak i zaproszonych do publikacji autorytetów. 

Muszę przypomnieć że o taki typ „debatowania” Dziennik zawsze oskarżał Gazetę Wyborczą. Nie chcę wyrokować czy GW rzeczywiście tak działała czy działa. Jestem chyba odrobinkę (niewielką) za młody by to stwierdzić. Ale, patrząc na to co dzisiaj robi Dziennik rozumiem wreszcie o co w tych zarzutach mogło chodzić.

Wazzon
O mnie Wazzon

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka