Krzysztof Żydziak Krzysztof Żydziak
218
BLOG

Piknik hipokrytów

Krzysztof Żydziak Krzysztof Żydziak Polityka Obserwuj notkę 0

 Awantura wokół obleśnej szmiry, wystawionej niedawno za publiczne pieniądze w wielu teatrach w Polsce, ujawniła ("ujawniła" to złe słowo, raczej przypomniała) bezmiar hipokryzji środowisk lewicowo-liberalnych. Nie chodzi tu nawet o to, że gdyby to żenujące coś obrażało jakąkolwiek inną religię niż chrześcijaństwo (np. judaizm lub islam), albo gdyby w jakikolwiek sposób godziło w kanony ideologicznej poprawności, to zamiast obrony, doczekałoby się ze strony wspomnianych środowisk wyrazów oburzenia i potępienia. To jest oczywiste, jest to jednak rzecz drugorzędna. Znacznie bardziej rażącym przykładem hipokryzji jest bowiem argumentacja odwołująca się do "wolności ekspresji" i do wolności w ogóle. Argumentacja, która brzmi komicznie, biorąc pod uwagę, że jest umieszczana w apelach do ministra spraw wewnętrznych, by użył aparatu państwa w celu "ochrony artystów i ich swobody twórczej". Przed kim państwo ma artystów chronić? Przed osobami, które demonstrują przeciwko "dziełu", obrażającemu to co dla nich i dla większości (a przynajmniej dla dużej części) mieszkańców naszego kraju jest święte i które domagają się, by "dzieło" nie było wystawiane w publicznych teatrach, za publiczne pieniądze. Na czym miałaby ochrona polegać? Trudno powiedzieć, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chodzi o uniemożliwienie demonstracji lub o ich rozpędzenie, bo o co niby innego?

Przyznam szczerze, że mam dysonans poznawczy. Obrońcy wolności chcą zakazywać demonstracji. Nieważne, że konstytucja, na którą nieustannie się powołują, choć chyba nigdy jej nie czytali, gwarantuje wolność zgromadzeń. Oni i tak chcą zakazać i to właśnie w imię wolności i konstytucji. Demonstracje oszalałego motłochu, ciemnogrodu, katolickiego talibanu, mają bowiem zagrażać bezpieczeństwu artystów. I znów nieważne, że historie o biciu i opluwaniu aktorów grających w szmirze są - trudno powiedzieć właściwie czym, kłamstwem czy urojeniem - najbardziej rozemocjonowanych spośród lewicowych publicystów. Teoretycznie do bicia i plucia może przecież dojść, kto da stuprocentową gwarancję, że tak nie będzie. Zatem protestów trzeba zabronić prewencyjnie. Poza tym to skandal, że gdzieś z powodu czyjegoś sprzeciwu, odwołano spektakl. Przecież to - według troszczących się o praworządność liberałów - jawne złamanie prawa, podeptanie konstytucyjnie gwarantowanej wolności słowa. Wprawdzie wystawianie "sztuki" nie zostało zabronione, w jednym czy w dwóch miastach usunięto ją jedynie z teatralnego repertuaru, ale kto by się przejmował takimi niuansami. Lepiej krzyczeć o cenzurze prewencyjnej. Tym bardziej, że - to skandal zdecydowanie największy - odwołanie spektaklu nastąpiło wskutek licznych protestów obywateli. Kto to widział, by instytucja finansowana ze środków publicznych liczyła się ze zdaniem obywateli? Zgroza.
 
Nad głupotami wypisywanymi przez lewicowych "wolnościowców" nie byłoby może warto się zastanawiać, gdyby nie fakt, że ocean hipokryzji, wylewający się z ich publikacji, nie wynika (w każdym razie nie tylko) z ich cech osobniczych, ale jest on nieodłączną częścią wyznawanej przez nich ideologii. Liberalizm w swojej "mainstreamowej" odmiane bazuje na hipokryzji, jest na niej ufundowany. Weźmy choćby postulat "państwa neutralnego światopoglądowo". Nie chodzi o to czy ocenimy go jako słuszny czy jako niesłuszny, lecz o to, że jest on w praktyce nierealizowalny. Sypie się zresztą nawet na gruncie teoretycznym, gdyż kłóci się z logiką. Wyobraźmy sobie np., że w pewnym kraju, w którym większość mieszkańców to muzułmanie, rośnie w siłę ruch islamistyczny, domagający się budowy państwa islamskiego, opartego na prawie szariatu. Postulaty te cieszą się w społeczeństwie ogromnym poparciem, ale ich realizacja byłaby sprzeczna z zasadą neutralności światopoglądowej państwa. Islam z całą pewnością nie jest neutralny światopoglądowo. Jeśli jednak rząd sprzeciwi się postulatom islamistów i będzie bronić świeckości państwa, to czy będzie to działanie neutralne? Oczywiście, że nie, bo państwo wejdzie wówczas w konflikt światopoglądowy z islamistami i z popierającą ich większością. Strona konfliktu z definicji nie jest neutralna. Tak więc bez względu na to co zrobi w podanym przykładzie rząd, nie będzie to miało nic wspólnego z neutralnością.
 
Idźmy dalej: czy jakikolwiek przepis prawny może zostać uznany za "neutralny światopoglądowo"? Oczywiście, że nie. Kształt tworzonego prawa zawsze zależy od światopoglądu przyjętego przez prawodawców. Ich decyzje zawsze mają źródło albo w wyznawanej przez nich religii, albo w ideologii, albo w powszechnie przyjętym w danym społeczeństwie systemie wartości (też bazującym zazwyczaj w jakiejś mierze na religii lub ideologii), albo w ich własnych przekonaniach, w subiektywnym poczuciu słuszności danych rozwiązań. Tak czy siak, w żadnym z wymienionych przypadków nie ma mowy o "neutralności". Nawet najbardziej oczywiste zasady, takie jak zakaz morderstw i karanie ich w sposób bardziej surowy niż innych przestępstw, wynikają z przyjęcia jakiejś wizji sprawiedliwego porządku i z całą pewnością nie są neutralne.
 
Liberalizm jest tylko jednym z wielu światopoglądów. Państwo liberalne jest tak samo odległe od bezstronności światopoglądowej jak każde inne. Oczywiście liberałowie zaprotestują przeciwko takiemu stwierdzeniu. Powiedzą, że liberalizm zezwala każdemu na swobodne wyrażanie własnych poglądów, również tych, które kłócą się z jego zasadami. Tak, to prawda. Liberalizm toleruje (choć nie zawsze) poglądy inne niż liberalne, pod warunkiem jednak, że nie są wyrażane zbyt głośno i że ich zwolennicy nie dążą do wcielenia ich w życie. To oznaczałoby bowiem zamach na "wolność", a jak wiadomo "nie ma wolności dla wrogów wolności". Zaś o tym kto jest wrogiem wolności, decydują sami liberałowie. Dziś zdecydowali, że są nim "talibowie" "zagrażający" bezpieczeństwu "artystów".
 
PS. Pisząc o "liberalizmie" i "liberałach" nie mam na myśli ludzi, dla których wolność jest cenną wartością (dla mnie również nią jest), nie chodzi mi również o zwolenników wolnego rynku, których sporo jest także wśród osób wyznających poglądy konserwatywne. Pod tymi pojęciami rozumiem natomiast wyznawców pewnej ideologii, mającej swoje źródła w myśli tzw. oświecenia i - jak każda ideologia - oderwanej od rzeczywistości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka