Witold Gadowski Witold Gadowski
5199
BLOG

Heglowskie kąsanie rozsądku

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 28

 


 


 

Mam wrażenie, że czas schyłkowej III RP zostanie nazwany epoką dekonstrukcji zdrowego rozsądku.

Wniosek opieram na kilku prostych obserwacjach. Wygląda bowiem na to, że po wyczerpaniu się systemu represji wobec niezależnych (czytaj prawdziwych) dziennikarzy, po domknięciu się systemu kontroli władzy, która odtąd kontrolowana jest wyłącznie przez samą siebie, po perfekcyjnym rozwinięciu kolorowych hologramów niczym nie skrępoowanej propagandy i po domknięciu się procesu sklientyzowania szerokich kręgów społecznych – wydaje się, że dziś bez członkostwa w Podstawowej Organizacji Partyjnej Zjednoczonej Parrtii Obywatelsko Chłopskiej, nie ma widoków nawet na posadę nocnego portiera w jakiejkolwiek instytucji powiązanej z władzą – rozpoczęla się ostateczna batalia – batalia za zdrowym rozsądkiem.

Rozsądek, jak wiadomo, oparty jest na:

doświadczeniu,

praktyce

i umiejętności kalkulacji.

Wszystkie składowe zdrowego rozsądku w ciągu ostatnich dni stały się wyjatkowo niebezpieczne, ale rządowych wytwarzaczy spinu (nie mylić ze spleenem, który coraz mocniej wyziera z pustego oblicza pana premiera Donalda Tuska) zagrzewa to jedynie do walki, do heglowskiego kąsania tego co naturalnie przyrodzone i genetycznie utrwalone.

Doswiadczenie podpowiada bowiem, ze jak ktoś raz skłamie, to będzie miał tendencje do powtarzania swjego wyczynu w przyszłości. Jeżeli zatem publiczność, po raz kolejny, łapie na kłamstwie rządowego rzecznika Pawła Grasia (w dzień publikacji tekstu o trotylu nic – rankiem - nie wiedział o tekście, a jeszcze noc wczesniej pod smietnikiem doniosł mu o tym usłuźnie demokratycznie nastały właściciel „Rzeczpospolitej” pan Hajdarowicz Grzegorz), to natychmiast trzeba zakwestionować dotychczasowe doświadczenia z kłamczuchami, a w ogóle tak interpretować (pochwaleni niech będą interpretatorzy) przedszkolne wykrety Grasia rzecznika, aby ponad wszelką wątpliwość udowodnić, że jego mijanie się z prawdą jest właśnie najczystszą owej prawdy miłoscią, platonicznym karesem wobec prawdy i zachowaniem mającym w istocie prawdę ową chronić – aby się zbytnio nie zużyła.

Bo jak się o coś troszczy, to przeciez nie używa się tego zbyt często, aby się nie popsuło. Koscielnych butów nikt nie ubiera do kopania rowów i bliźnich.

Skoro już z doswiadczeniem „mamy porobione jak należy” warto zabrać się za rozmontowanie kolejnej składowej zdrowego rozsądku - za rozlupanie „praktyki”.

Jak wiadomo praktyka uczy nas szacunku wobec faktów i zdolności przewidywania ich następstw. Skoro wiadomo także, że w kręgu „pismaczków” mamy do czynienia z ostałym jeszcze jak endemit Dziennikarzem (mowa o Cezarym Gmyzie), to należy to żałosne przeoczenie natychmiast wygładzić.

Udowadniamy zatem, że Gmyz to kłamczuch, bo skandalicznie prawdy nadużywa, a w ogóle to ten Gmyz, pisząc prawdę, prowadzi do wywołania wojny z Rosją a nawet do refleksyjnego pytania powstałego w niezmożonym umyśle Pana Prezydenta – kto za tym stoi?

Taka prawda to w istocie fałsz i nienawiść, a jak wiadomo nienawiść zła jest apriori, tak więc nie może mieć nic wspólnego z prawdą, bo prawda to w końcu składowa idealnej triady – dobra, piękna i prawdy.

Tak więc zła prawda nie jest wcale prawdą, zła prawda to taka, która smuci władze, smuci i wnerwia, a jak wnerwia to, taka władza musi się leczyć i to na koszt podatników.

Wnioski płynace z praktyki są tedy wnioskami istotnymi tylko wtedy, gdy nie służą wiadomym siłom, bo inaczej to takie wnioski nie są niczym innym jak tylko szczuciem, sianiem nienawiści i działaniem w interesie wiadomych sił.

No i wreszcie najprzyjemniejsza składowa zdrowego rozsądku – umiejetność kalkulacji, przez co bardziej idealistycznie usposobionych zwana także zdolnością przewidywania.

Kalkulacja sama w sobie (o ile nie dotyczy budowy stadionów, autostrad i ekonomii w ogóle) jest władzy dobrze znana i z władzą od zarania zaprzyjaźniona.

Wystarczy więc wypreparować ze zdolności przewidywania ten szczególny profetyzm, który podświadomie informuje, za co można dostać po paluchach, a co w efekcie przyniesie słodki smak konfiturki.

Troche to wszystko zawikłane, ale w praktyce takie wywalanie na fukuyamowski śmietnik zdrowego rozsądku działa analogicznie jak słynny jamniczek Antoniszczaka – od strony buzi się podaje, a spod ogonka wyjmuje.

Jeżeli zmasowana propaganda, z użyciem znanych i lubianych, skutecznie rozprawi się z reakcyjnym w swej naturze zdrowym rozsądkiem, staniemy się krajem tajemniczo uśmiechniętych obywateli, zdradzajacych co prawda oznaki wstępnego odkorowania, ale kto powiedział, że społeczeństwu w ogóle potrzebne są zdolności myślenia?

Przecież najlepiej myśli za nie demokratycznie (czytaj – przy użyciu wszelkich możliwych mediów, aktorek, podfruwajek i celebrysiów) wyłoniony aktyw, a ze żre on kawior w imieniu swoich wyborców – cóż kochani czasy jednej „Agory” jeszcze nie minęły, a tej drugiej, zamierzchłej, już se ne wrócą.

To może jeszcze po łyczku tefauneniku?

Tylko pamiętajcie! Po pierwszym nie zagryzajcie, bo się porzygacie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka