Marek Wilczur Marek Wilczur
204
BLOG

Mówią o nich, że siedzą za głowę

Marek Wilczur Marek Wilczur Polityka Obserwuj notkę 0

 

 
Cieszę się, że przyszło mi żyć w kraju, w którym żaden przestępca nie może liczyć na pobłażliwość prawa i sprawiedliwości.
Drżyjcie wszyscy ci, którym się wydaje, że będziecie bezkarnie wodzić za nos stróżów prawa.
Prędzej czy później, traficie tam, gdzie jest wasze miejsce.
Tam, gdzie czekają na was trzy metry kwadratowe powierzchni życiowej i kibel za zasłonką ze szmaty, która pamięta niejedno westchnienie zatwardzenia zatwardziałego recydywisty.
Dostaniecie drelichy, jedną jednorazówkę do golenia, szczoteczkę i tubkę breji zwanej pastą do zębów.
Pod warunkiem, że odpowiednio wcześniej wypełnicie miesięczne zapotrzebowanie.
Koniecznie z podaniem.
Imienia ojca i numeru celi.
Na przykład Kowalski Jan, osądzony i osadzony.
Niech pan na badanie lekarskie nie liczy, bo jednostka policji, która pana zgarnęła, może nie mieć umowy ze szpitalem, gdzie pana, uskarżającego się na duszność i kłucie okołomostkowe powiozą, by zrobić ekg.
Panie Janie.
A gdyby miał pan częstoskurcz nadkomorowy napadowy, to pan doktor panu podpowie, żeby pan uważał, bo to nie są żarty.
I trach, podbije zgodę na pański pobyt pod celą.
Ale proszę się nie martwić, bo już w trzecim dniu rezydowania pod kluczem prawa i sprawiedliwości, pójdzie pan na wywiad.
No, nie żeby był pan sławny aż tak.
Wywiad przeprowadzi pielęgniarka.
I proszę się nie wysilać, bo ona i tak nie słucha.
Za tydzień pojedzie pan w transport.
Z bochenkiem krojonego chleba, dwoma jajkami na twardo, pasztecikiem i butelką mineralnej z gazem.
Najpierw trafi pan na przejściówkę.
Potem, do celi docelowej.
Jako zgred.
Może pan liczyć na życzliwe przyjęcie współosadzonych.
Proszę nie wymagać od nich zbyt wiele, ale być przygotowanym na to, że wymagać będą oni.
Niech pan słucha i pyta.
Niech pan nie pomyli bajader.
Bo będzie wpierdol.
Niech pan zgłasza gotowość puszczenia każdego bąka.
Albo nie puszcza ich wcale.
Ręce, najlepiej myć przed i po sikaniu.
Proszę natychmiast napisać do domu, żeby kasę przysłali.
Żeby było na wypiskę.
Po tygodniu stanie pan przed komisją penitencjarną.
Dostanie pan grupę.
Na półotworek proszę nie liczyć, bo się pan źle wychowawcę zrozumiał, gdy tenże pytał, czy będzie pan współpracował z administracją ZK.
Trafi pan na oddział, gdzie spotka morderców z prawdziwego zdarzenia.
Mówią o nich, że siedzą za głowę.
Albo dwie.
A pan, zwykły frajer rowerzysta.
Pana nie ma.
Pan jest do palenia gaju.
I górnej póły, czyli piętrowej koi.
Wychowawca zaproponuje panu program.
Niech pan w to wchodzi i nie pyta na czym polega.
Wychowawca, też tego nie wie.
Niech pan wybije sobie z głowy zamianę kary więzienia na system dozoru elektronicznego.
Zanim wszystkie kwity będą gotowe, pan pójdzie do domu.
Pod warunkiem, że nie nabawi się pan kadziennego wyroku.
Może puszczą pana warunkowo, po trzech miesiącach.
Ale musi się pan starać, żeby wystąpił o to dyrektor ZK.
Nie wystąpi.
Bo się pan ukrywał.
Niech pan uważa na zdrowie.
Szczególnie od piątkowego popołudnia do poniedziałku.
Niech pan uważa na zdrowie codziennie po osiemnastej.
Bo klucze od pańskiej celi są na bramie głównej.
Gdyby nie daj Boże zawalik, to przyjdzie oddziałowy i będzie z panem przez klapę negocjował, czy nie wytrzyma pan do rana, bo on musi to wiedzieć zanim zadzwoni na bramę.
A jeśli trafi pan do pierdla, z którego do najbliższego szpitala jest dwadzieścia kilometrów, to wyniosą pana w czarnym worku i wyjedzie pan przez gospodarczą bramę.
Jest jedna z tego pociecha.
Więcej pan do więzienia nie trafi...
 
 

subiektywnie nieobiektywny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka