alen alen
407
BLOG

Rząd Tuska

alen alen Polityka Obserwuj notkę 3

 

Rząd Tuska
POniżej POziomu POspolitości
Platforma Obywatelska jako partia zarejestrowana została 5 marca 2002 r. Jej głównymi założycielami byli Andrzej Olechowski, Maciej Płażyński z AWS i Donald Tusk. Inicjatorów nowego ugrupowania zaczęto określać mianem „trzech tenorów”. Wzmacnianiu nowej formacji sprzyjał napływ polityków związanych wcześniej z UW i AWS, a także nawiązanie bezpośredniej współpracy ze Stronnictwem Konserwatywno-Ludowym (w tym z Janem Rokitą i Bronisławem Komorowskim).
Potocznie – i nie bez podstaw – mówiło się, że założyciele PO „przeskakiwali na platformę” w ramach ucieczki po rozpadzie koalicji Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Rząd Jerzego Buzka, przeciążony czterema reformami (emerytalna, szkolnictwa, administracyjna i służby zdrowia), spychany był do nieuchronnej już klęski. Wymyślono więc potrzebę zorganizowania nowej partii, z głośnymi nazwiskami i bardzo zróżnicowanymi poglądami społeczno-politycznymi – od chrześcijańskiej demokracji po liberalnych ateistów włącznie. Gen. Sławomir Petelicki – wieloletni funkcjonariusz wywiadu PRL, pochwalił się ostatnio oficjalnie, że należał do „akuszerów” pomagających w narodzinach PO.
Pierwszym przewodniczącym PO był Maciej Płażyński. Już 1 czerwca 2003 r. przywództwo przejął Donald Tusk. Warto przypomnieć jego karierę i „zasługi”. Ważny jest jego stosunek do polskości: „Polskość to nienormalność (...) Piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski, tej ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej”. Tusk rzeczywiście wielokrotnie uciekał od polskości, twierdząc że odrębnymi narodami są Kaszubi i Ślązacy.
Swoją działalność polityczną rozpoczął od Kongresu Liberalno-Demokratycznego, którego członków nie bez podstaw Polacy określali potocznie „aferałami”. W KLD Tusk zasłużył się aktywnością w obalaniu rządu Jana Olszewskiego sławetnej nocy z 4/5 czerwca 1992 r. Rok później jego partia, zapowiadając w kosztownej kampanii wyborczej milion nowych miejsc pracy, nie przekroczyła progu wyborczego i pozostała poza parlamentem.
W r. 1994 KLD połączyła się z Unią Demokratyczną, tworząc Unię Wolności. Z listy UW Tusk został w 1997 r. senatorem i wicemarszałkiem Senatu. Na stanowisku tym nie wykazywał aktywności. Gdy Unia Wolności wystąpiła z koalicji rządowej z AWS, znalazł się na czele tych uciekinierów z UW, którzy przeskoczyli na Platformę Obywatelską. W r. 2001 został posłem IV kadencji i wicemarszałkiem Sejmu.
Był to czas, gdy przemądrzała Unia Wolności znalazła się poza parlamentem i straciła wpływy polityczne. W latach 2001-2005 rządy sprawował Sojusz Lewicy Demokratycznej. Zwycięski i triumfalistyczny w wyborach 2001 r. SLD (41% – 216 mandatów w Sejmie), po kilku latach afer, w 2005 r. uzyskał w wyborach zaledwie 11% głosów czyli 55 mandatów w Sejmie.
Stało się to dla PO szansą przejęcia władzy przy okazji kolejnych wyborów. Końca dobiegała także druga kadencja Aleksandra Kwaśniewskiego. Kandydatem PO na prezydenta został Donald Tusk. Przewidywano utworzenie wspólnego rządu z Prawem i Sprawiedliwością, a jako premiera proponowano Jana Rokitę pod hasłem „Premier z Krakowa”.
Wybory prezydenckie w r. 2005 wygrał Lech Kaczyński, a PiS pokonał PO w wyborach parlamentarnych. Po przegranej, Tusk z rozbrajającą szczerością wyznał: „Na plakatach Jan Rokita był premierem, a ja prezydentem. I do dziś mam kaca”.
W rozmowach o koalicji Po-PiS-u Tusk jako szef Platformy zaczął zachowywać się agresywnie, żądając dla PO większości ministerstw, łącznie z MSW oraz z marszałkowstwem Sejmu dla Komorowskiego. Negocjacje nie przyniosły rezultatu i Platforma przeszła do ostrej opozycji, współdziałając z SLD i PSL. Przez 2 następne lata trwały szaleńcze ataki na PiS i gromadzenie wszystkich możliwych sił postkomunistycznych dla odsunięcia rządu Jarosława Kaczyńskiego od władzy. PO nie uczestniczyła np. w pracach Komisji Nadzwyczajnej „Solidarne Państwo”, sprzeciwiała się działaniom komisji śledczej ds. banków i nadzoru bankowego oraz przeprowadzeniu lustracji. Tuska opuścili tacy ludzie jak Jan Rokita, Paweł Śpiewak, Maciej Płażyński i wielu innych.
21 października 2007 r. wybory parlamentarne wygrała Platforma Obywatelska. Wygrała je nie dzięki przywództwu Tuska i programowi, lecz dzięki zjednoczeniu sił przeciwników PiS i obawie przed rozliczeniami afer. Po wygranych wyborach Tusk z patologicznym egocentryzmem i brakiem poczucia odpowiedzialności obwieszczał, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
9 listopada 2007 r. desygnowany został na premiera. Wydawać się mogło, tak jak to bywa w parlamentarnych demokracjach i jak deklarował komitet wyborczy PO, że skład rządu jest gotowy w formie gabinetu cieni. Okazało się wkrótce, że nikt z tego gabinetu nie trafił na takie stanowisko, na jakie był przygotowywany. Mimo braku doświadczenia, gdyż nie pełnił nigdy wcześniej żadnej funkcji państwowej, Tusk radośnie powtarzał, że obniży podatki, szybko i skutecznie zreformuje służbę zdrowia, zlikwiduje nadmierne obciążenia państwa, m.in. przez zreformowanie lub zlikwidowanie KRUS, że wynagrodzenia wszystkich, a w szczególności „budżetówki” zostaną radykalnie podwyższone, a Polska osiągnie cud „drugiej Irlandii”. Tych, którzy nie wierzą w takie cuda, nazwał „umysłami zanurzonymi w ponurej socjalistycznej przeszłości”.
Własny brak doświadczenia politycznego Tusk pomnożył przez podobnych do siebie ministrów i współpracowników, również nie posiadających niezbędnych kwalifikacji i doświadczenia. Wśród najgorszych znaleźli się: Tomasz Arabski (szef kancelarii premiera), Michał Boni (szef doradców, były tajny współpracownik), Zbigniew Chlebowski (przewodniczący klubu parlamentarnego, główny bohater afery hazardowej), Mirosław Drzewiecki (minister sportu, który uznał Polskę za „dziki kraj”, a wcześniej naraził Skarb Państwa na miliardowe straty), Aleksander Grad (minister skarbu, który w Katarze znalazł rzekomo strategicznego partnera do ratowania stoczni), Bogdan Klich (psychiatra na stanowisku szefa MON), Ewa Kopacz (najgorsza ze wszystkich ministrów zdrowia), Stefan Niesiołowski (wicemarszałek Sejmu, chory z nienawiści do PiS-u) i Sławomir Nowak (szef gabinetu politycznego, twierdzący że Tusk „jest dotknięty przez Boga wielkim geniuszem”.
Wiele wskazuje na to, że aż nazbyt liczne działania i zaniechania rządu Donalda Tuska wymagają prokuratorskich dociekań i wyroków sądowych, także Trybunału Stanu. Treścią niniejszego artykułu nie jest dziennikarskie śledztwo, lecz ogólna ocena sytuacji Państwa Polskiego w roku wyborczym 2011. W sposób wyważony, ale trafny, ocenę taką zawarł w swojej homilii wygłoszonej 10 kwietnia 2011 r. w Archikatedrze Warszawskiej, w rocznicę katastrofy smoleńskiej, arcybiskup Stanisław Gądecki.
Nawiązując do słów Jana Pawła II wypowiedzianych na Placu Zwycięstwa 2 czerwca 1979 r., abp Gądecki powiedział: „To warszawskie wołanie o nowe Zesłanie Ducha, które było najwyraźniej skierowane do Polski, zostało nazwane «trzęsieniem ziemi». (...)Odnosiło się wrażenie, że z solidarnościowej erupcji narodzi się nowa Polska. Tymczasem wysoka temperatura opadła. Wielu wartościowych, szlachetnych ludzi, którzy działali z oddaniem w latach solidarnościowego zrywu, zniechęciło się; odeszli lub zepchnięto ich na margines. Rozpoczęła się wyprzedaż niedawnych ideałów. Zaczęły dominować osobiste ambicje i płaski materializm. Odrodzonej Ojczyźnie zaczęło brakować skrzydeł. (...)
Zabrakło scalającej idei państwa. Zabrakło spoiwa łączącego wszystkich Polaków, bez względu na poglądy, wiarę i inne różnice. Zabrakło jednoczącej siły sprawczej. (...). Gospodarka wolnorynkowa – bez żadnej etyki – zamienia się w bezwzględną walkę drapieżników kosztem biedniejącej i pozbawionej szans poprawy bytu tej części społeczeństwa, która nie potrafiła się znaleźć w nowej rzeczywistości. Zapanowało niepisane przyzwolenie na egoistyczne urządzanie sobie życia bez żadnych moralnych barier i bez względu na szkody, jakie to przynosi wspólnocie. Ten chory model konsumpcyjny, niby wolnorynkowej wolności, dusi, truje i odczłowiecza. Relatywizm, apoteoza sukcesu, bogactwa, miraż łatwego życia bez rozterek sumienia – oto proponowana wizja przyszłości.
W tym stanie rzeczy skutecznym sojusznikiem w ogłupianiu społeczeństwa stały się skomercjalizowane lub upartyjnione media, proponujące styl życia płaskiego, bezdusznego, pozbawionego wyższych aspiracji. (...) A z tego wyłania się obraz społeczeństwa w dużej mierze ogołoconego z wyższych aspiracji, cynicznego i bezideowego (...) Co powiedzieliby na to ci zmarli w Katyniu i pod Smoleńskiem? Z jaką niewypowiedzianą prośbą zwróciliby się dzisiaj do nas?”
Konkludując oceny rządu Tuska i jego ministrów, trzeba uwzględnić różnice pomiędzy pospolitymi naruszeniami Konstytucji RP i innych praw od najbardziej groźnych dla Polski zachowań, które w skrócie nazwać można „paktowaniem w Putinem”. Dotyczy to zarówno walki z Prezydentem Lechem Kaczyńskim w takich sprawach jak bezpieczeństwo energetyczne i militarne, gdy zaatakowana została Gruzja, jak również zorganizowania dwóch wizyt w Katyniu, które doprowadziły do katastrofy pod Smoleńskiem.
Obecnie najbardziej wyraziste jest tajne porozumienie Tuska z Putinem w sprawie śledztwa. Zgodnie z prawem powinno się ono toczyć na podstawie umowy polsko-rosyjskiej z 7 lipca 1993 r., które dawało Polsce możliwość wspólnego prowadzenia śledztwa i wspólnego raportu. Przez pierwsze dni po katastrofie działały 2 komisje: rosyjska pod kierownictwem gen. Bajnietowa i polska z płk. Mirosławem Grochowskim na czele.

Tymczasem 13 kwietnia 2010 r. Putin wydał pisemne rozporządzenie, w którym badanie katastrofy powierzył Komitetowi Lotniczemu pod przewodnictwem Tatiany Anodiny. Nie znamy formy, w jakiej Tusk wyraził zgodę na rozporządzenie Putina, ale niesporne jest, że zgoda taka stała się faktem. Niezależnie od tego, czy jest to przejaw naiwności tzw. pojednania czy świadome działanie, powstała sytuacja niezgodna z prawem i polskimi interesami. Wymaga to odsunięcia odpowiedzialnych za to polityków PO od władzy. Trzeba mieć nadzieję, że nastąpi to w tegorocznych wyborach parlamentarnych.

alen
O mnie alen

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka