Byłem dziś wielokrotnie molestowany ze szczególnym okrucieństwem.
Nie ruszając się z domu, wbrew moim pryncypialnym zasadom, poddany zostałem innym czynnościom seksualnym w wykonaniu dwóch facetów.
Ów czyn, wbrew pozorom, nie został popełniony wspólnie i w porozumieniu.
Każdy z molestujących posłużył się inną techniką ars amandi, jednak obydwaj zachowywali się niemal identycznie.
Nie zadbali o stosowną grę wstępną, przez co odarty zostałem z wysublimowanych doznań, których miałem prawo się spodziewać przynajmniej po jednym z nich.
Wyżej przywołane zaniechanie sprawiło, że zostałem zaskoczony bez przygotowania, co może skutkować określonymi konsekwencjami w przyszłości.
Pierwszy z panów krzyczał w rozpiętej koszuli już na wstępie.
Drugi wchodził w rytm łagodnie.
Obaj obiecywali permanentnie ekstatyczne stany zaraz po.
Dojściu do władzy.
Pan pierwszy skończył jak zwykle, czyli bez finałowej eksplozji, choć w przeszłości dawał był sygnały, iż robi to zazwyczaj w wyjątkowy sposób.
Pan drugi obył się bez gadżetów, czym wprawił mnie w niejakie osłupienie, bowiem w przeszłości nie unikał technicznych nowinek wspomagających doznania.
Wzrokowe.
Obaj panowie byli sprawcami niebotycznego zachwytu i zadowolenia.
Własnego.
Jeśli chodzi o mnie, to pozostałem niewzniecony do końca i bez drżenia łydek, co zdarza mi się rzadko w takowych razach.
Owszem, udało mi się dostrzec objawy podniecenia u obu panów.
Pierwszy się lubieżnie oblizywał, drugi był bliski szczytowania na samym początku.
Obaj dżentelmeni utwierdzili mnie w niewzruszonym przeświadczeniu, że każdy ma prawo do orgazmu na własny koszt i własny użytek.
Upewniłem się ponadto, że żaden z nich mi w tym nie pomoże.
Ani dziś, ani w dającej się przewidzieć przyszłości.
Wiem też, że w ich marzenia nie zainwestuję ani grosza, bo mnie dziś nie uwiedli.
I dlatego na skargę nie pójdę, a póki co, takie czyny nie są ścigane z urzędu.
Mam więc cnotę i rubla...
