wilfrid wilfrid
38
BLOG

Wojna sztuki ze śmieciem ( o istocie kanibalizmu-polemika)

wilfrid wilfrid Polityka Obserwuj notkę 3

Pozwolę sobie na dość tutaj pewnie zaskakujący krok, jakim będzie polemika z alarmującym tekstem franka_drebina pt. „czyżby się zaczęło szukanie pały na Internet”. Zaskakujący bo nie podzielający jego stanowiska, co tutaj zapewne zbyt częste nie będzie.


W zasadzie po dotychczasowych doświadczeniach wcale diagnozie franka się nie dziwię. Dowodów na to, że „prawdziwych” dziennikarzy (cudzysłów stąd, żeby ich odróżnić nie uchybiając jednak przy moim kolegom, którzy często tamtych biją o kilka długości) uwiera swoboda pisania i publikowania w sieci w sieci mięliśmy aż nadto i nawet szkoda do nich wracać. Jednak konkluzję mego kolegi odbieram właśnie jako recydywę owych burzliwych wydarzeń z naszym (przynajmniej niektórych z nas) udziałem. I nie jest to zarzut stawiany koledze gdyż tekst Jacka Żakowskiego, po prawdzie kuriozalny, na snucie takich przewidywań nie tylko pozwala ale je całkowicie uprawnia. Do takiego odbioru tekstu Żakowskiego na koniec pozwolę sobie jeszcze wrócić. Teraz jednak chciałbym, bazując na zestawie linków, które umieścił u siebie kolega frank, całkowicie się z nim nie zgodzić.


To, co dla franka jest zamachem na naszą wolność z nami ma niewiele wspólnego. W zasadzie nic. My dla Żakowskiego i Orlińskiego zagrożeniem nie jesteśmy żadnym. A właśnie o zagrożenie a nie o kulturę bycia języka zachowania czy czegokolwiek w tym wszystkim chodzi. Chodzi, co w tekście Orlińskiego można znaleźć powiedziane wyraźnie, o bójkę w rodzinie. O wewnętrzną rywalizację między dziennikarstwem „papierowym” (na potrzeby tego tekstu nazwę je umownie „sztuką”) a internetowym ( niech będzie, za Orlińskim, „Śmieciem”). Często dziennikarstwem, które walczy ze sobą o czytelnika w ramach jednej bandery, jednego tytułu. Czyli o ewidentne akty kanibalizmu. W wojnie tej nikt nie chce pożerać ani franka_drebina, ani wilfrida ani nawet kataryny czy Azraela. Nawet ci najwięksi z naszych kolegów to drobnica, która ani Żakowskiemu ani Wujcowi i Olszewskiemu zagrozić nie są w stanie. Przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. To, że najpierw wrabia się nas w, faktycznie żałosny, proceder obrzucania różnych ludzi, celebrytami będących, błotem i mięsem, to tylko środek, za pomocą którego podkopuje się wiarygodność pewnego medium. W tym przypadku sieci. I robi się to dokładnie ta samą metodą jaką przy użyciu choćby pierwszej strony „Faktu” obniżyć się próbuje renomę i wiarygodność prasy.


Dla całej sprawy najwymowniejszy, spośród wykorzystanych przez franka, jest tekst Orlińskiego. Nie pozostawia on najmniejszych wątpliwości, że linia frontu przebiega naprawdę daleko od nas. Zaś te odpryski, którymi dostajemy, to taki koszt oczywisty każdych działań wojennych. Wszak na wojnie giną i cywile.


Właściwie zmasowanie konfliktu mnie nie dziwi. Proces powstawania w sieci gazetowych odpowiedników poważnych i mniej poważnych tytułów był bowiem dość długi i miał prawo uśpić czujność specjalistów od „sztuki”. Tych którzy „kreowali”, „kształtowali” i szli w pierwszym rzędzie. I trudno im się dziwić. Oni, w większości w każdym razie, są jeszcze dziećmi offsetu i powielacza. Przekonani, że czego papier nie przyjmie tym nie warto głowy sobie zaprzątać. Wściekłość, z jaka podchodzą do „śmiecia” to emanacja tego ich nagłego zdziwienia, że przeoczyli ale i całkowitego niezrozumienia co mogło się stać.


A że nijak nie będzie ładnie wyglądało atakowanie za sam fakt istnienia tedy „chamstwo w sieci” jest kijem, na psa znalezionym w sam czas. A że przy wywijaniu jeszcze ktoś dostanie to już mniejsza.

Jak „mniejsza” pokazuje smutny, bardzo smutny przypadek Jacka Żakowskiego. Co by o nim nie sądzić i nie chcieć głośno czy ciszej powiedzieć, nie da się zaprzeczyć, że swój udział w walce o wolność słowa ma. I należy do tej kategorii ludzi, którzy cenę owej wolności poznali bardziej niż większość z nas. Dlatego szokujące jest to, w jakim stopniu owa lekcja wywietrzała mu z głowy. Przecież nie trzeba sięgać wcale daleko. Do żadnych lat 80- tych ubiegłego wieku. Wystarczy przypomnieć sobie troskę, z jaką komentował, oceniał i diagnozował czasy i postępowanie poprzedniej ekipy rządzącej. Jego oczywiste przekonanie, że każde jego słowo służy walce o wolność społeczeństwa, można pochwalać lub ganić ale nie da się go zignorować.


Dziś jego nawoływanie do jakichś sojuszy „władców Internetu” brzmi jak dźwięk spuszczania wody po wcześniejszym wrzuceniu do klozetu całego chlubnego CV z dawnych i mniej dawnych lat. Jest to pomysł przywodzący na myśl wyłącznie wzory chińskie i irańskie. 
I pokazujący przy okazji jak mało mylił się Georgie Orwell puentując swój „Folwark zwierzęcy”.

Zestaw linków użytych przez franka


www.polityka.pl/chmowo/Lead30,936,297802,18/


wyborcza.pl/1,75515,6910142,Chamstwo_hula_w_internecie.html


wyborcza.pl/1,75515,6910135,Cenzura_nie_lagodzi_obyczajow_w_internecie.html


wyborcza.pl/1,76842,6913932,Chamstwo_w_internecie.html


www.polityka.pl/kwestia-chmstwa/Lead30,936,299090,18/
wyborcza.pl/1,75968,6918556,Smieciowe_wiadomosci.html


www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/zlinczowani-w-sieci,42186,1


Link do franka_drebina


http://takiesobie.salon24.pl/119588,czyzby-sie-zaczelo-szukanie-paly-na-internet


 

wilfrid
O mnie wilfrid

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka