Witold Gadowski Witold Gadowski
5343
BLOG

Nike, no ta to sie nie waha.

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 53

 


 

Słuchajcie widziałem!!! Widziałem wielki świat – czekałem, jak Cudaczek Kiwaczek, i doczekałem się, wyczekałem – wczoraj przed północą drugi program publicznej telewizji pokazał mi relację z wręczenia literackich nagród „Nike”.

Poszło na to sporo publicznego grosza, relacja jak się patrzy, z kilku kamer naraz, aula biblioteki, na sali rozparta śmietanka – creme de la creme – nadwiślańskiego salonu.

Patrząc w ekran, jak sroka w gnat, poczułem się doceniony i ukontentowany jak pełnia księżyca – wszak należałem do nielicznego, elitarnego grona widzów (idę o zakład ze nie było nas więcej jak 20 tysięcy, co przy kosztach realizacji, które oceniam na co najmniej 300 tysięcy złociszów, daje olsniewająca stopę zwrotu), któremu dane było to cudowne misterium obejrzeć.

Zobaczyłem siódemkę najlepszych nad Wisłą literatów, parnas pióra, półke wyższą niż można zobaczyć.

Pewna pani napisała biografie malarza Nowosielskiego i tak wspaniale zanurzyła się w prekognicjach, predestynacji, nieprzeczuwalnego, żem swym móżdzkiem maleńkim jak orzeszek serdeczny osłupiał i zachwytem zapałał jak dzięcielina.

Potem pan poeta dwojga nazwisk z „Dycki” na końcu, podskakując jak świety Wit na widok Rozy Luksemburg, wydeklamował coś czegom nie pojął, ale pokochałem natychmiast, prostaczą duszą i takimże sercem przeczystym. Pani Tulli, z uśmiechem nieobecnym, utulliła mą nieświadomość, pan Franaszek dał mi powąchac swoje stopy obute na ekranie, pani Szejnert upiekła ciasto z myśli o Mozambiku, a pan Bieńczyk wział nagrodę z rąk pana Nyczka i dogęębny pocałunek z ust, eleganckiego jak zwykle i mownego, Naczelnego Naczelnych Michnika Adama.

Zaraz potem, z ustami pocałunkiem jeszcze zroszonemi, udzielił wywiadu dwojgu stworzeń, z których męskopodobne miało koszulę sterczącą spod marynarki.

Troche mię mój mały wkurzył, bo przebudził się i pytał:

- Tato, a co one takie wszystkie gołe?

Ale co tam!

Ucztę żem przeżył - duchową, intelektualny geyzer i obcowanie ze świętymi literatury Trzeciej Rzeczpospolitej i okolic.

Jutro jak opowiem o wszystkim w pokoju nauczycielskim, to zzielenieją z zazdrosci, bo wyczytane z Gaazety, to już nie to...

Jak ja uwielbiam literaturę...kiedyś nawet dorosnę, aby to wszystko ganz zrozumieć.

Wszak nie od razu literatkę wymyślono i nie wiadomo, który noblista to uczynił – a jakie poręczne i ile gorzały się zmieści.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka